StoryEditorASF

Przez spóźnione działania wciąż jesteśmy o krok za wirusem ASF

28.03.2018., 18:03h
Brak wypłaty odszkodowań za zlikwidowane z powodu ASF stada, brak skutecznego odstrzału dzików, brak wystarczającej liczby pracowników w Inspekcji Weterynaryjnej. Tak zapewne brzmiałaby odpowiedź rolników zapytanych o to, co robi się w kraju w ramach walki z afrykańskim pomorem świń.
W pierwszych dniach marca potwierdzono prawie 100 przypadków afrykańskiego pomoru świń u dzików. Tydzień później wystąpiło 38 kolejnych przypadków. Zwierzęta znajdowały się na terenie woj. mazowieckiego, podlaskiego, warmińsko-mazurskiego i lubelskiego. Najwięcej przypadków odnotowano u padłych dzików. U większości z nich stwierdzono obecność wirusa, jednak u niewielkiego odsetka odstrzelonych zwierząt w woj. lubelskim znów stwierdzono obecność przeciwciał. Oznaczałoby to, że wirus może przetrwać dłużej, skoro zwierzęta zdążyły wytworzyć przeciwciała. W sumie mamy już łącznie 1664 przypadki ASF w kraju z czego 770, czyli blisko połowa, pojawiła się od początku tego roku. Dziki z wirusem ASF stwierdzane są też w coraz większej liczbie w stolicy.

Myśliwi a ASF

Służby przekonują, że na obszarach zagrożenia afrykańskim pomorem świń trwa przeczesywanie terenu przez żołnierzy w poszukiwaniu padłych dzików. Ale to nie wystarczy. Trzeba jeszcze prowadzić skuteczny odstrzał tych zwierząt. Do tej pory kraje, w których pojawiał się wirus afrykańskiego pomoru świń, miały do czynienia ze zwalczaniem go w stadach trzody chlewnej. Jako pierwsi zdobywamy doświadczenie w rozprzestrzenianiu się choroby u dzików. Na początku eksperci przekonywali, że nie ma sensu odstrzelać dzików, gdyż wirus zabije je szybciej niż niejeden myśliwy, a odstrzał spowoduje tylko, że będą się przemieszczać na dalsze odległości. Teraz wiemy, że gęstość populacji dzików ma znaczenie w rozprzestrzenianiu się choroby i należy dążyć do tego, aby było ich jak najmniej.

Komisja Europejska opublikowała broszurę, w której przedstawia najważniejsze zadania myśliwych, które mogą pomóc w opanowaniu problemu występowania afrykańskiego pomoru świń u dzików w Europie. Myśliwi mogą bowiem mieć zarówno pozytywny, jak i negatywny wpływ na sytuację epizootyczną związaną z występowaniem ASF. Z jednej strony powinni wspierać walkę z ASF między innymi poprzez realizację planów łowieckich, ograniczanie populacji dzików, monitorowanie stanu ich zdrowia oraz udział w poszukiwaniach padłych zwierząt. Z drugiej strony można wymienić negatywne aspekty ich działań, jak chociażby potencjalne ryzyko szerzenia się afrykańskiego pomoru świń poprzez bezpośredni kontakt z chorymi zwierzętami lub ich zwłokami, kontakt z przedmiotami skażonymi wirusem, poprzez karmienie zwierząt mięsem lub produktami pochodzącymi z zakażonych zwierząt, niedozwolone pozostawianie skażonych patrochów w lesie.



  • Zasady bioasekuracji  zostały rozszerzone na cały kraj. Czy jednak Inspekcja Weterynaryjna przy obecnym stanie kadrowym jest w stanie przeprowadzić szybko i sprawnie kontrole tak dużej liczby stad świń?
Jak podkreśla Komisja Europejska, dla ograniczenia problemu ASF na terenie Unii konieczna jest lepsza współpraca myśliwych i organizacji łowieckich z rolnikami. Jej zdaniem, aby skutecznie walczyć z pomorem należy:
  1. współpracować z właściwymi władzami w sytuacji znalezienia padłego dzika;
  2. przed opuszczeniem danego obszaru czyścić i dezynfekować posiadany sprzęt, odzież, pojazdy i trofea myśliwskie;
  3. patroszenia odstrzelonych dzików dokonywać w wyznaczonych miejscach;
  4. ograniczać zagęszczenie dzików na obszarach, które nie zostały jeszcze dotknięte chorobą;
  5. przez cały rok nie karmić dzików.


Będzie problem z kontrolami?


W strefach ASF trwają kontrole w gospodarstwach, gdzie utrzymywane są świnie, pod kątem przestrzegania zasad bioasekuracji. Obowiązujące od ponad trzech tygodni przepisy dotyczące bioasekuracji na terenie całego kraju wymagają kontroli spełnienia tych wymagań przez Inspekcję Weterynaryjną także na pozostałym obszarze. Inspektorzy póki co jeszcze nie wyruszyli w teren, aby sprawdzić pod tym względem gospodarstwa na terenach poza strefą zagrożenia wirusem. Może się okazać, że będzie to plan trudny do zrealizowania.

Pracownicy Inspekcji Weterynaryjnej już zwrócili się o pomoc w liście otwartym do premiera, gdyż uważają, że bez natychmiastowego wzmocnienia kadrowego i finansowego Inspekcji Weterynaryjnej nie będzie możliwe skuteczne zwalczanie afrykańskiego pomoru świń. Najpoważniejszym problemem, ich zdaniem, jest zbyt duża liczba realizowanych zadań w stosunku do posiadanych zasobów kadrowych, niskie zarobki oraz brak możliwości zatrudnienia nowych pracowników. Wszystko to stawia pod znakiem zapytania realizację programu bioasekuracji.

Jak wyliczają służby weterynaryjne, do skontrolowania jest około 230 tysięcy gospodarstw, a IW w 2017 roku wykonała łącznie 140 tys. kontroli. Można sobie łatwo wyobrazić, jak zwiększona liczba zadań wpłynie na funkcjonowanie tej służby i realizację walki z ASF. Dlatego pracownicy Inspekcji  Weterynaryjnej apelują przede wszystkim o wzrost zatrudnienia i wynagrodzenia do poziomu 1,5 średniej krajowej, gdyż niskie zarobki sprawiają, że lekarze odchodzą z pracy.

A kontrole są konieczne, gdyż pomimo nagłaśniania problemu i zagrożenia, jakim jest afrykański pomór świń, wciąż mamy do czynienia z nielegalnym utrzymywaniem świń. Tak jakby rolnicy nie zdawali sobie sprawy, że mogą przyczyniać się sami do rozprzestrzeniania się wirusa ASF na danym terenie. Takie przypadki niestety wciąż mają miejsce. Na początku marca w jednym z gospodarstw na terenie gminy Mrągowo pracownicy Inspekcji Weterynaryjnej wspólnie z policjantami ujawnili nielegalnie utrzymywane świnie oraz wiele nieprawidłowości związanych z ich zabezpieczeniem przed zagrożeniem związanym z ASF. Zwierzęta oczywiście nie były zgłoszone do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.

Spóźniona zapora

Producenci trzody chlewnej skarżą się natomiast, że rząd robi wszystko, aby nie wypłacić im odszkodowań po wystąpieniu ogniska ASF w gospodarstwie. Ich zdaniem, inspektorzy szukają luki w zabezpieczeniach chlewni i przestrzeganiu zasad bioasekuracji bądź nieprawidłowości w dokumentacji sprzed lat. Według nich rząd nie ma pieniędzy na rekompensaty i dlatego szuka się byle pretekstu, aby rolnik nie dostał odszkodowania. Planuje się natomiast wydać środki z budżetu państwa na budowę ogrodzenia na wschodniej granicy Polski. Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi przygotowało opublikowany na początku marca projekt uchwały Rady Ministrów w sprawie budowy ogrodzenia z ocynkowanej siatki, które ma stanąć na granicy Polski z Obwodem Kaliningradzkim, granicy polsko-białoruskiej i polsko-ukraińskiej.




Zapora ma zapobiegać migracji dzików ze Wschodu i w ten sposób rozprzestrzenianiu się wirusa ASF. Jak podano w projekcie, ogrodzenie ma mieć wysokość około dwóch metrów. Budowa ma kosztować 129 mln zł, a razem ze wszystkimi kosztami utrzymania ma to być 235 mln zł. Ogrodzenie będzie miało łączną długość 1 tys. 173 km i ma powstać w latach 2018–2020.

Tymczasem organizacje rolnicze wypowiadają się krytycznie o budowie ogrodzenia. Planowana budowa zapory na granicy wschodniej jest według nich przedsięwzięciem mocno spóźnionym, a wszelkie działania dotyczące walki z afrykańskim pomorem świń powinny obecnie skupić się na zahamowaniu dalszej ekspansji wirusa w głąb kraju. Między innymi sejmik woj. lubelskiego apeluje do rządu o zaniechanie budowy zapory na granicy wschodniej i o udzielenie w to miejsce wsparcia rolnikom, którzy utracili swoje stada na skutek choroby. Przekonują oni, że obecnie nie można dać gwarancji, że ogrodzenie, którego budowa będzie trwała 3–4 lata, przyczyni się w jakikolwiek sposób do zahamowania rozprzestrzeniania się wirusa ASF, który swoim zasięgiem objął już niemal cały obszar kraju po wschodniej stronie Wisły i powoli przemieszcza się w kierunku zachodnim.

Dominika Stancelewska
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
28. kwiecień 2024 02:08