Paweł Kuroczyki, redaktor naczelny Tygodnika Poradnika Rolniczego, komentujeTpr
StoryEditorkomentarz naczelnego

Wojna się skończy, inwestycje ruszą. A polskie mleko? Tu nie ma złudzeń

01.11.2025., 18:00h
Paweł KuroczyckiPaweł Kuroczycki

Ukraina szybciej niż przewidywano uzyskała możliwość eksportu do Unii Europejskiej bez ceł. To otwiera nowy rozdział w relacjach handlowych, ale też wprowadza poważne wyzwania dla unijnego – w tym polskiego – rolnictwa, które mierzy się jednocześnie z kosztami zielonej transformacji i globalnym spadkiem cen produktów mlecznych.

Ukraina z wolnym handlem z UE

Poszło szybciej, niż się spodziewaliśmy. Od 29 października Ukraina może eksportować swoje produkty do Unii Europejskiej na mocy nowego porozumienia o wolnym handlu. Cła zniesiemy lub obniżymy na produkty niewrażliwe, czyli… mleczne, ale i świeże owoce, warzywa, mięso i jego przetwory. No rzeczywiście, na razie te branże są mniej wrażliwe, bo Ukraińcy prowadzą skup i przetwórstwo mleka od 380 tys. krów. Pogłowie świń spadło u nich na skutek wojny z 6 do 4,5 mln szt. Więc i tu, podobnie jak w mleku, nasz sąsiad zdany jest na import. Ale to tylko pozory. Pamiętajmy, że powierzchnia użytków rolnych w tym kraju to ponad 40 mln ha, więc wzrost produkcji i towarzyszący temu rozwój przetwórstwa nie będzie żadnym problemem.

Rolniczy potencjał Ukrainy po wojnie

Gdy armaty zamilkną, a droga Ukrainy do Unii stanie otworem, na Wschód popłyną pieniądze na inwestycje. Ta przyszłość nadejdzie szybciej niż się spodziewamy. Są przykłady, że Ukraińcy w ciągu kilku lat potrafili zwiększyć wydajność od krowy z 15 do 45 litrów dziennie, oczywiście inwestując w technologię, jałówki hodowlane z importu itd. Pójdą więc drogą, którą my przeszliśmy, tylko szybciej i mocniej, bo potencjał mają znacznie większy. A trzeba do tego dodać, że do 2028 r. będą mogli produkować nie przejmując się ograniczeniami w stosowaniu pestycydów i nawozów narzucanymi przez Unię. My przed akcesją do UE takiej przewagi nie mieliśmy, bo Bruksela ponad 20 lat temu jeszcze nie zwariowała na punkcie klimatu.

ETS2 i europejska biurokracja klimatyczna

Trzeba też zwrócić uwagę na wystąpienie naszej minister klimatu. Paulina Henning-Kloska stwierdziła, że jej resort pracuje nad opóźnieniem wprowadzenia dyrektywy o ETS2 o trzy lata. Chodzi o obłożenie paliw kopalnych (głównie benzyny, oleju napędowego oraz gazu i węgla do ogrzewania) opłatami takimi jak płacą teraz elektrownie za to, że dymią. Pierwotny plan zakładał, że ETS2 wejdzie w życie od 2027 r. Według niektórych prognoz miałby zwiększyć cenę litra benzyny o 46 gr, megawatogodziny gazu o 90 zł i tony węgla o 400 zł.

Kryzys klimatycznych regulacji

Widać, jak gnić zaczyna ślepa polityka klimatyczna, nakładająca na gospodarkę i ludzi tylko i wyłącznie kolejne obciążenia. Niedawno Nestlé, jeden z największych koncernów w branży spożywczej, wystąpił ze Światowego Sojuszu na rzecz Ograniczenia Metanu w Mleczarstwie. Firma zapewniła, że nadal będzie intensywnie ograniczała emisję, tylko że nikt tego nie zweryfikuje. Rząd Nowej Zelandii wycofał się z planów nałożenia opłat za emisję metanu na swoich producentów mleka i o połowę zredukował cele obniżenia jego emisji (do 14–24%) w 2050 r.

image
Wiadomości

Rolników pogrzebią wymysły KE. Ale gigant mięsny zyska krocie

Podobny los spotyka unijne rozporządzenie o wylesianiu, które miało obowiązywać już w bieżącym roku, a jego wejście w życie może zostać przesunięte o kolejne 12 miesięcy. Bruksela chciała powstrzymać dzięki niemu import m.in. żywności, której produkcja przyczyniła się do wylesiania. Jednak próby ratowania Puszczy Amazońskiej i dżungli na Borneo utknęły w martwym punkcie. Oficjalnie z powodu niewydolności systemu, za pomocą którego importerzy mieli składać oświadczenia o tym, że soi, oleju palmowego czy wołowiny nie wyprodukowano na polach wydartych lasom.

Globalna presja na europejskie mleczarstwo

Widać, że misterny plan przygotowywany od kilkunastu lat zaczyna się sypać. Czy zostanie po nim tylko porozumienie o wolnym handlu z krajami Mercosur? To się jeszcze okaże. UE ma różne narzędzia do dyspozycji. Jest przecież z powodzeniem stosowany w Holandii system limitów emisji azotu (z nawozami naturalnymi), który pozwala wydajnie likwidować produkcję mleka i wieprzowiny. Jest też wycofywanie środków ochrony roślin. Takie posunięcia nie rodzą bezpośrednich kosztów (jak wspomniany ETS2), ale przynoszą oczekiwany skutek. A mniejsza produkcja zwierzęca to spadek zapotrzebowania na pasze, a więc i na zboże produkowane w Europie.

Już teraz na całym świecie oprócz Europy, produkcja mleka rośnie. Więcej produkuje Nowa Zelandia, Stany Zjednoczone, Argentyna i Urugwaj. Jednocześnie to w Europie ceny produktów mlecznych są najwyższe i wszyscy chcą do nas eksportować. Stany Zjednoczone zwiększyły swój eksport tłuszczu mlecznego o 151%, przejmując rynki europejskie. Stąd m.in. wzięło się załamanie cen masła z 8000 euro do około 5300 euro za tonę. Prognozy na pierwszy kwartał przyszłego roku mówią o cenach w granicach 4700–5000 euro/t. (20–21 zł/kg). W polskim handlu rozpoczęła się dawno niewidziana wojna na tanie sery żółte, w jednej sieci pojawiła się gouda po 17,99 zł/kg, druga odpowiedziała ceną 16,99 zł/kg. Efekt jest taki, że w Europie spada cena skupu mleka. U naszych zachodnich sąsiadów cena w głównych regionach produkcyjnych spadła od 1 do 5 centów na litrze, czyli o około 5 do ponad 20 groszy.

Paweł Kuroczycki

redaktor naczelny Tygodnika Poradnika Rolniczego

fot. red.

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
13. grudzień 2025 19:07