Adam Orzech, prezes Naturalnej Energii.plusMagdalena Szymańska
StoryEditorOZE

50 krów pozwoli napędzić biogazownię. Zapewnia prąd do gospodarstwa i można dorobić

01.10.2023., 18:00h
Z Adamem Orzechem, prezesem Naturalnej Energii.plus, rozmawiamy o tym, jak gospodarstwa utrzymujące krowy i świnie mogą zamienić pozostałości z tej produkcji w energię i że nie trzeba do tego budować ogromnej instalacji – wystarczy mikrobiogazownia.

Rolnicy dążą do uniezależnienia się od kosztów zakupu energii

Według danych z rejestru prowadzonego przez KOWR, na dzień 8 września w Polsce jest 129 biogazowni rolniczych. Dla porównania: na koniec 2022 roku było ich 119. To dużo i zarazem mało. Najważniejsze jednak, że jest progres, no i, oczywiście, że są programy, które umożliwiają dofinansowanie rozwoju takich instalacji. Wcześniej była to „Agroenergia”, od stycznia tego roku funkcjonuje „Energia dla wsi”. Niedawno pula pieniędzy na dotacje w ramach nowego programu została zwiększona do 500 mln  zł, a powodem było zainteresowanie budową właśnie biogazowni. Rolnicy chcą być więc samowystarczalni i uniezależnić się od kosztów zakupu energii. Jak pan to ocenia?

– Program „Energia dla wsi” pojawił się w odpowiednim momencie. Nasza firma pod koniec 2022 roku obserwowała ogromny wzrost zainteresowania biogazowniami. Był to wynik poniekąd zimnego prysznica, który spadł na całą gospodarkę, między innymi na rolników zajmujących się produkcją zwierzęcą. Tym, którym kończyły się dotychczasowe umowy na zakup energii, zaoferowano ceny wyższe o 100–150%. To był dla nich szok i zrazem zachęta do tego, by zainteresować się pozyskiwaniem energii z odnawialnych źródeł. Nowy program, w przeciwieństwie do „Agroenergii”, pozwala na sięgnięcie po dotację także gospodarstwom większym niż 300 ha, czyli takim o dużym potencjale do budowy biogazowni. Ponadto zmienił się sposób przyznawania dotacji. Obie zmiany oceniam bardzo dobrze. Zauważyli je również rolnicy, gdyż dla nich przy podejmowaniu decyzji inwestycyjnych potencjalne wsparcie jest bardzo ważne. W sumie 28 naszych klientów złożyło wniosek o dofinansowanie budowy mikrobiogazowni lub jest w trakcie składania. Warto dodać, że pierwszy wniosek, jaki w ogóle złożono w tym programie, i przyznano już dotację, dotyczył dostarczonej przez nas mikrobiogazowni.

Gdyby nie zwiększono puli na dotację, pieniędzy wystarczyłoby może na sfinansowanie od kilkunastu do kilkudziesięciu mniejszych instalacji, bowiem pojedyncze duże inwestycje wyczerpałyby pierwotny budżet bardzo szybko. A tak nasi rolnicy dalej mogą finansować swoje inwestycje.

Czy rośnie zainteresowanie rolników budową biogazowni?

11 września weszły w życie przepisy ustawy z 13 lipca 2023 r. o ułatwieniach w przygotowaniu i realizacji inwestycji w zakresie biogazowni rolniczych, a także ich funkcjonowaniu. Czy po jej wprowadzeniu zainteresowanie budową takich instalacji wzrośnie?

– Ustawa wprowadza duże ułatwienia, głównie dla większych instalacji, czyli takich o zainstalowanej mocy ponad 50 kW. Mikroinstalacje rolnicze tak naprawdę można budować na prostszych zasadach już od dwóch lat.

Oficjalnie mówi się, iż Polska ma taki sam potencjał biogazowy jak Niemcy. W Polsce mamy 129 rolniczych biogazowni oraz kilkadziesiąt mikrobiogazowni. W Niemczech jest ich łącznie około 9,5 tys. To by wskazywało, że mamy jeszcze do zagospodarowania ogromny potencjał. W praktyce jest to jednak niemożliwe, dlatego że u nas dostępność substratu jest dużo bardziej rozproszona. Chodzi zarówno o koncentrację przemysłu spożywczego, jak i gospodarstw. Jest to problem dla większych biogazowni, które są zmuszone do kupowania i zwożenia wsadu. W przypadku mikro­biogazowni substrat jest na miejscu. Nie potrzeba ponosić kosztów transportu, nie ma też ewentualnego niebezpieczeństwa odorowego związanego z magazynowaniem substratów. Takie instancje są też społecznie bardziej akceptowalne.

Aczkolwiek nawet większe instalacje, które ściągają surowce z okolicy, nie muszą wydawać nieprzyjemnych zapachów. Biogazownia służy bowiem redukcji zapachów, a nie ich generowaniu. To argument, który warto wykorzystać, prowadząc konsultacje społeczne. Może także przekonać lokalnych mieszkańców do wyrażenia zgody na budowę dużej fermy, pod warunkiem że odchody będą neutralizowane w biogazowni, a nie wywożone bezpośrednio na pole.

Mam też poważne wątpliwości co do tego, czy powstaną u nas większe biogazownie na prawach spółdzielni rolników albo spółek. Po latach złych doświadczeń polski rolnik wpoił sobie mocne poczucie indywidualizmu. Dlatego nasza firma koncentruje się na mikrobiogazowniach.

Czym mikrobiogazownie różnią się od dużych biogazowni?

Dostarczana przez nas najczęściej biogazownia ma moc 44 kW i wytwarza rocznie do 320–350 MWh prądu oddanego na potrzeby gospodarstwa. Mieści się więc spokojnie w definicji mikrobiogazowni, uwzględnionej we wspomnianej ustawie. Taka instalacja pokrywa bowiem zapotrzebowanie na energię elektryczną gospodarstwa i jeszcze generuje duże nadwyżki, które rolnik może sprzedać i przy okazji dorobić. Można ją eksploatować i sprzedawać wytworzoną w niej energię do sieci w ramach prowadzonej działalności rolniczej. Nie potrzeba zakładać firmy. Grunty, na których stoi, nie muszą być wyłączane z produkcji rolnej. Ponadto rolnik nie musi zatrudniać nikogo do jej obsługi – żeby sprawnie działała, trzeba jej poświęcić kilka pojedynczych godzin dziennie. Taka inwestycja służy zwiększeniu efektywności funkcjonującego gospodarstwa. Realizowana jest na podstawie zgłoszenia prac budowlanych. Nie wymaga pozwolenia na budowę i przeprowadzenia konsultacji społecznych, nie prowokuje do protestów społecznych, ponieważ nie powstaje nowe miejsce gromadzenia odpadów.

Obecnie jest zainteresowanie zarówno mikrobiogazowniami, jak i dużymi instalacjami. W moim odczuciu będą w Polsce dominować biogazownie mniejsze oraz takie do 500 kW ze względu na ilość i rozproszenie substratów.

Czy rolnik będzie wolał wywieźc nawozy organiczne na pole zamiast zużyć je jako substrat?

W czasach, kiedy nawozy są drogie, a z prowadzenia produkcji zwierzęcej rezygnuje coraz więcej gospodarstw, obornik i gnojowica są na wagę złota, czy nie obawia się pan, że rolnik będzie wolał wywieźć nawozy organiczne na pole lub sprzedać, niż wybudować biogazownię i zużyć je jako substrat?

– Najlepszą biogazownią jest instalacja, która jako substrat zużywa wyłącznie pozostałości, którymi najczęściej są gnojowica i obornik oraz pomiot kurzy, niedojady, odpady z przetwórstwa owocowo-warzywnego. Większość rolników mówi wprost: chcę wytwarzać energię elektryczną tylko z tego, co mi pozostaje.

Pragnę wyraźnie podkreślić, że po przejściu procesu fermentacji gnojowica lub obornik dalej jest dobrym nawozem organicznym, natomiast struktura azotu amonowego względem azotanowego bardzo się poprawia, co sprawia, że lepiej się wchłania w glebę, więc tutaj nie ma konkurencji. Konkurencją – i to nie tylko do nawozów naturalnych – byłaby natomiast duża biogazownia, do której należałoby zużyć np. kiszonkę z kukurydzy.

Koncentracja gospodarstw służy budowie biogazowni

Czterdziestokilowatowa biogazownia dziennie potrzebuje około od 20 do 30 ton świeżej masy. W przypadku dużej instalacji te ilości się zwielokrotniają, co sprawia, że może wystąpić konkurencja o substrat, nadal jednak nie o nawóz naturalny, ale raczej o bazę do produkcji pasz czy żywności.

Mikrobiogazownie, które są zasilane jedynie gnojowicą i obornikiem, mają, co prawda, mniejszą wydajność energetyczną niż te, które stosują różnorodny wsad, ale gdy substraty są na miejscu i za darmo, w ogólnym rozliczeniu i tak wychodzi się na nich lepiej.

Ponadto warto zwrócić uwagę, że ustawa o ułatwieniach w przygotowaniu i realizacji inwestycji w biogazownie rolnicze ułatwia wykorzystanie i obrót pofermentu powstałego przy produkcji biogazu rolniczego.Pomimo że w Polsce jest coraz mniej gospodarstw z produkcją zwierzęcą, potencjał do produkcji biogazu rolniczego pozostaje wysoki. Między innymi dlatego, że produkcja się koncentruje. Widać to szczególnie np. na Podlasiu, w Warmińsko-Mazurskiem, w Wielkopolsce. Nie mamy natomiast ani jednej naszej biogazowni na terenie województw: małopolskiego, świętokrzyskiego podkarpackiego, pomimo że jest tam jeszcze stosunkowo dużo bydła. W małych gospodarstwach, które utrzymują do 30 sztuk bydła, nie wypali nawet najmniejsza biogazownia. W przypadku świń taka dolną barierą jest 200–300 sztuk.

image

Adam Orzech, prezes Naturalnej Energii Plus

FOTO: Magdalena Szymańska

Jakie instalacje są już rentowne? Jaką powinny mieć mini­malną moc?

– Jeżeli chodzi o nasz produkt, najniższa w tej chwili moc biogazowni to 16 kW. Wyprodukuje do 70 tys. m3 biogazu rolniczego i wytworzy do 120 tys. kWh energii elektrycznej rocznie. Aby ją zasilić, potrzebne jest gospodarstwo, które utrzymuje przynajmniej 60–70 krów mlecznych, aczkolwiek dużo zależy tutaj od sposobu utrzymywania inwentarza, co ma z kolei wpływ na ilość gnojowicy lub obornika. Obornik jest wydajniejszy energetycznie niż gnojowica. Jeśli krowy są utrzymywane na pełnej ściółce, do zasilenia 16 kW instalacji wystarczy 50–60 krów. Na przykład większe instalacje, tj. o mocy między 33 a 44 kW, i w przypadku tak zwanej podłogi pełnej ze zgarniaczami wymagają już 240 krów. Aczkolwiek zależy to także od sposobu karmienia. Im krowy są wydajniejsze i żywione bardziej energetyczną paszą, tym potrzeba ich mniej.

W przypadku gospodarstw nastawionych na tuczniki, aby nasza najmniejsza biogazownia miała sens, potrzeba 1400–1800 stanowisk. Dla zapewnienia stałej ilości gnojowicy ważne, aby zapewnić podobną obsadę zwierząt pod względem wieku przez cały rok. Jeśli gospodarstwo jest nastawione na hodowlę zarodową, powinno utrzymywać około 300 loch, w sytuacji natomiast produkcji w cyklu zamkniętym wystarczy 175 loch. Tutaj również kluczowe są system utrzymania oraz karmienia.

Czy firmy oferujące zakup biogazowni wspierają rolnika od początku do końca inwestycji?

Rozumiem, że pana firma pomaga rolnikowi nie tylko ocenić potencjał do budowy biogazowni, ale również przeprowadzić go przez cały proces budowlany, z pozyskaniem dotacji włącznie?

– Tak, przeprowadzamy rolnika przez cały proces od początku do końca, ale powierzamy niektóre elementy tego procesu firmom zewnętrznym. Na przykład badaniem substratu zajmuje się laboratorium przy Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu. Pomagamy załatwiać wszelkie formalności związane z budową instalacji. Jako dostawca instalacji nie możemy zajmować się pośrednictwem w pozyskiwaniu dotacji i finansowania, ale współpracujemy z firmami, które to chętnie robią. Obejmujemy nasze instalacje opieką gwarancyjną oraz usługą sterowania i monitoringu, co jest bardzo ważne. Wychodzę z założenia, że rolnik nie musi się znać na fermentacji metanowej, ponieważ biogazownia nie jest jego główną działalnością.

W jakich gospodarstwach powstają najczęściej biogazownie?

– Z reguły są to gospodarstwa, którego właścicielem jest ojciec w wieku między 50. a 60.  rokiem życia. On podejmuje decyzje o budowie, ale biogazownią zajmuje się już przyszły następca, który potem przejmie całe gospodarstwo. Naszymi klientami są też rolnicy w wieku 30–40 lat, którzy traktują swoje gospodarstwa trochę jak przedsiębiorstwa. Nie można jednak generalizować. Biogazownie powstają w różnych gospodarstwach, a najważniejsze jest dysponowanie odpowiednią ilością substratu.

Jak pan myśli: ile docelowo może powstać w Polsce biogazowni rolniczych?

– Ponad 1000 mikro- i małych oraz ponad 1000 większych. Patrząc na to, ile ich mamy w kraju, można śmiało powiedzieć, że jesteśmy dopiero na początku tej drogi. Chciałbym podkreślić, że tworząc kolejne programy wsparcia dla rozwoju biogazowni rolniczych, musimy mieć na uwadze, że rolnik nawet w małej biogazowni nie zużyje 100% wyprodukowanej energii elektrycznej na własne potrzeby. Biogazownia jest bowiem stabilnym źródłem energii pracującym 24 godziny na dobę przez co najmniej 320 dni. Biogazowni nie wygasza się na noc, a wtedy zużycie energii spada, a produkcja nie, dlatego nie ma szans, by energia nie była oddawana do sieci.

Dziękuję za rozmowę.

Magdalena Szymańska

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
12. grudzień 2024 06:15