Żeby kredyt płynnościowy pomógł rolnikom, którzy mają problemy z regulowaniem swoich zobowiązań, należałoby urealnić warunki sięgania po niegoCanva
StoryEditorKredyty płynnościowe

Rolnik z Mazowsza: kredyty płynnościowe to fikcja

18.08.2023., 17:00h
Takiego zdania jest nasz Czytelnik z województwa mazowieckiego, właściciel 100-hektarowego gospodarstwa rolnego prowadzący hodowlę bydła mlecznego i mięsnego oraz rolniczy handel detaliczny, którego kłopoty z utrzymaniem płynności finansowej blokują sięgnięcie po ten kredyt.

Kredyty płynnościowe dla rolników 

Chodzi o kredyt na utrzymanie płynności finansowej przez producentów rolnych (linia UP). Kredyty są oprocentowane na poziomie 2%. Wysokość kredytu uzależniona jest od powierzchni gospodarstwa. Rolnik, który prowadzi gospodarstwo rolne o powierzchni do 50 ha użytków rolnych, może wziąć kredyt do 100 tys. zł, powyżej 50 ha i nie większej niż 100 ha – do 200 tys. zł, a powyżej 100 ha użytków rolnych – do 400 tys. zł.

– Bardzo się ucieszyłem, gdy usłyszałem, że ARiMR uruchamia nową linię kredytową dla rolników, którzy mają problemy z utrzymaniem płynności finansowej. Dla mojego gospodarstwa byłaby to realna pomoc. Od jakiegoś czasu nie ma zbytu na jałówki hodowlane cielne, a głównie takie mieliśmy na sprzedaż. Cena mleka poleciała na łeb na szyję, co spowodowało, że powstał problem z wywiązywaniem się ze spłatą bieżących zobowiązań. Nie mamy jednak żadnych starych zaległości. Póki co, spłacamy z małymi opóźnieniami zaciągnięte kredyty i ciąży na nas jedno zajęcie komornicze za niezapłaconą fakturę za paliwo na kwotę 30 tys. zł. Taki kredyt pozwoliłby nam przetrwać ten, mam nadzieję krótkotrwały, kryzys – relacjonuje nasz rozmówca.

Bank nie chciał udzielić kredytu rolnikowi

Zachęcony ogłoszeniem Agencji rolnik poszedł do banku, z którym od lat współpracuje i który widnieje na stronie ARiMR jako taki, który udziela wspomnianego kredytu. I zaczęły się schody.

– Usłyszałem na wstępie, że jeśli chcę otrzymać taki kredyt, jestem traktowany jak zwykły kredytobiorca, ponieważ banki udzielają go na standardowych zasadach, a dopiero potem składają wniosek do ARiMR o dopłaty do odsetek. Dla mnie oznacza to, że bank prześwietla moją historię kredytową, która, jak wiadomo, nie jest czysta, bo przecież inaczej nie byłby mi potrzebny kredyt płynnościowy – mówi rolnik.

Zażądano od naszego rozmówcy idealnie czystej historii w Biurze Informacji Kredytowej, tj. ani jednego dnia opóźnienia w spłacie zobowiązania. Niestety, dopatrzono się 28-dniowego opóźnienia za niedopłatę w kwocie 500 zł do raty. Odszedł więc z kwitkiem.

Nie poddał się jednak i uderzył do kolejnego znanego mu banku. Tutaj pracownicy zaoferowali mu, że owszem, udzielą kredytu, ale najpierw musi jak najszybciej uregulować opóźnienie w płatności za maszynę, tj. 30 tys. zł, co było nierealne. Poszedł więc do kolejnej instytucji finansowej. Tym razem na przeszkodzie stanęły opóźnienia w spłatach rat leasingu za ostatnie 3 miesiące plus brak wpłaty bieżącej raty.

Był jednak wytrwały i zwrócił się do jeszcze innego banku, gdzie z kolei problematycznym okazało się zajęcie komornicze, które zaszło w ciągu ostatnich 12 miesięcy.

Rolnik nie odpuszcza i dobija się do kolejnych banków z agencyjnej listy, ale szanse na otrzymanie pomocy, jak wynika z przeprowadzonych rozmów z analitykami kredytowymi, ma bardzo małe.

Rolnik traktowany jak bankrut

– Nie odczuwam, aby sytuacja finansowa naszego gospodarstwa była aż tak zła. Mam zdolność kredytową, te 100 ha w całości są moją własnością, posiadam 145 sztuk bydła, w tym 30 krów mlecznych, 30 krów mamek oraz jałówki hodowlane i opasy. To, że zalegam z terminową spłatą zobowiązań, ratuje naszą bieżącą sytuację w gospodarstwie. Muszę mieć bowiem pieniądze na środki do produkcji, pasze dla zwierząt i bieżące wydatki. Nie czuję, abym dopuszczał się przewinień ponad takie, jakie zdarzają się każdemu, kto poczynił inwestycje i prowadzi produkcję na taką skalę, jak moja. Stuhektarowe gospodarstwo uprawniałoby mnie do kredytu płynnościowego na poziomie 200 tys. zł, to by wystarczyło z nawiązką, aby stanąć na nogi – tłumaczy rozmówca.

Rolnik nie chce pogodzić się z faktem, że jego szanse na otrzymanie preferencyjnego kredytu na 2% są obecnie żadne. – To kredyt dla cwaniaków bez zobowiązań z Warszawy albo dla dwuzawodowców, którzy mają z czego dołożyć do gospodarstwa i wykazują się czystą historią w BIK. Banki, odmawiając mi udzielenia kredytu płynnościowego, tłumaczą się także tym, że skoro teraz mam kłopoty z terminową zapłatą zobowiązań, może to grozić, jeśli takie opóźnienie wystąpi przy kredycie UP, utratą dofinansowania do oprocentowania, co oznacza, że kredyt będzie wyżej oprocentowany niż na poziomie 2%. Częściowo jestem w stanie zrozumieć banki. Mają swoją politykę i chcą się zabezpieczyć, ale dlaczego nie wyjdzie nam tutaj z pomocą Fundusz Gwarancji Rolnych, z którego zabezpieczeń korzysta Bank Gospodarstwa Krajowego? – zastanawia się rolnik.

Absurdalne zachowanie banków wobec rolnika

Co jednak ciekawe, banki, które odwiedził nasz Czytelnik odmawiając mu udzielenia preferencyjnego kredytu, oferują skorzystanie z innych produktów.

– „Nie możemy Panu dać 200 tys. zł preferencyjnego kredytu, ale możemy zaoferować limit w wysokości 250 tys. zł w rachunku odnawialnym”, usłyszał w jednym z banków. – opowiada. – „Ze względu na to, że miał Pan zaległość w spłacie marcowej raty, nie możemy zaproponować kredytu komercyjnego na uproszczonych warunkach, ale bez problemu damy Panu kredyt na 350 tys. zł z zabezpieczeniem hipoteki”, poinformowano mnie w kolejnym banku. W jeszcze innym powiedziano mi wprost, że mając na względzie liczne obwarowania związane z tym kredytem, podpisanie ze mną umowy im się po prostu nie opłaca. Wolą klienta, który ma stałą pracę i dodatkowo gospodarstwo o powierzchni maksymalnie 50 ha – relacjonuje nasz rozmówca.

Czytelnik potrzebuje jednak dokładnie 185 tys. zł i nie chce pakować się w kolejne kłopoty związane z tak wysokim limitem na koncie czy wpisem do hipoteki. Takie poczynania mogłyby skutecznie zablokować planowane w gospodarstwie inwestycje.

Mam jałówki hodowlane, których nikt nie chce w tym momencie ode mnie kupić, postanowiłem więc je tuczyć. Stracę na tym podwójnie: po pierwsze, muszę je przetrzymać jeszcze kilka miesięcy, a po drugie za opasa nie otrzymam takich pieniędzy, jakie mógłbym dostać za sztuki hodowlane. Gdybym otrzymał kredyt, mógłbym przetrzymać jałówki i poczekać, aż się sytuacja poprawi. Nie mam jednak wyjścia, bo obecnie dla rządzących rolnik oznacza osobę, która ma jedną krowę i maksymalnie 5 ha, a większy to już nie rolnik i pomocy nie potrzebuje – komentuje rozgoryczony właściciel 100-hektrawoego gospodarstwa.

Na realizację kredytu z linii UP, ARiMR udostępniła 13 lipca limit w wysokości 2,5 mld zł, a na dopłaty do tych kredytów 100 mln zł. Limit zwiększono dwukrotnie, ostatecznie do 5,2 mld zł, natomiast limit dopłat do oprocentowania zwiększono do 150 mln zł. Wychodzi więc na to, że zainteresowanie tym kredytem jest spore, jedno jest jednak pewne, nie jest to pomoc dla gospodarstw, które mają zaległości w regulowaniu zobowiązań.

Magdalena Szymańska

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
29. kwiecień 2024 10:54