Europoseł Krzysztof Jurgiel w obronie polskich marek
Interwencję w tej kwestii podjął były minister rolnictwa, a obecnie europoseł Krzysztof Jurgiel. W przesłanym do Komisji Europejskiej zapytaniu poselskim czytamy: ,,Zgodnie z informacją uzyskaną od producentów rolnych, od pewnego czasu obserwuje się bardzo szkodliwą dla europejskich producentów praktykę rejestrowania unijnych znaków towarowych na rynku chińskim przez podmioty z tego państwa. Problem ten dotyczy w dużej mierze znanych na europejskim rynku marek spożywczych, w tym mleczarskich”. Europoseł zwraca się również do Komisji z bezpośrednim pytaniem: „Czy Komisja Europejska posiada informacje dotyczące stosowania tej praktyki przez Chiny i czy zamierza podjąć działania w celu ochrony unijnych marek na rynku chińskim, by zabezpieczać interesy europejskich producentów?”.
Ponad 3% światowego handlu to towary podrobione
Poruszona kwestia wydaje się bardzo istotna, ponieważ, jak podano w raporcie Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECED) oraz Urzędu Własności Intelektualnej UE z marca zeszłego roku, już 3,3% światowego handlu to towary podrobione. Handel taki jest często domeną grup przestępczych i odbywa się kosztem właścicieli przedsiębiorstw.
Do towarów najczęściej podrabianych zalicza się przede wszystkim marki odzieżowe, ale widoczny jest przyrost również w innych kategoriach, takich jak: leki, suplementy diety oraz wyroby medyczne, zabawki, części samochodowe i żywność. Wymieniona jako ostatnia żywność, w przeciągu kilku minionych lat staje się coraz większym problemem m.in. ze względu na niebezpieczeństwo spożycia niepełnowartościowego lub wręcz szkodliwego produktu. Przykładowo: w 2017 roku chińska policja zatrzymała 47 osób, które dystrybuowały podrobione mleko dla dzieci. W wyniku podawania niemowlętom zafałszowanego produktu oznakowanego jako towar renomowanej marki, zmarło dwanaścioro dzieci, a kolejne 229 ucierpiało z powodu niedożywienia. Policja skonfiskowała również 100 000 opakowań mleka gotowych do wprowadzenia do obrotu oraz namierzyła 40 innych firm działających w podobny sposób w dziesięciu chińskich prowincjach. Oprócz produktów specjalnego przeznaczenia żywieniowego, jakimi są mleka modyfikowane dla dzieci, do kradzieży znaków towarowych najczęściej dochodzi w przypadku: alkoholu, masła, warzyw w puszkach, słodyczy, kawy rozpuszczalnej i niektórych owoców (np. kiwi).
Powyższy przykład wydaje się dość ekstremalny, należy jednak dodać, iż większość nadużyć, jakie występują w związku z kradzieżą znaków firmowych wykorzystuje w pełni legalne chińskie drogi administracyjne. Tamtejszy system rejestracji znaków firmowych działa bowiem na zasadzie ,,first-to-file’’, czyli ten kto pierwszy dokona wpisu znaku do rejestru, automatycznie staje się jego właścicielem. Jest to sytuacja odwrotna od obowiązującej w większości państw zasady ,,first-to-use’’ – według której właścicielem jest ten, kto jako pierwszy wprowadzi znak na rynek.
Skąd taka popularność europejskich czy amerykańskich marek na chińskim rynku?
Otóż produkty żywnościowe spoza Chin cieszą się tam dużym uznaniem ze względu na wysoką jakość, co oznacza, że oznakowanie towaru rozpoznawalną marką lub posiadanie praw do takowej jest lukratywnym biznesem – generuje wyższe zyski.
Obszerny raport na temat kradzieży znaków towarowych, czyli piractwa XXI wieku (Pirates of 21th century. The consumer goods industry under attack) opublikowała w 2008 roku znana firma konsultingowa Ernst&Young. Jej specjaliści już wtedy oszacowali straty z tytułu utraty przychodów w wyniku kradzieży znaków towarowych europejskich przedsiębiorstw na 35 mld euro. Do tego dodać należy znacznie mniej widoczne i trudniejsze do oszacowania straty po stronie: konsumenta (np. zagrożenie zdrowia, zakup towaru niepełnowartościowego), okradanego przedsiębiorstwa (w tym: straty wizerunkowe) oraz gospodarki (np. utrata przychodów z tytułu podatków). Na pierwszej linii walki z tym procederem stoją międzynarodowe korporacje – czyli wytwórcy, którzy mogą stracić najwięcej, jak np. Nestle. W 2017 roku odkryto w Chinach sieć 50 wytwórni podszywających się m.in. pod ich markę. Co ciekawe, ta sama grupa wykorzystywała również znane loga Knorr i Maggi. Sprawa nabrała rozgłosu nie tylko ze względu na oszustwo – sfałszowane produkty zawierały rakotwórcze substancje, a ich jakość pozostawiała wiele do życzenia.
Kolejną grupą, która rozpoczęła otwartą walkę z tym procederem, są australijscy i francuscy producenci wina. Wielu z nich w ostatnich latach odkryło, że ich produkty były sprzedawane w Chinach, pomimo braku jakiegokolwiek przedstawicielstwa w tym kraju. Kuriozalny jest również przykład jednej z nowojorskich piekarni, której logo zostało zarejestrowane w Chinach – jedyny ich związek z rynkiem azjatyckim polegał na tym, że w kilku wypowiedziach prasowych właściciele zastanawiali się nad otwarciem punktów w którymś z chińskich miast. Niestety, średnie i małe firmy borykają się w tej materii z jeszcze jednym ogromnym problemem, jakim są koszty odzyskania prawa do znaku. Kwoty, które trzeba na to przeznaczyć wahają się od 40 do 80 tysięcy dolarów, a całe postępowanie, pomimo coraz większej przychylności chińskich sądów, nadal trwa zdecydowanie zbyt długo.
Nie tylko Chiny podrabiają znane marki
Jednak podrabianie i rejestrowanie znanych marek dotyczy już nie tylko Chin, ale również innych państw, na rynki których trafiają nasze polskie produkty, w tym mleczarskie. W ostatnim czasie stało się to bardzo „popularne” w państwach afrykańskich. Na czele niechlubnej listy wymienić można Nigerię, która jest największym afrykańskim rynkiem zbytu dla tzw. dóbr FMCG (przyp. fast moving-consumer goods, czyli szybko rotujące dobra konsumenckie, do których zaliczamy artykuły spożywcze i środki czystości), gdzie już regularnie wykorzystuje się marki europejskich i amerykańskich producentów żywności. Dlatego też interwencja europosła w tym temacie jest bardzo ważnym krokiem w kierunku ochrony dóbr naszych rodzimych producentów. W swoim zapytaniu Krzysztof Jurgiel zwraca uwagę, iż wspomniany problem dotyczy wielu firm europejskich, ale też m.in. dwóch dużych producentów żywności pochodzących z Podlasia – SM Mlekovita oraz SM Mlekpol. Miejmy tylko nadzieję, iż Komisja Europejska nie tylko szybko ustosunkuje się do sprawy, ale również podejmie konkretne działania, mające na celu ograniczenie tego szkodliwego procederu, który może doprowadzić do zablokowania sprzedaży wielu unijnych producentów na rynku chińskim.
Artur Puławski
Zdjęcie: Archiwum
Zdjęcie: Archiwum