Dramatyczne żniwa 2025
Tego nikt się nie spodziewał. Po przymrozkach i suszy przyszły ulewy i powodzie. Dokładnie w momencie, kiedy rolnicy mieli ruszyć na pola i zacząć żniwa. Teraz zamiast kombajnów wszędzie jest woda, błoto, zniszczone zboże. W wielu częściach Polski – od Elbląga po Opolszczyznę – sytuacja jest dramatyczna.
Pola koło Elbląga zalane. "Jest po prostu dramat"
Na północy najgorsze jest w powiecie elbląskim. W Tolkmicku, małym miasteczku nad Zalewem Wiślanym, przez całą noc z poniedziałku na wtorek trwała walka z wodą. Zalało domy, sklepy, ulice. Ale dramat rozgrywa się też wokół, czyli na polach.
– Spadło prawie 130 litrów. W powiecie elbląskim jest dramat. Jest po prostu dramat. Pozalewane pola, pozalewane miejscowości. Tolkmicko, Suchacz, Elbląg zalany. Pełne rowy wody. Poziomy na stacjach pomp bardzo mocno przekroczone. Sytuacja jest bardzo zła. Jeżdżę i spuszczamy wszędzie wodę, wszystkie straże pożarne jeżdżą. To masakra jakaś jest – opowiada nam Damian Murawiec, rolnik spod Elbląga.
"Mam 35 hektarów pszenicy. Wszystko pływa"
Murawiec podkreśla, że kanały melioracyjne nie wytrzymały. – Woda wylała nam się z głównych kanałów, które powinny ją odprowadzać, a zamiast tego poszła prosto na pola – mówi i pokazuje zalane łany.
– Tutaj mam 35 hektarów pszenicy. Wszystko pływa. Gumiaków nie widać. Jak to w ogóle wykosić? Co z tym zrobić? – dodaje bezradnie. Jak podkreśla, podobnie wygląda sytuacja w wielu innych miejscowościach powiatu elbląskiego.
Sobociński: na polach jest jedno lustro wody
Także z relacji rolnika z Żuław Wislanych, Andrzeja Sobocińskiego z Pomorskiej Izby Rolniczej wynika, że w powiecie nowodworskim uprawy zbóż pokryło lustro wody, a szanse na wjazd kombajnem są marne.
– Spadło u nas 155 litrów wody w dobę. Wygląda to fatalnie. Na polach jest jedno lustro wody. Pszenice są położone, rzepaki częściowo powalone i wymłócone od deszczu nawalnego i wiatru. Rok zapowiadał się rekordowo, ale w tej chwili, kiedy wszystko jest powalone, a nad pszenicą widać wodę, to czego można się spodziewać? Nawet jeśli zrobiłoby się pogodnie, to ile czasu by było potrzeba, żeby to wsiąknęło. W tej chwili to jest tragedia, w niektóre miejsca nawet nie będzie dało się wjechać – mówi Sobociński.
Ziemniaki pod wodą. "Wszystko stracone"
Tragiczna sytuacja jest też u jednej z rolniczek z Żuław, ktora ma ponad 200 hektarów, z czego 50 ha to ziemniaki.
- Część naszych pól stoi całkowicie pod wodą, która sięga 40 centymetrów. Nie da się tego wypompować. Jedna z pomp od roku nie działa, a druga nie daje rady – relacjonuje rolniczka.
Jak mówi, wcześniejsze opady już mocno dały się we znaki, a teraz doszło jeszcze 130 litrów w niecałą dobę. Ziemniaki można więc spisać na straty, bo wody nie da się szybko wypompować.
– Wszystkie koszty już poniesione, czyli środki ochrony roślin, paliwo, praca. To są pieniądze nie do odzyskania. Wszystko stracone – mówi z rozgoryczeniem. Dodaje, że. Rolnicy w regionie już apelują do ministra Stefana Krajewskiego o pilną pomoc, bo – jak podkreślają – sytuacja jest bez precedensu.
Tański: u nas żniw nie ma
Na zdjęciach i filmach, które dostajemy od rolników widać pola pod wodą, zboże i kukurydza dosłownie stoją w stawie. Zbiory tam będą dużo niższe i na pewno mocno ucierpi jakość plonu. Zresztą nie tylko tam.
Romuald Tański, prezes Warmińsko-Mazurskiej Izby Rolniczej, mówi wprost, że sytuacja jest dramatyczna, a żniw po prostu nie ma.
– Żniw u nas nie ma. Dzień w dzień leje, a burze robią swoje. Zalane są pola, drogi, ulice – straszne spustoszenie. Zboża czernieją niesamowicie, wszystko stoi. Parametry tracą. Rzepaki jeszcze nie porastają aż tak bardzo, ale proces już się zaczął - mowi prezes.
Najpierw susza i przymrozki, teraz powódź
Choć największe szkody widać na północy, to zła pogoda daje się we znaki rolnikom w całym kraju. Podtopienia i zalane pola zgłaszają też rolnicy z Pomorza, Opolszczyzny, Śląska, Małopolski, woj. świętokrzyskiego, łódzkiego. W niektórych gospodarstwach woda stoi na polach trzeci dzień z rzędu, w innych nie da się wjechać maszyną, bo grzęźnie w błocie.
– To jest bardzo trudny rok. Przymrozki, susza, teraz powodzie dobijaja rolników. Na koniec plonu nie będzie. Nie ma jakości, nie ma ceny, rolnicy nie będą mieli za co żyć – mówi Tański. – Tracimy bezpieczeństwo żywnościowe, a na rynku wszystko leci. Ceny zboża paszowego spadną mocno, to pewne. A czy coś jeszcze w ogóle zbierzemy? Tego nie wiemy - podkreśla prezes.
Świętokrzyskie: punktowe podtopienia pól
W Świętokrzyskiem, jak mówi nam Mirosław Fucia, prezes Świętokrzyskiej Izby Rrolniczej, podtopienia miały głównie charakter punktowy, w niżej położonych miejscach.
– Pojawiły się zastoiska, cieki wodne, ale sytuacja została opanowana. Woda wsiąkła, nie ma olbrzymich strat, choć pewnie w niektórych gminach komisje coś będą szacować – tłumaczy.
Dolnośląskie: nie da się młócić
W województwie dolnośląskim deszcze są mniej intensywne, ale też utrudniają prace żniwne.
– Pada pasami. W jednym miejscu spadnie 40 litrów, kilka kilometrów dalej sucho. Ale w większości nie da się młócić, pola są zbyt mokre – mówi Ryszard Borys, prezes Dolnośląskiej Izby Rolniczej. Dodatkowo, jak relacjonuje, miejscami przeszedł grad, który zniszczył rzepak. – Z daleka pole wyglądało dobrze, ale jak podeszliśmy bliżej, to strąki były poobijane i leżały na ziemi. Rolnik liczył na cztery tony, a może będzie jedna – dodaje.
Opolskie: woda przelała się przez wał w Kałkowie
Z intensywnymi opadami deszczu zmagają się również rolnicy z woj. opolskiego. Zdaniem prezesa Opolskiej Izby Rolniczej Jerzy Sewielski nie jest tak źle, jak w zeszłym roku i choć lokalnie wystąpiły podtopienia, to rolnicy mają nadzieję, że skończy się na strachu. Nie da się jednak ukryć, że w tym województwie żniwa również nie są na zbyt zaawansowanym poziomie.
– Boimy się, żeby nie powtórzyła się sytuacja ze zeszłego roku. Na razie woda przelała się przez wał w Kałkowie, ale się upłynniła. Nie wiemy, jak to będzie ze żniwami, martwimy się, żeby zboże nie porosło – relacjonuje nam Sewielski.
Mokro na Podlasiu i Kujawach
Ostatnia doba przyniosła obfite opady deszczu również w Dolinie Biebrzy. Jak mówi rolnik Dariusz Ciochanowski, ostatnie lata były w tym regionie bardzo suche, dlatego woda, która podczas opadów chwilowo stoi na polach, szybko wsiąka. Zdaniem rolnika, nie można mówić o zalaniu, jednak pogoda nie sprzyja żniwowaniu. Z jego relacji wynika, że tylko ostatniego dnia spadło 60 litrów wody.
– Tylko wczoraj spadło 60 litrów wody. Jeżeli pogoda się nie zmieni, to będzie kiepsko ze żniwami. Ostatnie lata były u nas suche, więc ziemia chłonie tę wodę. W momencie opadu woda stoi, ale po kilku godzinach już to znika – przyznaje Ciochanowski.
Nieciekawie jest również na Kujawach. Jak informuje nas prezes Kujawsko-Pomorskiej Izby Rolniczej Ryszard Kierzek, w woj. kujawsko-pomorskim ostatniej doby spadło ponad 30 litrów deszczu. Również w tym przypadku nie można mówić o zalaniach. Spore opady deszczu wstrzymują jednak prace żniwne.
– Wczoraj spadło ponad 30 litrów wody. Nie mamy podtopień i ulewy nie są potężne, ale przez to, że padało cały dzień, to żniwa zaczną się może pod koniec tygodnia, jeśli w kolejnych dniach pogoda dopisze – zapowiada Kierzek.
Rolnicy nie kryją frustracji. Czują się zostawieni samym sobie. Dla wielu z nich to już nie jest tylko trudny sezon – to katastrofa.
Justyna Czupryniak-Paluszkiewicz, Agnieszka Sawicka, Kamila Szałaj
