StoryEditorWiadomości rolnicze

Ciernista droga mleka do szkół

29.09.2017., 18:09h
Od bieżącego roku szkolnego, decyzją KE funkcjonujące od lat programy „Mleko w szkole” i „Owoce i warzywa w szkole” zostały połączone w jeden program. Obok zdecydowanie obniżonego na ten cel budżetu, zmiany w funkcjonowaniu programu okazują się być bardzo niekorzystne zarówno dla branży mleczarskiej, jak również dla podmiotów obsługujących program. Wydaje się więc, że w konsekwencji stracą na tym nie tylko uczniowie, ale przede wszystkim rodzimi przetwórcy mleka. O problemach związanych ze zmodyfikowanym programem rozmawialiśmy z Gabrielem Mandżukowskim – prezesem Stowarzyszenia Dostawców Mleka, Owoców i Warzyw do placówek oświatowych w ramach programu szkolnego oraz Michałem Manią z Fundacji „Mleko dla szkół, mleko dla zdrowia”.
Czy nowy program zaczął już funkcjonować?

– Niestety nie. Prawdopodobnie ruszy od początku października, ale niewykluczone, że znacznie później. Jednym z warunków programu w nowym kształcie jest bowiem jego funkcjonowanie (w każdym semestrze) przez okres 10 wybranych tygodni. Wcześniej dzieci piły mleko w szkole w okresie ośmiu miesięcy w roku szkolnym – od października do maja. Czasu pozostało zatem niewiele i o ile w latach ubiegłych o tej porze mieliśmy już przygotowane umowy ze szkołami, to obecnie nie ma jeszcze żadnych oficjalnych druków takowych umów, a nowo powstały podmiot, czyli Krajowy Ośrodek Wspierania Rolnictwa, który odpowiada za realizację programu organizacyjnie jest w praktyce jeszcze niedostępny.

Jednym słowem organizacyjny chaos?

– To prawda. Wszyscy dostawcy mleka, owoców i warzyw do szkół skupieni w naszym Stowarzyszeniu z niepokojem obserwują bieżącą sytuację dotyczącą nie tylko finansowej zapaści w realizacji programu, ale również opóźnień i braku informacji ze strony odpowiedzialnych za przygotowanie i realizację programu. Nasze firmy dostarczają mleko do szkół od 13 lat, owoce od lat 8. W tym roku szkolnym bałagan organizacyjny jest olbrzymi. Dzwonią do nas dyrektorzy szkół, którzy nie wiedzą co mają powiedzieć rodzicom na spotkaniach. My sami nie wiemy do końca, w jakiej formie i na jakich zasadach odbywać się będzie realizacja programu. Nie ma jeszcze pełnej specyfikacji towarowej produktów, jakie mogą być wykorzystane (rozmawialiśmy 5 września br. – przypis red. ). Nie ma jeszcze żadnego rozporządzenia ministra w tej sprawie. Wysyłamy pisma z pytaniami, ale nie otrzymujemy żadnej odpowiedzi. Jak najszybsze wejście stosownego rozporządzenia w życie jest szczególnie ważne dla mleczarni, które do programu „Mleko w szkole” muszą się przygotować. Program w nowych ramach obejmuje oprócz mleka również inne produkty nabiałowe takie jak jogurty naturalne, kefiry, serki twarogowe. Chociażby z uwagi na fakt, że produkty do programu nie są produktami handlowymi i wymagają specjalnych opakowań.

Mniejszy niż w latach poprzednich jest również budżet przeznaczony na ten cel?

– Zdecydowanie tak. W tym roku szkolnym środki przeznaczone na program zostały zredukowane praktycznie o połowę. W związku z tym obniżono grupę wiekową, która otrzymywać będzie mleko. Dotychczas mleko bezpłatnie dostawali uczniowie klas 0–6, a dziś proponuje się, by otrzymywały je dzieci tylko z klas 1–5. Ponadto zmniejszono również ilość dostaw, co oznacza, że do dzieci trafi około 50% mleka w porównaniu do roku ubiegłego. W sumie w trakcie roku szkolnego uczniowie otrzymają bezpłatnie 74 porcje mleka i przetworów mlecznych i 84 porcje różnorodnych owoców i warzyw, w tym soków.

Co budzi panów największe obawy w zmodyfikowanym programie?

– Zadecydowano, że ostateczny głos co do mlecznego asortymentu należy do ministerstwa zdrowia, które w tej kwestii podpierało się opinią Instytutu Żywności i Żywienia. I tak, w tym roku pojawią się 3 nowe produkty: kefir, jogurt naturalny i twarożek naturalny (których spożycie w programie do tej pory było minimalne) i to w takich ilościach, że może stanowić dla szkół poważny problem. Dodatkowym jest gramatura opakowań (150 g dla jogurtów naturalnych, kefirów oraz serka twarogowego), które w naszej opinii jest za duża i obawiamy się, że duże ilości nabiału nie zostaną przez dzieci skonsumowane i trafią po prostu do kosza. Wiele obaw budzi także zmiana asortymentu i jego smaku. Z programu wycofane zostały bowiem dodatki smakowe zarówno do mleka, jak i do jogurtów. W szczególności żal nam jogurtów smakowych Bi-fi. Jogurty te przygotowane były specjalnie dla potrzeb programu, z mleka niskolaktozowego, ze zmniejszoną (minimalną) zawartością cukru, znacznie mniejszą niż w jogurtach dostępnych na rynku. Były lubiane przez dzieci, smaczne, zdrowe, szkoda, że ich nie będzie. Nikt nie zrobił testu czy tak małe dzieci będą chciały jeść wyłącznie naturalne produkty (jogurty, kefiry i twarożki). Obawiamy się więc, że takim działaniem zamiast do wzrostu spożycia mleka i przetworów mlecznych doprowadzimy do jego obniżenia.

Nikt nie pytał w tej kwestii o zdanie fachowców zajmujących się żywieniem dzieci np. z PAN, czy krajowego konsultanta pediatrii. Tylko Instytut Żywności i Żywienia stwierdził co mają dzieci jeść w programie nie przeprowadzając żadnej analizy ani degustacji wśród dzieci.

Czy wszystkie szkoły uczestniczą w programie?

– Wszystkie mają prawo uczestniczyć. Około 90% szkół korzysta z jednego lub drugiego programu. Program „mleczny” jest realizowany w Polsce od października 2004 roku tj. od momentu przystąpienia Polski do UE. Największy rozwój programu „Mleko w szkole” nastąpił od września 2007 r., gdy do szkół podstawowych w oparciu o dobrze pojętą profilaktykę prozdrowotną i prospołeczną dzięki przeznaczonym na ten cel środkom budżetowym wprowadzono mleko naturalne dla wszystkich uczniów w szkole bezpłatnie. Po 13 latach realizacji programu widzimy, jak dobrze jest postrzegany w szkołach, zarówno przez dzieci, nauczycieli oraz rodziców, dlatego z przykrością stwierdzamy, że dostawy mleka do szkół w bieżącym roku szkolnym w ramach nowego programu przy pomniejszonych środkach na ten cel o prawie 54 mln zł – źle skalkulowanej stawce dopłaty za porcję dla dziecka, przy bardzo wysokich cenach produktów nabiałowych w szczególności masła, co wpływa na cenę mleka, mogą być trudnym do zrealizowania zadaniem. Mam tu na myśli realne zagrożenie wynikające z faktu, że mleczarnie produkujące mleko dla szkół (a nie jest ich wiele) mogą nie być zainteresowane taką produkcją, a dostawcy przy bardzo niskiej stawce dopłaty, nie będą zainteresowani dostawami, za które nie otrzymają zwrotu, który pokryje poniesione koszty i pozwoli wypracować minimalny chociaż zysk. Należy pamiętać, że zwrot kosztów na pokrycie zakupów mleka i produktów mlecznych zarówno mleczarnie, jak i dostawcy otrzymują po bardzo długim okresie, tj. po 4–5 miesiącach.

Trzeba jednak jasno powiedzieć, że w praktyce sponsorami programu „Mleko w szkole” są spółdzielnie mleczarskie. Spółdzielnie przeznaczają na program „Mleko w szkole” maksymalnie do 5% swoje produkcji. Oczywiście te, które w programie uczestniczą, bo przecież na uczestnictwo mleczarnię musi być stać.

A gdzie jest zarobek państwa – jako dostawców?

– Dotychczas dopłata krajowa rekompensowała nam zakup mleka, zaś dopłata unijna pokrywała koszty naszej działalności, czyli logistyki, magazynowania i dostarczania produktów do szkół. Obecnie sytuacja wygląda bardziej skomplikowanie, bowiem proponowana stawka 75 groszy za porcję mleka i przetworów mlecznych nie uwzględnia łącznych kosztów ich zakupu oraz obsługi programu, logistyki, magazynowania i dostarczania produktów do szkół. Ponadto w nowym programie będziemy mieć umowę bardzo niekorzystną zarówno dla szkół, jak i dostawców. My musimy do szkoły określony towar zawieźć, dyrektor musi go przyjąć i wydać, a dzieci muszą go zjeść. Według z góry określonego terminarza, bez uwzględnienia np. wyjazdów dzieci ze szkoły czy preferencji smakowych. Niekorzystny dla dostawców jest również zapis o niezrealizowanej umowie niewynikającej z winy dostawcy, która nie będzie zapłacona lub zostanie obłożona wysoką karą np. za to, czego szkoła nie przyjęła. Polska przez ostatnie 10 lat od 2007 wysunęła się na czołówkę państw w UE wzorowo realizujących program „Mleko w szkole” i dzięki temu mogła pozyskiwać duże środki unijne na ten cel, dbając równocześnie o dobro najmłodszych. Obawiamy się, że w nadchodzącym roku przy okrojonych o połowę środkach krajowych „na mleko”, sytuacja taka uplasuje nas na dalekim miejscu w rankingu krajów Unii w obszarze realizacji programu szkolnego. Uważamy, że powinniśmy krzyczeć, aby nie oszczędzać na dzieciach, na ich zdrowym odżywianiu w dobie narastającej fali otyłości w społeczeństwie, zwłaszcza wśród najmłodszych.

Dziękuję za rozmowę.
Beata Dąbrowska
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
10. maj 2024 06:39