StoryEditorWiadomości rolnicze

Czy stać nas na palenie słomy?

26.09.2016., 13:09h
O możliwościach wykorzystania słomy do produkcji energii elektrycznej rozmawiano na posiedzeniu połączonych sejmowych Komisji Rolnictwa, Środowiska i Energii. Zdania na ten temat były jednak podzielone.

W opinii resortu energetyki, zasoby słomy i odpadów rolniczych mogą i powinny być wykorzystywane do produkcji prądu. Rachunek ekonomiczny przemawia jednak za tym, by surowce te były wykorzystywane lokalnie i w sposób rozproszony. Powstała niedawno na potrzeby ustawy o odnawialnych źródłach energii definicja „biomasy lokalnej” precyzuje, iż biomasa taka może być produkowana w promieniu 300 km od instalacji dedykowanej do jej spalania. Definicja ta budzi pewne zastrzeżenia rolników i producentów peletu, bo nie wyklucza importu biomasy zza naszej wschodniej granicy, ale eliminuje całkowicie możliwość importu biomasy z innych odległych rejonów, np. łupin kokosowych z Afryki.

W opinii resortu rolnictwa, wykorzystanie słomy na cele energetyczne może dotyczyć wyłącznie nadwyżek. W ostatnich latach zużycie odpadów rolniczych i leśnych na ten cel wynosiło 5–7 mln ton w skali roku. Roczna produkcja słomy zależy od warunków pogodowych. W tym roku jest to około 30 mln ton. 40% rocznej produkcji, czyli około 12 mln ton wykorzystywane jest jako ściółka w budynkach inwentarskich, 12% (a więc 3,5 mln t) jest jako pasza dla zwierząt, zaś 1 mln ton do produkcji podłoży używanych w hodowli pieczarek i boczniaków. Resztę rolnicy zagospodarowują na polach, by poprawić bilans organiczny gleby. Jak stwierdził Zbigniew Babalski, podsekretarz stanu w resorcie rolnictwa, ministerstwo opowiada się przede wszystkim za wykorzystywaniem słomy na cele rolnicze, ale nie widzi problemu, by jej nadwyżki trafiały do energetyki.

Odmiennego zdania byli obecni na obradach naukowcy. Grupa specjalistów z warszawskiej SGGW, którym przewodził prof. Stanisław Kaniszewski dowodziła, że spalanie słomy to marnotrawstwo. Słoma zawiera tak dużo wilgoci, że potrzeba ogromnej ilości energii do jej odparowania. Ilość energii uzyskiwanej w trakcie jej spalania jest w tym procesie znikoma. Z zaprezentowanych wyliczeń wynika, że z 1 tony słomy udaje się wytworzyć tyle samo energii co z 400 kg węgla, ale przy okazji do atmosfery trafia 600 kg wody. Grupa naukowców zaprezentowała wyniki badań nad wykorzystaniem słomy do produkcji organiczno-mineralnych nawozów. W tej przełomowej technologii rozwłókniona słoma zostaje zaimpregnowana nawozem i trafia do gleby. Nawożona w ten sposób gleba nie traci wilgoci. W dodatku rozdrobniona słoma w ciągu 1–2 lat przekształca się w próchnicę.

Dr Jacek Nowak argumentował z kolei, iż w świetle ostatnich badań, tradycyjne rolnictwo ma przed sobą najwyżej 60 lat. Jeśli bowiem degradacja gleby będzie postępować w tym samym tempie co obecnie, ziemia w końcu przestanie rodzić.

 – Przez setki lat materia organiczna wędrowała z pola do gospodarstwa, ale potem na nie wracała. Ten cykl został przerwany i zaledwie ułamek resztek pożniwnych, słomy i mikroelementów pozostaje w glebie – mówił Nowak. – Stosowanie nawozów sztucznych tylko maskuje postępującą degradację gleb. W ciągu 40 lat ubyło nam 40% próchnicy z pól. Podstawą rolnictwa powinno być nawożenie organiczne, a słoma jest podstawowym czynnikiem służącym do odtworzenia gleby.

Niestety, swojego stanowiska w tej kwestii nie zaprezentowało Ministerstwo Środowiska. Z przesłanej komisjom odpowiedzi wynikało, że resort ten nie dostrzegł potrzeby wypowiadania się na poruszane tematy, bowiem wykraczają one poza jego kompetencje. Na sali zabrakło również rolników i producentów biomasy, którzy z pewnością mieliby tu wiele do powiedzenia.

Grzegorz Tomczyk

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
29. kwiecień 2024 01:42