
Co wykonano w ciągu roku od poprzedniego spotkania w ramach EFR Jasionka?
Debata moderowana przez Artura Balazsa, przewodniczącego kapituły Fundacji Europejski Fundusz Rozwoju Wsi Polskiej, była też, a może przede wszystkim, okazją do podsumowania procesu realizacji poczynionych przed rokiem w Jasionce uzgodnień między przedstawicielami protestujących wówczas rolników a Ministerstwem Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
Odbywającą się pierwszego dnia forum, czyli 26 marca, wymianę poglądów rozpoczął Artur Balazs. Przypomniał, że to w Rzeszowie rolnicy zawarli z władzami PRL porozumienia, nazwane później rzeszowsko-ustrzyckimi, wypracowując nowy model rozmów z rządzącymi. Po 1989 r. stały się one ważnym punktem odniesienia, konstytucją polskiej wsi.
– Zanim to się stało, w trudnym czasie po stanie wojennym przyjeżdżaliśmy tutaj do Józefa Ślisza, bo to on nas tu gromadził. Naciskaliśmy komunistyczną władzę, aby realizowała porozumienia, a ona nas zamykała.
Rok temu w Jasionce przedstawiciele rolników i ministerstwa rolnictwa usiedli przy jednym stole. Udało się doprowadzić do przyjęcia wspólnych uzgodnień.
Działania – nie same deklaracje
– Nie ma miejsca w Polsce, w którym można tak rozmawiać, bardzo się przy tym różniąc. Tu zawsze jest reprezentowana władza, zawsze jest reprezentowana opozycja i zawsze są reprezentowani rolnicy – podkreślił Artur Balazs.
W ostatnim roku umowa handlowa UE-Mercosur ogniskowała największe emocje. Moderator powiedział, że oczekuje od premiera Tuska nie tylko deklaracji w tej sprawie, ale przedstawienia konkretnego scenariusza budowy mniejszościowej koalicji blokującej umowę.
– Od samej deklaracji nic się nie zmieni. Chcemy mieć poczucie, że ta umowa nie wejdzie w życie w takim kształcie, w jakim jest dziś.
Inna wymagająca szybkich działań kwestia to biurokracja, która opanowała UE.
– Jak tlenu potrzeba rolnictwu deregulacji prowadzonej z udziałem samych rolników. To dotyczy też Zielonego Ładu. Chcemy również, żeby decyzje dotyczące adaptowania Ukrainy do UE nie zostały wprowadzone kosztem rolników – mówił Balazs.
W jakim miejscu jesteśmy po 12 miesiącach od poprzedniej debaty w Jasionce i poczynionych wtedy ustaleń? Pierwszy oceniał rolnik Artur Koncik. Stwierdził, że poza wprowadzeniem dopłat do zboża sprzedawanego po 1 stycznia 2024 r. nie wydarzyło się nic, co poprawiłoby sytuację rolników. Wśród niezałatwionych kwestii wymienił podatek rolny i napływ produktów rolnych z Ukrainy.
– Rzucane są kolejne kłody pod nogi. Najpierw zachęca się nas do uprawy bezpłużnej, a potem obcina się punktację (za praktyki „Uproszczone systemy uprawy i wymieszanie słomy z glebą” – red.). A o najnowszej zmianie, czyli ograniczeniu ekoschematów do 300 ha, dowiedzieliśmy się za pięć dwunasta. Od 1 stycznia do wybranych gospodarstw wjeżdża Inspekcja Pracy i sprawdza, czy rolnik chodzi w gumowcach czy pantofelkach – wyliczał.
Roman Kondrów, lider Podkarpackiej Oszukanej Wsi, przypomniał, że to poprzednia władza otworzyła granice dla produktów z Ukrainy.
– I w jakiejś części nam to potem zrekompensowała – powiedział. – Dzięki naszej determinacji i naszym protestom.
Ale rolnicy blokowali drogi głównie za obecnej władzy.
– Wywalczyliśmy dopłatę do kukurydzy, były kredyty płynnościowe. Nie można powiedzieć, że nic nie zostało zrobione – kontynuował Kondrów.
Diabeł tkwi jednak w szczegółach.
– Jestem zbulwersowany tym, co się dzieje wokół aplikacji suszowej. Te wyliczenia miały być weryfikowane przez komisje, ale minister finansów stwierdził, że aplikacja jest lepsza. Po 12 miesiącach mamy droższe nawozy i tańszą pszenicę. Obawiam się, że w żniwa może być po 500, a może i po 400 zł – przestrzegał lider POW.
Kondrów dopytywał też, co dzieje się ze sprawą definicji aktywnego rolnika.
Filip Pawlik, lider Agrounii, uważa, że polskie rolnictwo jest w gorszym położeniu niż przed rokiem. A to za sprawą umowy Mercosur. Apelował, aby zdefiniowane w Jasionce problemy były następnie rozwiązywane w Sejmie – żeby coś z tej debaty wyniknęło.
Co dalej z hodowcami i resztą?
Tomasz Obszański, przewodniczący NSZZ RI „Solidarność”, podobnie jak Artur Koncik, uznał dopłaty do zboża za jedyną załatwioną sprawę.
– A co z hodowcami bydła, trzody chlewnej? Co z sadownikami, warzywnictwem? W tych dziedzinach nie było wsparcia.
Mówił też, że nie ma zgody na wspieranie dużych i średnich gospodarstw kosztem mniejszych, 50-, 20- czy 10-hektarowych.
– Dobrze, że rozmawiamy, że powstają zespoły, ale z tych debat musi coś wynikać – zaznaczył.
Obszański zaproponował likwidację Wód Polskich i powołanie polskiej giełdy rolnej z rolnikami jako udziałowcami.
Poseł Robert Telus, były minister rolnictwa, oczekuje od ministra Siekierskiego sprawczości.
– Można jeździć na protesty, ale chodzi o to, żeby z tych wyjazdów coś wynikało – powiedział. – My z szesnastu postulatów rolników z Zachodniopomorskiego zrealizowaliśmy czternaście.
Wracając do kwestii otwarcia granic dla produktów z Ukrainy, bronił polityki rządu PiS, mówiąc, że decyzję podjęła Komisja Europejska.
– Kilka dni po tym, jak zostałem ministrem, polska granica wschodnia została zamknięta. Spowodowaliśmy też, że kolejne kraje do nas dołączyły. Gdy UE przekonała się, że zbudowaliśmy koalicję krajów, wycofała się z pomysłu sankcji wobec nas. Poszła po rozum do głowy i zamknęła granicę dla czterech zbóż. Gdy potem z tego zrezygnowali, wprowadziliśmy jednostronne embargo utrzymane do dziś.
Zdefiniował trzy podstawowe problemy branży: umowa z Mercosur, „lewackie trendy w UE”, które egzemplifikuje Zielony Ład, oraz import z Ukrainy.
– Jeśli ich nie rozwiążemy, to europejskie i polskie rolnictwo będzie się zwijać. Trzeba dziś w tych sprawach w UE walnąć w stół, tym bardziej że mamy naszą prezydencję.
Zarzucił rządowi wprowadzenie normy GAEC 2.
– Wyłączyliście 400 tys. ha pól z użytków rolnych – mówił.
Powiedział, że Bruksela zabroniła zamknięcia granicy dla bydła z Niemiec, gdy w styczniu wystąpiło tam ognisko pryszczycy.
– Jeśli taka byłaby postawa w czasie drugiej wojny światowej, to nie byłoby partyzantki, bo Niemcy by nie pozwolili. Musimy walczyć o nasze sprawy w UE – grzmiał.
Poseł Jan Krzysztof Ardanowski, były minister rolnictwa, rozpoczął od refleksji dotyczącej debat i dyskusji dotyczących rolnictwa.
– Zaczynam dochodzić do wniosku, że to socjotechniczny zabieg, który ma skanalizować niezadowolenie i przekonać rolników, że biorą udział w jakichś uzgodnieniach. Chcę wierzyć, że debaty w Jasionce mają inny charakter.
Były minister wytykał brukselskim urzędnikom, że ustępstwa w sprawie Zielonego Ładu były jedynie zasłoną dymną.
– Komisja Europejska ustępowała pro forma w niewielkich sprawach – mówił. – A gdy przewodnicząca KE ugruntowała się na stanowisku, oznajmiła, że Zielony Ład zostanie przyspieszony.
O Ukrainie w UE powiedział, że to likwidacja europejskiego rolnictwa, jakie znamy. A jaka jest na to odpowiedź polityków? Integracja z Ukrainą musi przyspieszyć.
Zdaniem Ardanowskiego otwarcie rynku na kraje Mercosur i Ukrainę w pierwszej kolejności doprowadzi do wyeliminowania gospodarstw towarowych.
– Rolnicy mówią o tych wszystkich sprawach otwarcie. A konkluzje kolejnych dyskusji są takie, że dyskusje należy kontynuować. Będziemy tak rozmawiać, a w tym czasie wielkie międzynarodowe grupy kapitałowe robią swoje, wykorzystując polityków unijnych i krajowych. To jest oszukiwanie rolników. Czas na decyzje.
Ardanowski, kontynuując wątek niekończących się nieproduktywnych dyskusji, stwierdził, że należy koncentrować się na konkretach i rozwiązaniach.
Państwo wspólnie z rolnikami mają nad czym pracować
Były minister rolnictwa wymienił m.in. wzmocnienie krótkich łańcuchów dopłat, integracji pionowej i RHD, rozwój produkcji bydła mięsnego, naprawę KGS, ukrócenie dyktatu sieci handlowych.
– Trzeba poważnie rozmawiać o gospodarce wodą w Polsce, rozwiązać problem łowiectwa. W zgodzie z naszymi interesami uregulować kwestie stosunków z Ukrainą i umowy Mercosur.
Artur Balazs, komentując wątek dotyczący debat, polemizował z Ardanowskim. Stwierdził, że jest głęboko przekonany o wartości prowadzonego w Jasonce dialogu.
Minister rolnictwa Czesław Siekierski zupełnie inaczej niż przedmówcy widzi kwestię realizacji uzgodnień z rolnikami.
– Nie wywiązaliśmy się z jednego punktu – chodzi o czwartą ratę podatku rolnego – przyznał.
Tłumaczył, że pieniądze na ten cel zostały przesunięte na wsparcie rolników poszkodowanych przez przymrozki, nawałnice, gradobicia i powodzie. I tylko poszkodowani mogli też liczyć na zwrot trzeciej i czwartej raty podatku rolnego. Zgodził się, że jest problem z aplikacją suszową, i zapewnił o weryfikowaniu wyliczeń uzyskanych tą drogą.
– Wolałbym, żeby szkody oceniały komisje, ale ich oceny są tak wygórowane, że budżetu na to nie stać – stwierdził.
Odpowiadając na pytanie o powstanie koalicji blokującej umowę Mercosur, dał do zrozumienia, że sprawa nie jest prosta.
– To problem pewnej gry. Na przykład raz Włosi są przeciw umowie, innym razem pytają, co dostaną za jej poparcie. Rolnicy niemieccy mówią inaczej w rozmowach z nami, inaczej, gdy wypowiadają się oficjalnie.
Mówiąc o Zielonym Ładzie, przekonywał, że zmiany w nim, dla których impulsem były protesty i ubiegłoroczna debata, nie są tylko kosmetyczne.
– Często doświadczeni i kompetentni rolnicy bardzo mało wiedzą o tym, ile zmian zostało wprowadzonych w Zielonym Ładzie. Nadal nad tym pracujemy.
Komentując kwestię handlu z Ukrainą, mówił, że osobiście wymuszał w Brukseli wprowadzanie bezpieczników w ATM-ach. Zapewniał, że proces deregulacji w ministerstwie już trwa. Przekonywał, że dla żywotnych dla branży rozwiązań często nie znajduje zrozumienia w innych ministerstwach.
– Bywa, że z Ministerstwem Środowiska rozmowy są trudniejsze niż z Komisją Europejską!
Co się stało z pieniędzmi na ekoschematy?
Odnosząc się do zarzutów dotyczących ekoschematów, bronił podjętych decyzji. Tłumaczył, że pula pieniędzy w euro się nie zmieniła. Zwiększyła się natomiast liczba chętnych, a wraz z tym obszar objęty ekoschematami. Wreszcie złotówka w relacji do euro się umocniła.
– Nie chcieliśmy ruszyć płatności podstawowej ani produkcji zwierzęcej. Nikt tych pieniędzy nie zabrał. Można nam jedynie zarzucić, że nie przewidzieliśmy, że będą większe potrzeby na ten cel.
Odnosząc się do kwestii definicji aktywnego rolnika, mówił, że dopłaty powinny trafiać do tych, którzy uprawiają ziemię. Ale zaznaczył, że rola dopłat w kolejnej unijnej perspektywie finansowej będzie ograniczana. Stwierdził też, że KGS powinna podlegać ministerstwu rolnictwa, i taki wniosek trafił do premiera. Apelował o obiektywną ocenę działań resortu, przypominając, że nowa władza rządzi dopiero niewiele ponad rok.
Leszek Szymański, zastępca prezesa ARiMR, też polemizował z tezą, że niemalże nic się nie zmieniło.
Lepsza praca Agencji
– Jednym z postulatów rolników było usprawnienie pracy Agencji. I to się dzieje. W styczniu 2024 r. nie było systemu wypłaty dopłat bezpośrednich. Teraz jest. Rok temu mieliśmy wydanych 70% decyzji, obecnie 87,5%. Pracownicy dzwonią do rolników i przypominają im o złożeniu niezbędnych dokumentów. Odpowiedział Robertowi Telusowi:
– Norma GAEC 2 jest wdrażana już od 2022 r., obowiązuje od teraz i dotyczy głównie TUZ. Połowa z nich znajduje się na obszarach Natura 2000, gdzie i tak obowiązywały ograniczenia. Norma nie oznacza wyłączenia z produkcji rolnej. Ma chronić grunty podmokłe i torfowiska przez nie przekształcane, a nie zaorywanie, nie wydobywanie torfu i nie budowanie rowów oraz instalacji drenujących. Ale trwa dyskusja z KE, aby prace konserwacyjne mogły być wykonywane.
Tyle, ile szef pozwoli
Michał Kołodziejczak, sekretarz stanu w MRiRW, poinformował, że nie jest w ministerstwie dla pieniędzy, bo, jak powiedział, więcej może zarobić w swoim gospodarstwie.
– Ja w ministerstwie jestem w stanie zrobić tyle, ile mi mój szef pozwoli – zaznaczył. Zastrzegł, że to nie jest zarzut.
Zwracając się do posła Telusa, stwierdził, że dopłaty do zboża były dobrze wydanymi pieniędzmi rekompensującymi skutki decyzji o otwarciu granic. Podkreślił, że była to sytuacja wyjątkowa i nie godzi się na budowanie rolnictwa jedynie za pomocą dopłat.
– Osiem lat wspierania rolników tylko dopłatami niczego nie rozwiązało.
Kołodziejczak, mówiąc o umowie z krajami Mercosur, zwrócił uwagę na niekorzystne dla eksporterów skutki jej wejścia w życie. Ta szkodliwa według niego umowa nie tyle zaszkodzi polskiemu rynkowi importem żywności, ale też spowoduje problemy na innych rynkach.
– Kraje Mercosur będą mogły wykorzystywać w promocji dopuszczenie swoich produktów na najbardziej wymagający rynek europejski – mówił.
A to będzie oznaczało wypychanie polskich eksporterów z ich rynków.
Postulował prace nad strategią dla polskiego rolnictwa, która wykraczałaby poza perspektywę jednego rządu.
Artur Balazs, podsumowując debatę, podziękował wszystkim jej uczestnikom oraz gościom zgromadzonym w sali kongresowej.
– To była żywa, fajna debata. Dobrze, że dziś tu byliśmy.
List w obronie ministra Ardanowskiego
Wątkiem debaty, który pojawiał się w wielu wypowiedziach, była kwestia zarzutów stawianych obecnie byłemu ministrowi
Ardanowskiemu. Prokuratorzy badający głośną kilka lat temu sprawę spółki Eskimos (interwencyjny skup jabłek) i upadłości SM Bielmlek uważają, że popełnił on przestępstwo, narażając Skarb Państwa na straty rzędu kilkudziesięciu milionów złotych.
– Dziś jest szykanowany i oskarżany, bo podjął decyzje w obronie rolników – mówił Tomasz Obszański. – Musimy stanąć w jego obronie.
Ardanowski odniósł się do sprawy.
– To próba ukarania kogoś za decyzje, które ratowały polskich rolników, były podejmowane na polecenie rządu oraz za zgodą Prokuratorii Generalnej i które nie przyniosły żadnych strat dla państwa. Ale ucierpiała niemiecka firma. Konsekwencje? Zastraszenie urzędników państwa jeszcze większe niż do tej pory. Nie podejmujcie decyzji, zasłońcie się UE. Żeby ci, co mają robić interesy, te interesy zrobili.
– Byłem w grupie, która zaproponowała wsparcie dla ministra Ardanowskiego – mówił Artur Balazs. – Podejmował słuszne decyzje i nie powinien być za to karnie rozliczany. List w jego obronie podpisało pięciu byłych ministrów rolnictwa, warto, żeby jeszcze kilku ministrów się pod nim podpisało, z PSL i z PiS.
Na koniec spotkania dodał:
– Załatwiliśmy w trakcie debaty jedną konkretną sprawę. Pan minister Telus podpisuje się pod listem.
– Jednoznacznie opowiedziałem się po stronie ministra Ardanowskiego i pewnie na jego miejscu zrobiłbym to samo – powiedział minister Siekierski.
Krzysztof Janisławski
fot. K. Janisławski