Lepiej późno niż wcale
Kiedy zapytałam hodowców, jak po dekadzie oceniają decyzję, bez chwili zastanowienia zgodnie przyznali, że jak najbardziej była słuszna, tylko zapadła zdecydowanie za późno. W swej produkcyjnej historii gospodarstwo państwa Młynarskich przechodziło wiele specjalizacji, niemniej nigdy nie prowadzono tutaj wyłącznie jednego kierunku.
– Mieliśmy i trzodę, i kilka krów, i pieczarki – wspominają gospodarze, którzy jeszcze do niedawna utrzymywali się głównie z produkcji pieczarek. Pani Beata dodatkowo zwiększała domowy budżet zajmując się produkcją pierogów. Aż przyszedł czas, że postanowiono postawić na mleko. I bynajmniej nie było to bardzo dawno, bo dekadę temu.
– Jak pamiętam, od dziecka zawsze rolnictwo mnie fascynowało – wspomina pan Dariusz – dlatego też w naszym obejściu zawsze były jakieś zwierzęta. Kiedy zdecydowaliśmy, że ukierunkujemy się na hodowlę bydła mlecznego, nie tylko dawne pomieszczenia pieczarkarskie, ale dosłownie wszystkie zaadaptowaliśmy dla ich potrzeb.
- Stara obora dała początek prawdziwej produkcji mleka w gospodarstwie
- Kiedyś była tu pieczarkarnia, dziś obora z jednym rzędem stanowisk wyposażonych w dojarkę przewodową
Tworzenie przyszłego mlecznego stada Młynarscy rozpoczęli od zakupu jałowic, które przywieźli z Warmii i Mazur. Po ich wycieleniu, wraz z własnymi kilkoma sztukami, rozpoczęli tworzenie mlecznego stada, które trwa do dziś.
Obecnie gospodarze utrzymują 60 sztuk bydła, w tym 35 krów dojnych.
– I jest to maksimum naszych możliwości – zaznaczył Dariusz Młynarski. – Mieszkamy praktycznie przy samej trasie S8 i możliwości jakiejkolwiek rozbudowy po prostu nie istnieją. Ponadto bazujemy głównie na dzierżawach, których przyszłość nie jest znana. Atrakcyjne z uwagi na bliskość stolicy grunty, coraz mocniej wykupywane są przez inwestujące tutaj firmy. Tak więc ziemi u nas się nie kupi, a jeśli już, to w cenie gruntu przemysłowego, czyli ok. 200 zł za m2. Jednym słowem, perspektyw rozwoju nie mamy żadnych i jedyne co możemy, to doskonalić genetycznie nasze stado – podsumowała pani Beata.
Cel – wyższa produkcja
Zobacz także
Obecnie wydajność stada, które od ok. 8 lat objęte jest oceną użytkowości mlecznej, osiągnęła poziom ok. 8300 kg mleka od krowy.
– Dzięki ocenie nasza hodowla zdecydowanie poszła do przodu – podkreślił pan Dariusz. – Regularne informacje o każdej krowie pozwalają bowiem m.in. na precyzyjne i zbilansowane żywienie. A w tej dziedzinie gospodarstwo współpracuje z firmą Blattin.
Od około 3 lat w oborze pracuje wóz paszowy Kuhn, o pojemności 10 m3.
– Warunki lokalowe nie pozwalają jednak na wjazd maszyny do budynków. Jedyne co można to wjechać tyłem i wysypać paszę, którą później łopatą trzeba rozrzucić – wyjaśnił hodowca podkreślając jednak znaczenie skarmiania jednolitej, dobrze wymieszanej paszy. – Odkąd nasze krowy takową pobierają, nie tylko wzrosła ich wydajność, ale przede wszystkim przestały nam chorować. Wcześniej wiele problemów mieliśmy z przemieszczeniem trawieńca, które wóz skutecznie wyeliminował.
W wozie paszowym mieszane są wyłącznie pasze objętościowe. Mieszanka treściwa wykonywana jest samodzielnie, na bazie wyprodukowanych w gospodarstwie zbóż i zadawana jest wyłącznie z ręki, dwa razy dziennie.
- Jałówki utrzymywane są luzem w pomieszczeniu z widokiem na trasę S8
Państwo Młynarscy wiedzą, że w doskonaleniu wartości hodowlanej swoich zwierząt, wiele jeszcze mają do zrobienia.
– Poprawiać genetykę krów, tak by maksymalnie wykorzystać ich potencjał produkcyjny to nasz główny cel – podkreślił pan Dariusz. – Buhaje hf z najwyższej półki (głównie z oferty firmy Konrad) to nasza droga do jeszcze większej produkcji mleka. Skoro nie możemy mieć większego stada, postaramy się, by było wysokoprodukcyjne.
Czas zaciskania pasa
Beata i Dariusz Młynarscy nie skorzystali z żadnych unijnych programów pomocowych. Zawsze mieli z tym problem, bo za mało ziemi, bo dużo zwierząt… Tak więc wszystko co udało się w gospodarstwie zainwestować pochodziło wyłącznie z własnych funduszy. Obecnie muszą jedynie wymienić prasę belującą na nową.
– W tych trudnych czasach oszczędzamy jak możemy. Mieszanki treściwe wykonujemy sami, nikogo do pomocy nie zatrudniamy, ale… W produkcji mleka o oszczędności bardzo trudno. Jedyne co zaplanowaliśmy to zakup mniejszej ilości nawozów. Jak bowiem wysypać na pole saletrę, kiedy tona kosztuje blisko 3000 zł – zastanawiał się Dariusz Młynarski – a nawet jeśli ceny spadną, to zapewne nigdy już do poziomu sprzed podwyżek. Nie pozostaje nam nic innego, niż zmniejszyć nieco stosowane pod uprawy dawki nawozów, których w naszym gospodarstwie zużywaliśmy rocznie około 20 ton.
Praktycznie od początku mlecznej specjalizacji gospodarstwo współpracuje z grupą Polmlek. Jak przyznali na koniec państwo Młynarscy, to między innymi za sprawą solidnego partnera wreszcie osiągnęli stabilizację.
– Wcześniej czy to z produkcją pieczarek, czy z innymi zajęciami różnie bywało. Dziś wypłatę za dostarczany surowiec mamy terminowo – i co ważne jest – to comiesięczny dochód. Firma dopłaca nam do oceny użytkowości mlecznej, a to też duży atut współpracy. I jakże cieszy nas fakt, że w mniejszych sklepach, które odwiedzamy widać produkty naszej firmy – dodała na koniec pani Beata.
-
Beata i Dariusz Młynarscy prowadzą gospodarstwo w miejscowości Karpin (gm. Dąbrówka, pow. wołomiński). Jego areał liczy 70 ha ziemi, z czego tylko 17 ha jest własnością gospodarzy. W tym roku na 14 ha uprawiano kukurydzę na kiszonkę, około 25 ha zajmują użytki zielone, a pozostałe grunty obsiewne są mieszankami zbożowymi. Hodowcy są dostawcami mleka do GK Polmlek, do której sprzedają obecnie około 20 tysięcy litrów miesięcznie.
Beata Dąbrowska
Zdjęcia: Beata Dąbrowska
r e k l a m a