Rolnicy ze wsi Złaków Borowy i ościennych (od lewej): Łukasz Gajda, Piotr Grzegory, Wojciech Workowski, Anita Grzegory, Piotr Klimkowski, Katarzyna Kowalska-Siekiera, Piotr Goździk, Michalina Gajewska, Mariola Dutkowska i Joanna DobrogowskaAndrzej Rutkowski
StoryEditorinterwencja TPR

Rolnikom spod Łowicza grozi zakaz uprawy ziemi. "To koniec produkcji mleka"

20.04.2025., 17:00h

Mieszkańcy wiosek Złaków Borowy, Złaków Kościelny i Nowy Złaków w gminie Zduny (powiat łowicki) prowadzą małe i średniej wielkości gospodarstwa ukierunkowane w głównej mierze na hodowlę bydła i produkcję mleka. Jak tylko dowiedzieli się o audycie krajobrazowym dla ich wiosek, zagrażającym dalszemu funkcjonowaniu ich gospodarstw, postanowili niezwłocznie działać w tej sprawie.

Rolnikom aż włos się zjeżył

14 lutego sołtys wsi Złaków Borowy Bartosz Dubiel otrzymał z urzędu gminy dokumenty audytu krajobrazowego, wykonanego przez Biuro Planowania Regionalnego Województwa Łódzkiego na zlecenie Urzędu Marszałkowskiego Województwa Łódzkiego. Wrzucił informację na lokalną grupę na Face­booku i puścił kartki z dokumentem audytu, żeby każdy mógł się z nim zapoznać. Zapisy audytu dotyczące wprowadzenia obszaru chronionego kraj­obrazu oraz parku kulturowego zjeżyły włos na głowie niejednego mieszkańca. Dotyczą one m.in. stref buforowych wzdłuż rzek, które w przypadku kilkunastohektarowego gospodarstwa mogą wyłączyć nawet kilka hektarów z opłacalnej produkcji rolniczej. Rolnicy mogą też mieć zakaz uprawy na swoich polach kukurydzy, która dziś jest podstawą w żywieniu ich bydła. Do tego dochodzą różne ograniczenia w budowie nowych domów i budynków gospodarczych. Ograniczenia w stosowaniu nawozów i środków ochrony roślin. Może to zupełnie sparaliżować gospodarstwa, z których przecież żyją i utrzymują rodziny. To dlatego rolnicy są tak bardzo zbulwersowani, ale nie poddają się i działają. Przede wszystkim nagłaśniają sprawę, gdyż jest wiele innych gmin w Polsce dotkniętych tym tematem, a ich mieszkańcy nawet o tym nie wiedzą.

Rolnicy nie rozbudują gospodarstwa

– Po informacjach o audycie zrobiliśmy szum, jednocześnie prosząc Urząd Gminy o zorganizowanie spotkania konsultacyjnego, które wyznaczono na 21 lutego. Konsultacje zgromadziły pełną salę mieszkańców. Napisaliśmy swoje uwagi co do audytu i wysłaliśmy do Biura Planowania Regionalnego. Wystosowaliśmy też petycję przeciwko niekorzystnym zmianom wynikającym z audytu, którą podpisało 365 osób. A następnie 7 marca zawiązaliśmy społeczny komitet Ochrony Interesów i Rozwoju Wsi Złaków, liczący około 200 członków – powiedziała Anita Grzegory, przewodnicząca tegoż komitetu.

Mieszkańcy Złakowa Borowego i wiosek ościennych zorganizowali również spotkanie z przedstawicielami naszej redakcji, aby temat odbił się jak najszerszym echem, bo podobny problem dotyczy wielu rolników w kraju. Nie są oni przeciwni ochronie środowiska – wszak już teraz funkcjonują w ramach wymogów obszarów Natura 2000, ale wszystko musi być w granicach zdrowego rozsądku.

– W audycie znalazły się zapisy nieakceptowalne dla nas, tym bardziej że nasza wieś nie różni się od pozostałych wsi w Polsce. To normalna wieś, zmodernizowana i każdy rolnik dokładał wiele wysiłku, żeby swoje gospodarstwo doprowadzić do obecnego stanu, jednak potrzeba też, jak wszędzie, dalszych inwestycji. Bo kto nie inwestuje, ten się cofa. Natomiast ten audyt bardziej przedkłada krajobraz nad rozwój rolnictwa lub nawet zachowanie obecnego stanu rzeczy, nie mówiąc już o zwiększaniu produkcji – powiedziała Michalina Gajewska – sekretarz zawiązanego komitetu.

Celem audytu jest wprowadzenie parku kulturowego we wsi Złaków Borowy oraz części wsi Złaków Kościelny oraz obszaru chronionego krajobrazu wzdłuż rzeki Słudwi, co może objąć nawet 8 wsi. Na naszych łąkach od lat jest Natura 2000, musimy więc stosować się do wielu obostrzeń, tak aby chronić siedliska ptaków. Nie potrzebujemy kolejnych ograniczeń – ani do produkcji rolniczej, ani rozbudowy naszych gospodarstw. Audyt zawiera mnóstwo dodatkowych obostrzeń co do budowy nowych domów, obór i garaży. Właściwie młodzi ludzie nie będą mogli budować domów, a rolnicy nie rozbudują gospodarstwa. To sprawi, że nasze gospodarstwa stracą na wartości – dodała Anita Grzegory.

Strach zagląda rolnikom głęboko w oczy

– Bardzo obawiamy się, że nie będziemy mogli uprawiać kukurydzy, wszak jest zapis o ograniczeniu wielkoobszarowych upraw monokulturowych. A kukurydzy uprawia się u nas dużo, bo jest to podstawowa pasza dla bydła mlecznego. Ograniczenie jej uprawy na pewno zwiększy koszty produkcji. Dodatkowo boimy się stref buforowych liczonych od lustra wody, co może zablokować nam dostęp do cennej paszy z łąk. To oznacza koniec produkcji mleka w naszych gospodarstwach, a przecież mamy kredyty i zobowiązania do ARiMR. Jak zatem będziemy mogli funkcjonować? – podkreś­liła Mariola Dutkowska.

Zmiany, jakie nam grożą, to też przymusowe zmianowanie zobowiązujące do wdrożenia roślin okopowych, które w naszych gospodarstwach nie są potrzebne. Nie po to zainwestowaliśmy pieniądze w kierunku produkcji mleka, żeby teraz uprawiać rośliny okopowe i zmniejszać uprawę kukurydzy, bez której nie da się produkować mleka. Będzie wymóg zadrzewień śródpolnych. Z zapisów audytu wynika, że w strefie buforowej będzie też wymóg prowadzenia rolnictwa ekologicznego, co jest zupełnym absurdem. To zburzy cały system prowadzenia naszych gospodarstw. Dodam jeszcze, że strefa buforowa ma być liczona od lustra wody, czyli jak rzeka wyleje, to strefa automatycznie się powiększy. Proszę sobie wyobrazić, ile mniej paszy dla bydła zbierzemy, jeśli kukurydzę będziemy musieli uprawiać w systemie ekologicznym i jeszcze przy zmianowaniu – powiedział Łukasz Gajda, rolnik ze Złakowa Kościelnego.

Stracą 1/3 gospodarstw

– U nas nie ma gospodarstw liczących 100 czy 200 ha, raczej mają po kilkanaście lub kilkadziesiąt hektarów. Wprowadzając strefy buforowe, odbiera nam się wtedy jedną trzecią powierzchni gospodarstwa z intensywnej produkcji rolniczej, a pozostała część również będzie pod kontrolą w kierunku niedorzecznych wymogów z punktu widzenia opłacalnej produkcji rolniczej – powiedziała Katarzyna Kowalska-Siekiera, radna Gminy Zduny ze Złakowa Borowego.

– W Złakowie Borowym użytki rolne stanowią powierzchnię 1332 ha. Na około jednej trzeciej powierzchni uprawiamy kukurydzę, czyli ponad 400 ha. Jeśli wejdzie zapis, że na większości powierzchni nie będziemy mogli uprawiać kukurydzy, to co wtedy? – pytała Anita Grzegory.

image
Pryszczyca - jak reagować?

Co będzie musiał zrobić rolnik i weterynaria, gdy w gospodarstwie pojawi się pryszczyca?

Trwałe użytki zielone mogą być zupełnie wyłączone z użytkowania na pewien czas, bo np. ktoś stwierdzi, że dany gatunek jest zagrożony, i nie będzie można użytkować łąk kośnie aż do odwołania. Czy też będzie można kosić po terminie wylęgu ptaków, czyli gdy trawa już jest zdrewniała i do niczego się nie nadaje, może jedynie na ściółkę. To są tego typu zagrożenia – dodał Piotr Klimkowski, członek rady sołeckiej wsi Złaków Borowy.

– Od 15 lat kręci się na naszych łąkach wielu ornitologów z Łodzi i Warszawy. Akurat w tym roku został zakończony okres katalogowania ptactwa na naszym terenie. Jako rolnicy jesteśmy za chronieniem gatunków zagrożonych, ale można ochronę ptactwa połączyć z opłacalnym rolnictwem. A nie, jak to wynika z audytu, ochrona ptaków ma się odbyć kosztem naszych gospodarstw i właściwie brakiem możliwości prowadzenia dalszej produkcji mleka na naszych terenach. Jednak cała sprawa ma też drugie dno, którym jest handel emisjami dwutlenku węgla. To dlatego m.in. powstały audyty mające na celu wyłączanie obszarów z produkcji rolniczej – czy to za sprawą parków kulturowych, parków krajobrazowych czy też obszarów chronionego krajobrazu. Proszę sobie wyobrazić, że za każdy hektar ziemi wyłączonej z produkcji rolniczej będzie można uzyskać pieniądze właśnie w ramach wspomnianego handlu emisjami. Ktoś na tym zarobi. A w skali kraju, jak słyszymy, ma być wyłączone z produkcji rolniczej wiele tysięcy hektarów – powiedział Łukasz Gajda.

image
Wiadomości

Rolnicy mają zalane pola przez rzekę. Wody Polskie: to mało prawdopodobne

Nawet z agroturystyką pod górkę

– Bulwersujące jest też to, że Biuro Planowania Regionalnego zarówno w województwie łódzkim, jak i innych województwach pracuje nad audytem kilka lat. Przychodzi dzień ogłoszenia audytu do wiadomości publicznej i daje się nam, mieszkańcom, czyli najbardziej zainteresowanym i dotkniętym tematem, na zapoznanie z audytem i złożenie ewentualnych opinii i skarg pięć, maksymalnie sześć tygodni. Takie opinie złożyliśmy, ale nie mamy żadnej gwarancji, że w jakikolwiek sposób zostaną uwzględnione. Chyba nie na tym polega demokracja. Dlatego też w wielu gminach rolnicy nawet nie wiedzą, co ich czeka – powiedziała Katarzyna Kowalska-Siekiera.

– Mało tego, ustawodawca w każdej chwili może zmienić zapis wspomnianego dokumentu, zwanego audytem. Jeśli zawarte w audycie wymogi wejdą w życie, to chyba jedyną działalnością, jaką będziemy mogli prowadzić, jest agroturystyka – i to też nie do końca, bo będą problemy z remontem i budową nowych budynków. Wszak mamy dopasować się do budynków starych, w myśl parku kulturowego, tylko że tych starych budynków, o których mówi audyt, u nas we wsiach już nie ma. Dawno temu zostały przeniesione do skansenu w Maurzycach – dodał Łukasz Gajda.

– Jednym z założeń audytu jest renaturyzacja rzek i rewitalizacja terenów bagienno-torfowiskowych. Oznacza to powrót do naturalnego koryta rzeki, zatem nie będzie można jej pogłębiać i podejmować działań zapobiegających podtopieniom. To będzie prowadzić do podtopień gruntów rolnych, co zmniejszy powierzchnię pastwisk i upraw – powiedział Piotr Klimkowski.

Andrzej Rutkowski

fot. A. Rutkowski

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
04. grudzień 2025 14:18