Paweł Gugała od około dwóch lat utrzymuje stado krów mlecznych w nowej bezuwięziowej oborze, w której osiąga lepsze wyniki hodowlane i lepszą jakość mleka niż w starej uwięziówce. Gospodarz podkreśla, że jest to głównie zasługa zwiększonego zaangażowania w prowadzenie stada.
Pozostało 0% artykułu. Więcej przeczytasz dzięki prenumeracie lub kupując dostęp.
Jakie rozwiązanie pozwoliło na zmniejszenie brakowania krów w stadzie?
Dlaczego hodowcy zrezygnowali z oceny użytkowości mlecznej?
Jak rolnicy poprawili parametry rozrodu swojego stada?
Zrezygnowali z trzody chlewnej
– Pod koniec lat 90. wiodącym kierunkiem produkcji była u nas trzoda chlewna. Krów było zaledwie 5. Kiedy w 2000 r. rynek trzody się załamał i cena kilograma wynosiła ok. 2,2 zł, byłem tak zdeterminowany, że w czasie dwóch miesięcy w gospodarstwie powstała obora na 20 stanowisk, później rozbudowana o kolejne 20 – mówi ojciec pana Pawła – Stefan Gugała.
r e k l a m a
Z czasem i ta obora stała się za mała, dlatego hodowcy postanowili wybudować nowoczesny obiekt. Na początku 2019 r. rozpoczęli użytkowanie nowej obory wolnostanowiskowej na 120 krów mlecznych oraz młodzież.
Brakowanie ograniczone
– Krowy utrzymujemy teraz na rusztach. Wyjątek stanowi izolatka, o wymiarach 6x5 m, w której zwierzęta przebywają na ściółce ze słomy. Znajduje się ona blisko poczekalni, więc będące tam krowy mają łatwy dostęp do dojarni. Dzięki takiemu rozwiązaniu uratowaliśmy przed brakowaniem wiele sztuk – mówi Paweł Gugała.
r e k l a m a
Hodowcy zdecydowali się na system rusztowy ze względu na mniejszą pracochłonność oraz ograniczone ilości słomy.
– Myślimy o robocie do czyszczenia rusztów, ale na razie bardzo dobrze radzimy sobie za pomocą małej odśnieżarki. Jest to maszyna za 1500 zł, z napędem, więc wystarczy tylko nią kierować i można bardzo szybko wyczyścić ganki spacerowo-gnojowe. Kolejną zaletą obory jest uniezależnienie się od słomy– uzasadniają hodowcy.
Jeszcze niemal rok temu w gospodarstwie Gugałów prowadzona była ocena użytkowości mlecznej. Z przyczyn finansowych hodowcy z niej zrezygnowali.
– Opłata ciągle rosła, a przy stadzie takiej wielkości jak nasze, miesięcznie płaciliśmy już ponad 2 tys. zł. Budowa obory jest dużym obciążeniem finansowym, więc musimy szukać oszczędności. Stale rosną także koszty produkcji, nieproporcjonalnie do cen surowca. Znamy jednak rynek mleka i wiemy, że cena płacona w SM Ryki jest dobra. Z naszą spółdzielnią jestem dodatkowo związany, gdyż przez 3 kadencje pełniłem funkcję członka rady nadzorczej– mów Stefan Gugała.
– Do funkcjonowania bez kontroli użytkowości przygotowaliśmy się już wcześniej. W zamontowanej hali udojowej mamy pomiar udojonego mleka oraz zdecydowaliśmy się na system zarządzania stadem. Byliśmy wiele lat pod oceną i po rezygnacji początkowo trochę bałem się jak sobie z tym poradzę. Dzisiaj po 11 miesiącach od odejścia muszę powiedzieć, że jest dobrze, ale wymaga to więcej pracy. Teraz sam muszę zapisywać wydajności, a parametry mleka sprawdzam w badaniach wykonywanych w naszej spółdzielni. Wcześniej wszystkie dane otrzymywałem w raportach wynikowych, a rezygnacja z oceny zmusiła mnie do wnikliwego pilnowania stada, co dało konkretne efekty finansowe – mówi Paweł Gugała, podkreślając, że m.in. dzięki temu w znaczny sposób skrócił się w stadzie okres międzywycieleniowy, a tym samym wzrosła wydajność.
Paweł Gugała wspólnie z żoną Joanną oraz rodzicami: Stefanem i Wandą prowadzi w miejscowości Damianów, w gminie Trojanów (pow. garwoliński), gospodarstwo mleczne o powierzchni 140 ha. Na 65 ha uprawiana jest kukurydza, 45 ha zajmują użytki zielone, a na 30 ha uprawiane jest pszenżyto. Stado bydła składa się ze 120 krów mlecznych, 100 jałówek oraz około 50 opasanych buhajów. Surowiec w ilości około 900 tys. litrów rocznie dostarczany jest do Spółdzielni Mleczarskiej w Rykach.
Nowy budynek ma 35 m szerokości i 57 m długości, a wysokość w kalenicy sięga 8 m
W ścianach bocznych szczeliny o wysokości 1,8 m, zasłaniane są poliwęglanowymi żaluzjami
Buhaj poprawia
– Obora jest już dopracowana w kwestii organizacji. Podzieliliśmy stado na 2 grupy produkcyjne, tylko u nas jest trochę inaczej niż w większości gospodarstw. Krowa po wycieleniu wchodzi nie do pierwszej, ale do drugiej grupy produkcyjnej. Porody odbywają się w innym budynku i do drugiej grupy wchodzi sztuka, która jest rozdajana. Otrzymuje ona PMR przeznaczony dla krów w pierwszej i trzeciej fazie laktacji oraz premię w stacji paszowej. W drugiej grupie przebywają sztuki świeżo wycielone i wysoko cielne i nie ma tam tak dużej konkurencji, jak w grupie pierwszej o najwyższej produkcji. W tej grupie po wcześniejszej synchronizacji rui krowy są inseminowane i po zabiegu nadal przebywają w drugiej grupie. Jeśli po 20 dniach od krycia występuje ruja, to ponownie sztuka jest inseminowana. Na trzecią ruję już nie czekam tylko przeprowadzam krowę do pierwszej grupy w szczycie laktacji. W grupie tej przebywa też buhaj, który kryje sztuki niecielne. W porównaniu do tego co było w uwięziówkach, dziś rozród wygląda dużo lepiej. Ostatni zakup krów produkcyjnych był na początku 2019 roku, aby od razu zasiedlić oborę. Teraz mamy już tyle jałówek, że wystarcza nam na remont stada, a jak wszystko będzie dobrze, to w przyszłym roku będę miał już nadwyżkę jałówek, które będzie można sprzedać – mówi Paweł Gugała.