StoryEditorInterwencja

Rolnicy i mieszkańcy wsi przeciwko przetwórni śmieci w Zawadach

31.01.2022., 14:01h
Mieszkańcy kilkunastu miejscowości położonych w pobliżu Zawad w gminie Liw są przeciwni budowie zakładu produkcji olejów i karbonizatu. Kilku producentów mleka dostarczających surowiec do firmy Mleks zwróciło się do nas z prośbą o interwencję w tej sprawie.

Obawiają się o swoje zdrowie. Chcą zablokkować inwestycję

Mieszkańcy Zawad i okolicznych miejscowości uważają, że inwestycja może źle wpłynąć na ich zdrowie, środowisko, a także rolnictwo. 29 listopada 2021 r. wszczęto postępowanie w sprawie decyzji o budowie zakładu produkcji olejów i karbonizatu w gminie Liw.

W połowie grudnia 2021 r. mieszkańcy gmin Liw i Korytnica zebrali się w świetlicy wiejskiej w Zawadach, aby podzielić się z mediami swoimi obawami dotyczącymi tego zakładu.

Chcemy zablokować tę inwestycję, którą nazywam spalarnią śmieci Europy. Prawdopodobnie wsadem do niej mają być śmigła wiatraków, panele fotowoltaiczne i opony. Na Zachodzie te urządzenia są wymieniane. Obawiamy się, że inwestycja bezpośrednio zagraża rolnictwu – powiedział Mirosław Sopiński z Popielowa.

Obawy o dalsze funkcjonowanie swojego gospodarstwa wyraził także inny producent mleka.

– Nie wiemy, co będzie po uruchomieniu zakładu. Mamy gospodarstwa mleczne, kosimy trawy, sporządzamy kiszonki. Krowy to zjedzą i wyprodukują mleko. Rozmawialiśmy o tej inwestycji w naszych mleczarniach, które zadeklarowały, że się tą sprawą zajmą, ponieważ może ona przysporzyć nam sporo problemów – powiedział Krzysztof Jaszczur z Zawad.

W spotkaniu uczestniczył Mieczysław Jaszczur, sołtys Zawad i przewodniczący rady gminy Liw.

– 29 listopada 2021 roku wpłynął do urzędu gminy raport o oddziaływaniu na środowisko. Kiedy się o tym dowiedziałem, powiadomiłem okolicznych sołtysów i zorganizowaliśmy wspólne spotkanie – wyjaśniał Jaszczur.

Mieszkańcy sprzeciwiają się tej inwestycji

Mirosław Sopiński, Krzysztof Jaszczur i Maciej Kodym zgodzili się reprezentować mieszkańców w sprawie inwestycji w Zawadach.

– Jako reprezentacja mieszkańców wysłaliśmy do wszystkich możliwych urzędów i instytucji petycję, w której sprzeciwiamy się tej budowie. Każda wieś złożyła do gminy swój protest w tej sprawie – powiedział Mirosław Sopiński.

Kilka dni później w świetlicy wiejskiej w Zawadach odbyło się spotkanie z prezesem spółki, która chce zbudować kontrowersyjny zakład. Uczestniczyli w nim Bogusław Szymański, wójt gminy Liw, oraz Łukasz Komorowski, przewodniczący Solidarności RI powiatu węgrowskiego i delegat na Walne Zgromadzenie Mazowieckiej Izby Rolniczej.

Inwestor uspokaja

– Doszły mnie słuchy, że chcemy zrobić tutaj jakąś spalarnię. Żadnej spalarni nie będzie i nie planujemy budować takich instalacji. Świat idzie do przodu i cały czas opracowywane są nowe technologie przetwarzania odpadów plastikowych. Jedną z nich jest piroliza. Plastik, z którym się na co dzień spotykamy, produkowany jest z ropy, a piroliza jest odwróceniem tego procesu, czyli z plastiku produkujemy olej opałowy, z którego z powrotem możemy produkować ropę czy benzynę. Piroliza przebiega w warunkach beztlenowych, czyli różni się od spalania, w którym wykorzystujemy tlen, mamy kocioł, komin i to wszystko nam się ulatnia. W przypadku pirolizy tego nie ma, bo wytwarzany gaz jest spalany bezpośrednio w instalacji i z niego produkowane są energia elektryczna i ciepło do procesów technologicznych. W zależności od temperatur możemy uzyskiwać albo gaz, albo olej do produkcji paliw. Ta instalacja przetwarza wszelkiego rodzaju tworzywa sztuczne, czyli to, co mamy dostępne w naszych gospodarstwach, a z czym jest duży problem – powiedział prezes.

Przedstawiciel spółki stwierdził, że jest to mała instalacja, z zapotrzebowaniem na substrat do 40–50 ton na dobę. Przedstawił przy tym zdjęcie zrobione wewnątrz pustej hali i zdjęcie obiektu od zewnątrz, które przypominało raczej grafikę komputerową niż fotografię.

Uczestnicy zebrania w świetlicy zarzucili prezesa pytaniami

Skąd będą pochodzić odpady – z zagranicy czy z Polski? – pytał jeden z uczestników spotkania.

To instalacje do przetwarzania lokalnych surowców, maksymalny promień to będzie 60–70 km. Z większego promienia nie ma sensu zwozić ze względu na koszty transportu – odpowiedział prezes.

– Powiedział pan 40 do 50 ton, czyli sporo pan się pomylił, ponieważ w raporcie jest 60 ton dziennie. Taka ilość z odległości 60–70 km nie jest realna. Wystarczyłoby wam surowca na jeden lub dwa dni. Będziecie ściągać surowiec z odległości 600 km – ripostował Mieczysław Jaszczur.

Co stanie się z przywiezionym tutaj materiałem, jeśli firma zawiesi działalność? Obserwujemy pożary składowisk odpadów. Ich utylizacja zostaje na barkach gminy – pytała mieszkanka gminy Liw.

– Zdarza się tak, kiedy inwestycje nie są właściwie przygotowane – odpowiedział prezes. – Opinie w tej sprawie musi wydać sanepid i RDOŚ. Jeżeli będą negatywne, do inwestycji nie dojdzie – odpowiedział wnioskodawca.

– Pan prezes powiedział, że nie będzie składowiska śmieci. Hala produkcyjna ma zajmować powierzchnię 25 arów, czyli 2,5 tys. m2, pod plac manewrowy przewiduje się ok. 20 arów. Dlaczego więc pod całą inwestycję przeznaczacie 1,5 ha? Czy za rok lub dwa dokumentacja nie zostanie zmieniona i nie powstanie tam wysypisko śmieci? – zapytał ponownie Mieczysław Jaszczur.

Projektant musiał na działce zmieścić wszystkie wymagane elementy inwestycji, uwzględniając przy tym tereny zielone, dlatego wyszła taka powierzchnia działki. Z drugiej strony na wysypiska śmieci potrzebne są zupełnie inne pozwolenia – odpowiedział prezes.

– Nie usłyszałem odpowiedzi na pytanie – jak będzie rozwiązywane to, że dziennie przywieziecie 60 ton odpadów, a przerobicie 10 ton? – drążył Jaszczur.

– To zależy, jaka będzie kaloryczność surowca. Przywieziony zostanie konkretny asortyment odpadów i albo dozowane będą zużyte opony, albo butelki plastikowe. Zawsze podaje się maksymalne wartości i w zależności od kaloryczności może to być 10 ton, a równie dobrze może to być 25 ton – odpowiedział prezes.

60 t odpadów na dobę, ale tylo 10 t będzi spalanych?

Głos w sprawie zabrał także Łukasz Komorowski.

– To, co pan opowiada, nie trzyma się kupy. Powiedział pan, że odpadów potrzeba 60 ton na dobę, a spalane będzie 10 ton i twierdzi pan, że nie będzie składowania. Utajnia pan, kto jest inwestorem. Na pytanie o dokładną lokalizację podobnej instalacji nie odpowiada pan. Ludzie chcieliby tam pojechać i zobaczyć, jak funkcjonuje. Obiecuje pan zorganizowany wyjazd, ale wtedy wszystko będzie tam posprzątane, a mieszkańcy chcieliby zobaczyć, jak to wygląda na co dzień. Przy dzisiejszej frekwencji widać, że społeczeństwo nie życzy sobie tej inwestycji i powinni to państwo uszanować – przekonywał Komorowski.

– Projekt w Wielkopolsce jest na etapie rozruchu i za dwa – trzy miesiące ta hala będzie wyglądać inaczej – padła odpowiedź.

– Nie zgadzamy się na tę inwestycję i nie odpuścimy – zapowiedzieli mieszkańcy.

Kilka dni po spotkaniu zadzwonili do naszej redakcji rolnicy z gminy Liw, dziękując za pomoc w zablokowaniu inwestycji. Poinformowali nas, że wnioskodawca wycofał złożone gminie dokumenty. 3 stycznia br. ukazało się obwieszczenie o wydaniu decyzji o umorzeniu postępowania w sprawie budowy zakładu produkcji olejów i karbonizatu w Zawadach.

Józef Nuckowski
fot. J. Nuckowski

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
26. kwiecień 2024 10:54