StoryEditorList do redakcji

List do redakcji: Dokąd zmierza produkcja zwierzęca?

13.08.2019., 13:08h
"Koszty środków do produkcji rolniczej nieustanie rosną, natomiast my jako rolnicy za płody rolne czy żywiec otrzymujemy kwoty często nieodzwierciedlające rzeczywistości i poniesionych nakładów." - tymi słowami rozpoczyna się nadesłany do naszej redakcji list przez młodego rolnika, Marcina Konicza.
Dla porównania: ceny trzody chlewnej  20 lat temu (czyli przed akcesją do UE) były przez pewien czas na poziomie takim jak dziś, czyli 5–5,5 zł/ kg wagi żywej i na przykładzie mojej rodzinnej gminy funkcjonowała ubojnia (ubój ok.150–200 szt. dziennie) wraz z masarnią w miejscowości Rybno, została zamknięta z powodu braku należności finansowych ze strony różnych odbiorców głównie półtusz, co powodowało utratę płynności rodzinnej firmy wobec rolników. W tym miejscu należy podkreślić uczciwość właściciela, który z własnych oszczędności oraz wyprzedając inne nieruchomości zapłacił rolnikom za zaległe faktury. Natomiast przykład mojej wsi (Jeglia, gm. Rybno, powiat działdowski, woj. warmińsko-mazurskie) jako małej miejscowości, nieco ponad 300 mieszkańców, funkcjonowały dwa punkty skupu żywca, część zwierząt była eksportowana do Rosji, a  każdy praktycznie w swoim gospodarstwie miał zwierzęta kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt szt. – dziś to już historia.
Część osób zrezygnowała z hodowli, inni przekazali grunty w dzierżawę żyjąc z dopłat i zajmując się pracą na etacie, kolejne gospodarstwo z przyczyn rodzinnych zostało sprzedane. Punkty skupu natomiast zlikwidowane, stało się dziwnie i pusto, młodzież wyjechała do miasta i za granicę. Większość rolników zwierzęta odstawia lokalnemu zaufanemu pośrednikowi, który na rynku funkcjonuje od dwudziestu kilku lat. Część jednak kalkulując z czynników ekonomicznych, jak i krótszych terminów płatności, odstawiała i odstawia żywiec mniej zaufanym odbiorcom (Czerniewice, Brodnica, Dąbrówno). Niestety, w najbliższym regionie nie brakuje rolników, którym firmy nie wypłaciły za odstawione bydło i świnie.

Jak wskazują dane z systemu Identyfikacji i Rejestracji Zwierząt, obejmujące liczbę siedzib stad utrzymujących świnie 2015–2018 liczba gospodarstw zajmująca się tym kierunkiem spadła z 244 796 (na 31 grudnia 2015 r.) do 177 216 gospodarstw (na dzień 21 października 2018 r.). Ma to nieodwracalne skutki zarówno dla rolników, jak i gospodarki narodowej poprzez znikanie z rynku mniejszych podmiotów skupowych oraz przetwórczych, które często poprzez nieuczciwe praktyki dużych korporacji i nadmierne wymogi oraz koszty, mają problemy z funkcjonowaniem.

Niestety, żaden z rządów nie zapewnił cen referencyjnych na płody rolne, jak i jasnego prawodawstwa oraz finansowania rolnictwa.

Zagrożenie ASF ma charakter ogólnoeuropejski. Oprócz Polski wirus dotarł także do innych krajów. Zwalczanie ASF to cel publiczny, za który odpowiada cały Rząd Rzeczypospolitej Polskiej. Metoda walki z ASF za koalicji PO-PSL, jak za PiS, w postaci coraz to bardziej rozbudowanych przepisów oraz niewystarczającej ilości środków prowadzą nieustannie do zmniejszenia liczby stad trzody chlewnej w Polsce. Na targach rolniczych w Ostródzie zapytałem publicznie ówczesnego ministra Jurgiela w temacie ASF jako hodowca świń ,,Co państwo robicie dzisiaj, aby zatrzymać rozprzestrzenianie się ASF? Na swoje życzenie wpuściliście ASF do kraju, gdzie on się przesuwał. Nie ogrodzono wschodniej granicy Polski. Niewiele z tym zrobiono. Teraz niby pomaga się rolnikom, ale nie do końca dobrze to wygląda w strefach, w których ASF wystąpił. Chciałbym, aby ASF nie nadciągnął do kolejnych rejonów, bo to spowoduje straty, gdzie pogłowie trzody chlewnej w Polsce coraz bardziej spada’’. Pan minister stwierdził, że wszystko jest w porządku, bo rząd bazuje na prawie UE i rozporządzeniach prawa krajowego. Niestety, PO-PSL, a teraz PiS, nie zabezpieczyli właściwie naszego kraju przed wektorem, jakim są dziki.

Zarządzeniem Prezesa Rady Ministrów powołany został międzyresortowy Zespół do spraw łagodzenia skutków związanych z wystąpieniem przypadków afrykańskiego pomoru świń. W skład zespołu wchodzą sekretarze lub podsekretarze stanu, wyznaczeni przez ministrów: energii, finansów, infrastruktury i budownictwa, obrony narodowej, spraw wewnętrznych i administracji, spraw zagranicznych, środowiska oraz szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Rząd Polski w grudniu 2017 roku zatwierdził projekt ustawy, który w ramach zwalczania afrykańskiego pomoru świń (ASF) przewidywał budowę ogrodzenia (w latach 2018–2021) na wschodniej granicy Polski z Białorusią i Ukrainą  o długości ponad 1 tysiąca kilometrów,  którego koszt budowy szacowany był na ok.130 mln złotych–niestety, płot nie powstał, a z dzikami nadal jest problem w wielu rejonach. Czy Zespół ds. łagodzenia skutków związanych z wystąpieniem przypadków afrykańskiego pomoru świń obecnie działa w interesie rolników, jak też czy w ogóle on działa? Rodzi się pytanie, czy wszyscy rolnicy, którzy mieli wybite stada z tytułu ASF otrzymali rekompensaty? Czy na własną rękę muszą dochodzić praw w sądzie? (tak jak rolnicy ze wsi Dawidy).

Instytut Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej oraz ministerstwo rolnictwa uważają, że najbardziej realną alternatywą dla gospodarstw, które zaprzestały albo rozważają zaprzestanie hodowli trzody chlewnej stanowić może przestawienie się na chów bydła ras mięsnych. Za takim rozwiązaniem przemawiają niskie wymogi środowiskowe bydła ras mięsnych w zakresie budynków gospodarskich oraz ogólnie perspektywy rozwoju hodowli bydła, co jest szansą dla tego kierunku produkcji poprzez rozwijający się eksport wołowiny.

Ale realia są następujące: część zniechęconych producentów trzody chlewnej zajęła się produkcją bydła mięsnego i zderzyła się z  kryzysem na rynku wołowiny –  to jest dramatycznie niskimi cenami żywca wołowego. Rolnicy  sprzedają bowiem bydło  poniżej kosztów produkcji nieco ponad 5 zł/kg wagi żywej. Zagrożeniem dla produkcji polskiej wołowiny jest też umowa z Mercosur podpisana nieroztropnie przez ustępujące władze Komisji Europejskiej.

W planowanym projekcie ustawy odorowej zakłada się, że jeżeli skala produkcji rolniczej przekracza 210 DJP, to taka instalacja musi być odsunięta od budynków mieszkalnych. Resort wychodzi z założenia, że w przedziale od 210 DJP do 500 DJP nowe gospodarstwa będą musiały być odsunięte od budynków mieszkalnych o tyle metrów ile jest dużych jednostek przeliczeniowych. A bardzo duże instalacje powyżej 500 DJP będą mogły być nie bliżej niż 500 metrów od gospodarstw domowych i budynków użyteczności publicznej. Każdy rolnik, który będzie chciał w przyszłości rozbudować swoje gospodarstwo, może napotkać szereg rygorystycznych i surowych przepisów. Ministerstwo środowiska tłumaczy, że projekt powstał z powodu wielu skarg dotyczących jakości powietrza, co faktycznie przeszkadza z reguły miastowym osiedlającym się na polskiej wsi. Zrozumiałe jest wprowadzenie regulacji prawnych dotyczących ferm przemysłowych dużej koncentracji produkcji w jednym miejscu, a w przypadku gospodarstw rodzinnych, polskie prawodawstwo powinno zapewniać stabilny rozwój.

Prezes PiS Jarosław Kaczyński obiecał na konwencji w Kadzidle (Mazowieckie) przed wyborami dodatek co najmniej 500+ do krowy i 100+ do tucznika. Komitet Monitorujący Program Rozwoju Obszarów Wiejskich (PROW) 2014–2020 zgodził się na propozycję zmian w zakresie nowego działania „Dobrostan zwierząt”. O ile w przypadku krów nie mam zastrzeżeń co do podwyższonych standardów, to w przypadku świń natomiast dostęp do wybiegu zarówno dla loch, jak i tuczników stanowi kuriozum wobec wirusa ASF, jaki się rozszerza w Polsce. W tym miejscu pragnę zauważyć, że dotacja jest głównie na lochę co najmniej 301 zł+ za wybieg 612 zł), a nie na tucznika (24 zł+ za wybieg 33 zł). 

Wybieg a z drugiej strony ASF i wymogi wyśrubowane z zabezpieczeniem budynków ze zwierzętami? Czy to nie jest wewnętrznie sprzeczne?


W tym miejscu wychodzę z apelem do wszystkich konsumentów oraz rolników w Polsce z akcją #niedajmysiępodzielić partiom politycznym.  Nie powinno być wojny między wsią a miastem, bo rzekomo: ,,rolnik śpi a w polu mu rośnie’’, ,,bo dotacje znowu mu dają”.  Brak wsparcia gospodarstw skutkuje wygaszaniem produkcji w najmniejszych gospodarstwach.

Życzę więcej pragmatyzmu i zagłębienia się w tematykę rolną mieszkańcom wsi i miast niezwiązanym z rolnictwem jak też kształtowania się cen zapewniających dobry byt nam rolnikom.


Marcin Konicz
Marcin Konicz

*wytłuszczenia 
pochodzą od redakcji
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
26. kwiecień 2024 11:33