Ukraina musi dostosować swojego rolnictwa do standardów unijnych, aby przystąpić do UE
O tym, co trzeba zrobić i jak zabezpieczyć unijne rolnictwo, rozmawiano podczas VIII Forum Rolników i Agrobiznesu, które z inicjatywy „Top Agrar Polska” 28 listopada odbyło się w Poznaniu.
Wśród ekspertów, polityków i rolników panuje zgodność co do tego, że Ukraina nie może być członkiem Unii Europejskiej, jeśli nie dostosuje swojego rolnictwa do standardów unijnych, a o ochronę unijnych rolników powinien zadbać unijny komisarz ds. rolnictwa.
– Wejście Ukrainy do Unii Europejskiej jest zasadne i korzystne, zwłaszcza w kontekście bezpieczeństwa. Nie może ono jednak odbyć się kosztem europejskich rolników. Potrzebne jest wypracowanie narzędzi, które ochronią ich interesy – mówił Pekka Pesonnen, sekretarz generalny Copa-Cogeca.
W podobnym tonie wypowiadał się Artur Balazs, były minister rolnictwa, przewodniczący kapituły Europejskiego Funduszu Rozwoju Wsi Polskiej.
Z unijnej pomocy nie korzystają biedni ukraińscy rolnicy, tylko gigantyczne agroholdingi
– Ukraina jest w trakcie ciężkiej, dramatycznej wojny. Musimy ją wspierać. Nie można jednak jednocześnie zniszczyć rolnictwa w Polsce i w pozostałych krajach przyfrontowych, a idąc dalej – bezpieczeństwa żywnościowego Unii Europejskiej. Nie przygotowujecie naszych rolników do zderzenia się z potężnym ukraińskim rolnictwem, które jest w rękach kapitału zachodniego. Obecne rozwiązania powodują, że z unijnej pomocy nie korzystają biedni ukraińscy rolnicy, a 12 największych agroholdingów, z których każdy dysponuje powierzchnią na poziomie 0,5 mln ha i większą. Gros kapitału tych koncernów to największy biznes Europy Zachodniej. To tam płyną unijne pieniądze – zwracał się do unijnego komisarza ds. rolnictwa Artur Balazs.
Były minister rolnictwa podkreślał, że nasi rolnicy muszą dopłacać do produkcji zbóż, a epizodyczna pomoc publiczna w postaci dopłat do sprzedanych zbóż i zakupu nawozów niczego nie zmienia.
Wywołał też temat nakładania na unijnych rolników nowych obowiązków w ramach WPR i Europejskiego Zielonego Ładu, które w żaden sposób nie przenoszą się na ukraińskie rolnictwo i kryteria, jakie są po tamtej stronie.
Balazs: unijni i polscy rolnicy muszą spełniać wiele kosztownych wymogów. Ukrainę zwolniono z tych norm
– W sytuacji kiedy na unijnych rolników nakłada się coraz więcej obowiązków dotyczących bezpieczeństwa żywności, dobrostanu zwierząt, co bardzo dużo nas kosztuje, Ukrainę zwolniono z przestrzegania jakichkolwiek norm. Walczę o to, żeby kryteria konkurencji były równe i żebyśmy nad tym panowali – zaznaczał Balazs. – Panie komisarzu, jeśli pan chce zostawić po sobie jakiekolwiek dobre wrażenie, musi być pan w tej sprawie stanowczy. Najbliższy czas powinniśmy wykorzystać na to, by wyrównywać kryteria konkurencji. Jeśli nie uporządkujemy handlu z Ukrainą, tj. z wielkimi rolniczymi holdingami, za którymi stoi ogromny kapitał, unijne i polskie rolnictwo tego nie wytrzymają. Musi pan przedstawić koncepcję wymiany handlowej z Ukrainą, trzeba nałożyć kwoty eksportowe. Bez tego absolutnie nie da się z takim potencjałem konkurować. Jeśli to się nie uda, lepiej podać się do dymisji, niż firmować swoim nazwiskiem scenariusz, który zniszczy europejskie rolnictwo – grzmiał były minister rolnictwa.
Ardanowski boi się, że wejście Ukrainy do UE w obecnych warunkach zniszczy polskie i unijne rolnictwo
Obecną politykę Unii Europejskiej wobec rolnictwa ukraińskiego skrytykował również Jan Krzysztof Ardanowski, były minister rolnictwa. Jego zdaniem prowadzi ona jedynie do wspomagania dużych koncernów z obcym kapitałem, które nie tylko pasożytują na ukraińskich rolnikach, ale także na tamtejszym państwie, ponieważ nie płacą podatków. Ardanowski nie wyobraża sobie, aby Ukraina weszła w struktury Unii. W jego opinii doprowadzi to do zniszczenia unijnego rolnictwa.
Podobnie jak Balazs, Ardanowski zgadza się z wypowiedzią Roberta Telusa, byłego ministra rolnictwa, który zwrócił uwagę, że Polska musi zrobić wszystko, aby tranzyt ukraińskich towarów rolnych przez Polskę był jak największy, otwarty i dynamiczny. Zwrócił jednak uwagę na ważną kwestię – powinniśmy pomagać w tranzycie, pod warunkiem że jesteśmy do tego przygotowani.
Plewa: dlaczego polskie władze nie wspierają naszego kapitału, aby inwestował w rolnictwo na Ukrainie?
W opinii Jerzego Plewy z Team Europe mocno demonizujemy kwestie związane z Ukrainą.
– Ukraina ma duży potencjał, jeśli chodzi o produkcję roślinną, szczególnie zboża, w których jest niewątpliwie liderem, ale eksportuje, patrząc na dane jeszcze sprzed wojny, produkty warte 27,1 mld dolarów. Dla porównania: polski eksport w tym roku na Ukrainę jest warty 50 mld euro. Polska jest więc eksporterem netto na Ukrainę – wyliczał ekspert.
Jerzy Plewa przypomniał również, że o zawieszeniu stawek celnych na eksport produktów rolnych z Ukrainy, które rozregulowało rynek zbóż i rzepaku w krajach przyfrontowych, zadecydowały rządy wszystkich krajów członkowskich oraz wszyscy europarlamentarzyści. Nie była to więc, jak się często w Polsce mówi, decyzja polityczna.
– Obecnie 60% wartości ukraińskiego eksportu stanowią produkty rolne, dlatego Ukrainie tak bardzo zależy na tym eksporcie. Jeśli chodzi o udział kapitału zagranicznego w tamtejszym rolnictwie, sięga on poziomu około 10% i jest to kapitał amerykański, duński. Warto postawić sobie pytanie: dlaczego nie polski, skoro na Ukrainie jest do zrobienia tak duży biznes? Dlaczego nasi politycy nie ułatwiają kontaktów i współpracy polskiego przemysłu, który jest niewykorzystany, aby na tym zarobić? – podkreślał Plewa.
Warto skopiować rumuński sposób na handel zbożem z Ukrainą?
Jerzy Plewa zwracał także uwagę na to, żeby rolnicy nie łudzili się, że wprowadzone czasowe zakazy importu wybranych produktów rolnych będą trwałe i że mają one wpływ na to, co obecnie dzieje się na krajowym rynku zbóż. Sceptycznie wypowiadał się też w kwestii koalicji krajów przyfrontowych, o której z kolei bardzo pozytywnie mówił Robert Telus.
– Trudno tutaj mówić o jakiejkolwiek koalicji. Wystarczy spojrzeć na to, co robi Rumunia. Znalazła inne rozwiązanie niż zakaz importu. Wypracowano je z Komisją Europejską w taki sposób, że również Ukraina się na to zgodziła. Zamiast zakazu wprowadzono ułatwienia eksportowe, uzyskano dodatkowe środki na infrastrukturę z Unii Europejskiej po to, by budować głównie infrastrukturę portową. A na dodatek doszli do porozumienia w kwestii wspólnych odpraw celnych, żeby nie było sporów, co spełnienia wymogów jakościowych. Ponadto Ukraina ma też takie porozumienie z Rumunią, że certyfikuje eksport, więc jeśli się okaże, że eksport się zbliża do poziomu zagrożenia, może go zatrzymać – tłumaczył Plewa.
Zdaniem eksperta rozwiązanie rumuńskie jest lepsze niż zakaz importu, który tak naprawdę może odbić się negatywnie na eksporcie polskiej żywności, w którym jesteśmy bardzo dobrzy. Plewa skrytykował też bierność naszego rządu w kwestii tego, co dzieje się obecnie na naszej granicy z Ukrainą.
Polscy rolnicy dostaną mniej dotacji na rozwój gospodarstw. A i dopłaty bezpośrednie nie będą wysokie
W kontekście konkurencyjności naszego rolnictwa ważne jest również, jak zaznaczał Plewa, że w obecnej perspektywie finansowej Polska otrzymała dużo mniej pieniędzy na rozwój obszarów wiejskich.
– Polska doświadczyła największych cięć, jeśli chodzi o rozwój obszarów wiejskich. Jest teraz trzecim krajem pod względem wielkości funduszy, a była pierwszym. Mamy więc bardzo mało środków na modernizację i inwestycje. Rolnicy przekonają się też niebawem, ile faktycznie otrzymają dopłat bezpośrednich i że nie będzie to równe unijnej średniej – tłumaczył ekspert z Team Europe.
Plewa zwrócił uwagę, że obecna sytuacja z Ukrainą jest wyjątkowa, bo kraj jest w stanie wojny, zerowe cła zostały przedłużone na kolejny rok, tym samym faktycznie Ukraina została dopuszczona do jednolitego rynku bez wymogu spełnienia jego standardów, ale jest to sytuacja tymczasowa. W przyszłości tak być nie może.
Wojciechowski: w Unii jest wiele rozbieżnych interesów i wielu polityków nie patrzy z sympatią na rolnictwo
Do zarzutów dotyczących niedbania o interesy rolników w kontekście kryzysu wojennego odniósł się Janusz Wojciechowski.
– Niektórym się wydaje, że Unia Europejska składa się z samych przyjaciół, a do tego wszyscy są przyjaciółmi Polski i że wszystkie państwa członkowskie mają jednakowy interes, ale tak nie jest. Po pierwsze, samo rolnictwo w unijnej polityce nie jest postrzegane przez wszystkich przyjaźnie. Na arenie unijnej bardzo silne są głosy na temat likwidacji wsparcia rolnictwa i o każdą sprawę dotyczącą rolnictwa trzeba mocno walczyć – przekonywał Wojciechowski.
W jego opinii, gdyby unijnym komisarzem ds. rolnictwa nie był Polak, o wprowadzeniu zakazu importu produktów rolnych z Ukrainy nie byłoby nawet mowy.
– W Europie nie wszystkim przeszkadza import z Ukrainy. Na rękę jest on Hiszpanii, Niderlandom. Tamtejsi rolnicy potrzebują i chcą taniego ziarna dla produkcji zwierzęcej. Hiszpanie mają ponad 600 sztuk świń/100 ha, Polska – 70, a Ukraina zaledwie 14. Realia są takie, że większość krajów potrzebuje taniego ukraińskiego ziarna, zwłaszcza kukurydzy, bo ma przewagę w hodowli. Głównym argumentem, aby ten zakaz jednak wprowadzić, było to, że w ciągu 7 miesięcy 2022 roku import z Ukrainy do Unii Europejskiej wzrósł o 6 mld euro, w tym o 5 mld do 5 krajów przyfrontowych łącznie, w tym do Polski o 2 mld euro. Gdybyśmy to porównali z wartością importu rolnego z Mercosurem, to łącznie jest to wartościowo 3 razy więcej – tłumaczył Wojciechowski.
Na jakich warunkach Ukraina będzie mogła przystąpić do UE?
Komisarz przyznaje, że wprowadzenie zakazu pomogło rolnikom, ale nie rozwiązuje wszystkich problemów związanych z Ukrainą, także tych z jej przyszłym członkostwem w Unii Europejskiej, do którego została zaproszona.
Janusz Wojciechowski poinformował, że w związku z rozpoczęciem negocjacji akcesyjnych zgłosił już postulaty dotyczące między innymi ograniczenia możliwości korzystania z dopłat bezpośrednich przez duże ukraińskie koncerny oraz zobowiązania Ukrainy do przestrzegania unijnych norm i standardów produkcji rolnej.
Z jego relacji wynika, że przedstawił Komisji Europejskiej trzy warunki dotyczące rolnictwa, które powinny być spełnione przy akcesji. Po pierwsze, to tak zwany caping, czyli redukcja płatności dla dużych gospodarstw. Unijne fundusze nie mogą trafić do agroholdingów. Po drugie, muszą być zachowane klauzule bezpieczeństwa, które pozwolą zareagować w sytuacji, gdyby przywóz jakichkolwiek towarów z Ukrainy do UE był nadmierny. Po trzecie natomiast, muszą być wprowadzone odpowiednio długie okresy przejściowe – akcesja nie może być szokiem.
Przetarg na dzierżawę portu zbożowego w Gdyni wywołuje emocje
Dużo emocji wśród uczestników debaty wywołał poruszony przez Artura Balazsa temat niedawnego przetargu na trzydziestoletnią dzierżawę terminala zbożowego w Gdyni. Przetarg został rozstrzygnięty, ale umowa nie została jeszcze podpisana.
– Jeśli wydzierżawiamy go największemu operatorowi na światowym rynku zbóż, tj. firmie Vitarra, będziemy absolutnie uzależnieni od operatora, który steruje całym światowym rynkiem zbóż. Ten terminal jest jedynym w Polsce, który może przyjmować statki o pojemności powyżej 50 000 ton, a przy niewielkiej modernizacji mogą być na nim ładowane dwa statki jednocześnie. Budowa nowego terminala trwa kilka lat. Jeśli ta umowa zostanie podpisana, handel naszym zbożem zostanie kompletnie wyeliminowany. Nie można do tego dopuścić – przekonywał Balazs, zadając jednocześnie pytanie Robertowi Telusowi, czy znany mu jest ten temat i czy jako minister rolnictwa maczał w tym place.
Robert Telus mówił, że zgłosił ten przetarg do komitetu bezpieczeństwa kraju jako zagrażający bezpieczeństwu żywnościowemu kraju. Według niego KBK pracuje nad tym, aby ten terminal przejęła spółka państwowa.
Wojciechowski chce stworzyć fundusz kryzysowy dla rolnictwa
Janusz Wojciechowski poruszył również kwestie przyszłości Wspólnej Polityki Rojnej. Jednym z głównych jej kierunków ma być bezpieczeństwo żywnościowe. Do końca swojej kadencji chce jeszcze uzyskać od KE jasne deklaracje dotyczące przyszłego finansowania WPR, bo te kwestie nie są jeszcze jasne. Obecne fundusze na rolnictwo to jest zaledwie 0,4% unijnego PKB. Wojciechowski jest przekonany, że trzeba te proporcje poprawić. Będzie domagał się też utworzenia III filaru WPR, tj. funduszu na pomoc w sytuacji kryzysowej, tj. katastrof naturalnych, których nie obejmuje żadne ubezpieczenie, kryzysów związanych z chorobami ludzi, jak np. ostatnia pandemia, oraz zwierząt (ASF, ptasia grypa itp.). Filar III powinien obejmować także zagrożenie wywołane kryzysem wojennym.
Magdalena Szymańska