Uprawa
użytki zielone
Data publikacji 07.06.2020r.
Pozostało 0% artykułu.
Więcej przeczytasz dzięki prenumeracie lub kupując dostęp.
Masz już prenumeratę lub dostęp?
Zaloguj się
Możesz już teraz kupić dostęp do wszystkich treści lub do wybranego artykułu
Zapowiada się ciężki rok
Krzysztof Cyganiak z Emilianowa gospodaruje na 50 ha. Uprawia 13 ha kukurydzy na kiszonkę, 18 ha zbóż oraz 14 ha użytków zielonych. 3 ha zajmuje las, a 2 ha to nieużytki. Utrzymuje ponad 80 sztuk bydła, w tym 41 krów. Mleko dostarcza do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Głuchowie w ilości 34 tys. l miesięcznie. Stado objęte jest oceną użytkowości mlecznej od 30 lat, a średnia wydajność laktacyjna od krowy to prawie 10 900 kg mleka.
– Susza najbardziej odbiła się na trwałych użytkach zielonych, z których zebraliśmy już pierwszy pokos na sianokiszonkę. Nie chcieliśmy dłużej czekać, bo trawa robiła się stara. W maju trochę popadało, to może chociaż drugi pokos będzie lepszy. Plon zielonej masy pierwszego pokosu był o 20% mniejszy w stosunku do roku poprzedniego, kiedy też nie było rewelacji. Zapasy pasz z lat poprzednich już wykorzystaliśmy w poprzednim sezonie, dlatego, aby wzmocnić bazę paszową, zebraliśmy dodatkowo 1,5 ha pszenżyta na kiszonkę, siejąc na tym siedlisku kukurydzę. Dokupiliśmy też 40 balotów kiszonki z lucerny. Kiszonki z kukurydzy wystarczy nam tylko do końca sierpnia, dlatego zasialiśmy wyjątkowo wczesną odmianę, aby jak najwcześniej ją zakisić. Przy tych brakach paszowych i spadającej cenie mleka zapowiada się ciężki rok. Ponieważ susza występuje ostatnio prawie każdego roku, potrzebne są rozwiązania systemowe. Tak jak kiedyś był problem niemeliorowanych gleb, tak teraz borykamy się z ich zbytnim osuszeniem. Na tamte mokre lata melioracja bardzo pomogła, jednak jest to system, który działa tylko w jedną stronę. Dziś trzeba zatrzymać wodę. Dla pojedynczego rolnika retencja i nawadnianie pól to zbyt kosztowna inwestycja. Dodatkowo system dofinansowania w tym kierunku jest dość skomplikowany ze względu na mnogość pozwoleń oraz długi czas oczekiwania, w zasadzie nie funkcjonuje. Gleby u nas są dość słabe, o niskiej retencji kapilarnej, ponadto występuje duże rozdrobnienie działek. Są to działki dość małe i znacznie oddalone od siebie, co nie sprzyja nawadnianiu. Jedynym sensownym rozwiązaniem jest powszechny system retencji i nawadniania, w który zaangażują się samorządy, strona rządowa i my rolnicy – powiedział Krzysztof Cyganiak.

Likwidacja oczek wodnych, zamiana rzek w rowy – teraz to negatywnie oddziałuje
Sławomir Burzyński gospodaruje na ponad 45 ha we wsi Traby. Uprawia 11,5 ha kukurydzy na kiszonkę, 12,5 ha traw, 3 ha lucerny i 20 ha zbóż. Utrzymuje 74 sztuki bydła, w tym 44 krowy o średniej wydajności 10 tys. kg mleka. Rocznie dostarcza ok. 400 tys. l mleka do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Łowiczu.
– Susza zaszkodziła najbardziej użytkom zielonym, słabe są też zboża ozime. Z kolei przymrozki uszkodziły i zahamowały rozwój kukurydzy. Za to chwasty dają sobie doskonale radę, szybko rosną, a my nie możemy wykonać oprysku w kierunku ich zwalczania, bo rośliny kukurydzy są zbyt słabe i ten zabieg zamiast pomóc mógłby jeszcze bardziej zaszkodzić. Ta wiosna jest wyjątkowa, nie dość, że sucha, to bardzo zimna. Poprzedniej wiosny również wystąpił efekt suszy, ale było ciepło i bardzo dobry plon oddała lucerna, która ma głęboki system korzeniowy i jest odporniejsza na suszę niż trawy. W tym roku również lucerna dała słaby pierwszy pokos ze względu na zimne noce. Zobaczymy co będzie dalej, jeśli zacznie padać, to w pewnym stopniu odbijemy straty, bo były przecież lata, że kosiliśmy nawet 5 pokosów. Mamy głównie trwałe użytki zielone, które przesiewamy co 4–5 lat. Na pewno zmienia się klimat, już trzeci rok z rzędu w rzekach jest bardzo niski poziom wód. W wielu gospodarstwach wystąpią braki paszowe, dlatego tak ważne wydaje się retencjonowanie wody i jej wykorzystywanie w celu nawadniania. Kilkadziesiąt lat temu problemem była uprawa gleb zbyt mokrych, gdzie rośliny wręcz gniły. Przeprowadzono ich meliorację, która działa tylko w jedną stronę, przy okazji rzeki uregulowano zamieniając w rowy, likwidując szereg oczek wodnych, jakie występowały w sąsiedztwie tych rzek. Nikt wtedy nie pomyślał, że po kilkudziesięciu latach będziemy mieli problem zupełnie odwrotny – powiedział Sławomir Burzyński.

- Sławomir Burzyński

- Najczęściej łąki w gminie Bielawy wyglądają tak jak ta, czyli bardzo mizernie
Andrzej Rutkowski
Zdjęcia: Andrzej Rutkowski