StoryEditorInterwencja

Rolnik i policjant w układzie zamkniętym

25.12.2022., 14:12h
Policja była u nas co najmniej 50 razy, a wszystkich kontroli nie jestem w stanie zliczyć. Podczas najnowszej inspektorka z WIOŚ stwierdziła, że... nie mogę na własnej posesji przechowywać nawozów – mówi Krzysztof Pędrak z Hrubieszowa.

Sąsiad na sąsiada nasyła liczne kontrole

Wyjadę opryskiwaczem – kontrola. Przyjadą nawozy – kontrola. Nie mogę na czas opryskać, zasiać, zebrać, bo ciągle chodzą tu urzędnicy z teczkami. A dzień zaczynam od poczty, żeby odebrać awiza. I tak od kilkunastu lat – skarży się Krzysztof Pędrak.

Rolnik odpowiedzialnością za niekończące się kontrole i policyjne interwencje obarcza sąsiada.

– Postawił sobie za cel likwidację naszego gospodarstwa – oskarża.

– Mamy dość hałasów i ścieków spływających z jego działki – odpowiada Remigiusz Prejs, mieszkający z rodziną po drugiej stronie ogrodzenia. – Sąsiad powinien przestrzegać prawa. Wieś już nie jest taka jak dawniej, nie mieszkają tu tylko rolnicy.

Interes życia czy przekleństwo?

Krzysztof Pędrak pochodzi z Dziekanowa, mieszka z żoną w Hrubieszowie.

Prowadziłem działalność gospodarczą, zajmując się równolegle rolnictwem. Po zapaleniu mięś-
nia sercowego powinienem pójść na rentę, ale musiałem zarabiać na utrzymanie rodziny. Postanowiłem skupić się na uprawie roli.

W 2005 r. Alicja i Krzysztof Pędrakowie kupili działkę w Dziekanowie. Zaplanowali, że umieszczą tam bazę gospodarstwa.

Uporządkowaliśmy teren, przebudowaliśmy budynki. Znajomi, którzy widzieli, jak to miejsce się zmienia, gratulowali nam. Za wcześnie.

Rolnik zapewnia, że początkowo stosunki z sąsiadami były poprawne

Z czasem wszystko zaczęło im przeszkadzać. A to, że ciągnik warczy, że ich córka boi się kombajnu. A ojciec i brat sąsiada to rolnicy, mieszkają po sąsiedzku – komentuje rolnik. Opowiada, że konflikt rozpoczął się, gdy odmówił sąsiadowi zgody na budowę domu na granicy działek.

Sąsiad był policjantem, który niedawno przeszedł na emeryturę. Nie zaszkodziło mu nawet skazanie go przez sąd za groźby wobec mnie. Sąd drugiej instancji warunkowo umorzył postępowanie karne wobec niego – dodaje.

Krzysztof Pędrak wylicza, że policja była u niego kilkadziesiąt razy.

– Hrubieszów to małe miasto. Przesłuchiwany na policji czy w sądzie czułem się jak bohater filmu „Układ zamknięty”. Na przykład wtedy, gdy ARiMR złożyła zawiadomienie o niepotwierdzających się skargach na mnie, a sąd stwierdził, że nie ma problemu. Albo taka sytuacja: w 2007 r. stanąłem przed sądem z oskarżenia prywatnego. Rzekomo przewróciłem drabinę na dziecko sąsiadów, „narażając je na utratę zdrowia i życia”. Sąsiad powołał na świadków policjantów. Sąd w Hrubieszowie skazał mnie na podstawie fałszywych zeznań. Sąd w Zamościu mnie uniewinnił, a drugą stronę ukarał grzywną.

W tym samym roku policja wezwana przez sąsiadów interweniowała w Dziekanowie, żeby… powstrzymać Krzysztofa Pędraka przed remontem przyczepy. Jego żonę za podwładnego na piśmie przepraszał komendant policji.

– Ale uznał, że mieli prawo wezwać policję – komentuje rolnik. Przyznaje, że do części interwencji nie ma zastrzeżeń.

– Dwa lata temu sąsiedzi zawiadomili policję, że wysypałem ziarno na drogę – opowiada. – To było pomówienie, a policja założyła sąsiadom sprawę. Tyle że sąd w Hrubieszowie nie ukarał ich za wprowadzanie policji w błąd. Dlatego w 2020 r. złożyliśmy zawiadomienie do prokuratury, aby położyć kres uporczywemu nękaniu – mówi rolnik. – Bo jak inaczej nazwać śledzenie naszej posesji za pomocą drona, fotografowanie mnie podczas prac polowych oraz ciąg donosów i skarg? Czara goryczy przelała się, gdy ktoś kamieniami obrzucił nasz ciągnik.

Śledztwa nie będzie

Krzysztof Pędrak uważa, że hrubieszowska policja zajmująca się sprawą na polecenie prokuratury wykonała pracę solidnie.

Dotarli do donosów sąsiadów wysyłanych od 2006 r. – opowiada. – Ale prokurator odniósł się tylko do jednego przypadku. Uznał, że nie ma mowy o nękaniu, i odmówił wszczęcia śledztwa. Ewa Kuźnicka, prokurator rejonowa w Biłgoraju, odpowiada, że postępowanie dotyczyło tylko jednego przypadku. A także: „inne jednostki Prokuratury Okręgu Zamojskiego prowadziły postępowania o czyny z art. 190a §1 k.k. obejmujące lata 2006-2021” [uporczywe nękanie – red.].

Obecnie w hrubieszowskim sądzie toczy się sprawa Krzysztofa Pędraka, który został nakazowo ukarany za uruchomienie ciągnika przed godziną 6.00. Sąsiad mówił we wrześniu w sądzie, że jego i żonę obudził pracujący ciągnik.

– Był marzec i warunki do zastosowania azotu. Liczyła się każda godzina – broni się rolnik. – Na kolejnej rozprawie sąsiedzi pokazali dwa filmy. Na jednym wyjeżdżam ciągnikiem z garażu. Na drugim wracam na posesję i gaszę ciągnik.

Do najbardziej kuriozalnych kontroli Krzysztof Pędrak zalicza te dotyczące nawozów.

Wczesną wiosną ub. roku strażacy, po donosie, wszczęli postępowanie. No i uznali, że… przechowuję nawozy grożące wybuchem. Ostatecznie komendant straży w Hrubieszowie umorzył postępowanie. Sąsiedzi odwołali się do komendanta wojewódzkiego. Ten nie zmienił postanowienia, więc sprawę rozstrzygał sąd. Wyrok była dla nas korzystny.

Strażacy z Hrubieszowa na tym nie poprzestali.

– W czerwcu ub. roku przyjechały nawozy. Tego samego dnia przed naszą posesję zajechał wóz strażacki na sygnale. Okazało się, że dostali informację od sąsiada, według którego sprowadziłem transport nawozów „grożących eksplozją”. Strażacy zablokowali wjazd na moją posesję i wezwali policję – mówi rolnik. I dodaje: – Gdy nawozy jadą do ojca i brata sąsiada, nie ma problemu.

Rolnicy próbowali dowiedzieć się, ile kosztowała ta akcja. Bez skutku. Marcin Lebiedowicz, rzecznik hrubieszowskich strażaków, potwierdza natomiast, że „nie stwierdzono składowania nawozów niezgodnie z przepisami pożarowymi. (…) nawozy nie zagrażały eksplozją”.

Kontrolerzy kontrolują. Bez końca nawet z policją w asyście

Rolnik źle wspomina kontrole z gminy Hrubieszów.

Kontrola z gminy potrafiła pojawić się w asyście policji. Była też sytuacja, że po kolejnej skardze biegły pracujący dla gminy stwierdził naruszenie stosunków wodnych na naszej działce. Ta ekspertyza trwała kilka sekund. Na tej podstawie gmina chciała, żebym kopał rowy melioracyjne, bo woda po ulewach rzekomo spływała do sąsiadów. Biegły sądowy nie stwierdził nieprawidłowości – mówi Krzysztof Pędrak.

Podkreśla, że wielokrotne kontrole z ARiMR i PIORIN nie miały uwag, co potwierdzili ich rzecznicy.

Kontrole z urzędów nabrały tempa w 2021 r., gdy Prejsowie napisali „wniosek-skargę”. Częścią zarzutów zajmował się WIOŚ w Lublinie. „Zarówno wyniki analiz próbek gleby (...) pomiarów hałasu nie potwierdziły uciążliwości i nadmiernego zanieczyszczenia gleby. Pozostałe ustalenia dot. uciążliwości immisji [ingerencja polegająca na oddziaływaniu jednej nieruchomości na sąsiednią – przyp. red.] tzn. zapylenia pyłem zbożowym, odoru (...) po raz kolejny nie zostały potwierdzone” – pisze Piotr Jonasz z delegatury WIOŚ w Zamościu.

Wątpliwości budził sposób mycia sprzętu (…) w związku ze stwierdzonym odprowadzaniem ścieków bezpośrednio do ziemi, uznano to jako naruszenie (…) i wystosowano zarządzenie zobowiązujące do zaprzestania (…). Pan Pędrak uważa, że w swoim gospodarstwie posiada stanowisko do mycia sprzętu tzw. BIOBED, a mimo to nie zawsze z niego korzysta, myjąc sprzęt w dowolnym miejscu działki co udokumentowali skarżący w przesłanych do WIOŚ nagraniach wideo” – ocenia WIOŚ.

Inspekcja uważa, że stanowisko do mycia sprzętu „nazywane przez rolnika BIOBEDEM zostało błędnie zatwierdzone przez inspektorów, którzy zostali wprowadzeni w błąd przez pana Pędraka”. Nadzór budowlany „nie stwierdził na działce istnienia obiektów typowych dla stanowiska BIOBED (…) i brak zbiorników na ścieki powstające podczas mycia. (…). Od zarządzenia pokontrolnego WIOŚ pan Pędrak wniósł odwołanie do WSA, który utrzymał `w mocy zarządzenie w zakresie odprowadzania ścieków do ziemi. O sposobie realizacji zarządzenia pan Pędrak nie poinformował WIOŚ do dnia dzisiejszego, co jest naruszeniem ustawy o IOŚ i świadomym łamaniem prawa”.

Krzysztof Pędrak uważa, że nikogo w błąd nie wprowadzał

– Skoro urzędnicy stwierdzili, że wszystko jest w porządku, to chyba wiedzieli, co robią – mówi.

Zapewnia, że dysponuje szambem, do którego spływają po myciu nieczystości płynne.

Minimalne ilości. Pług myję raz na rok. Opryskiwacz jest samomyjący i płucze się na polu. Czasem opłuczę ciągnik – wylicza.

Powołuje się na decyzję Urzędu Gminy w Hrubieszowie z 2019 r., że nie musi mieć na działce zbiornika na nieczystości ciekłe. WIOŚ przywołuje rozporządzenie ministra rolnictwa: „Po zakończeniu prac związanych z użyciem śor lub nawozów pojazdy lub sprzęt oczyszcza się i myje w myjni wyposażonej w oczyszczalnię ścieków lub osadnik (…)”. Piotr Jonasz pisze też: „Obie strony konfliktu podchodzą z bardzo dużą pogardą do wszystkich inspekcji. Pan Pędrak uważa, że jest nękany przez różne organy kontrolne, natomiast skarżący traktują inspekcje jako ignorantów niespełniających ich woli”.

Ostatnia kontrola z WIOŚ dotarła z Lublina 17 listopada.

Z Lublina, bo z oddziału w Zamościu nikt nie chce brać w tym udziału – komentuje Krzysztof Pędrak. – Inspektorka stwierdziła, że tym razem się nie wywinę, bo przechowuję nawozy pod chmurką, niezgodnie z instrukcją producenta. Tyle że to instrukcja innego producenta. Stwierdziła, że stwarzam w ten sposób zagrożenie dla „skupiska ludzi”. Poradziła mi, żebym kupował nawozy przed zabiegiem i od razu rozsiewał – mówi zdruzgotany.

Rolnik mówi, że dzwonił do puławskich Azotów.

– Nie chcieli uwierzyć. Tłumaczyli, że każda instrukcja przechowywania ma charakter zalecenia. I że jedyne, co komukolwiek grozi, to że nawóz na dole się zbryli. Ale jak się chce kogoś uderzyć, to się kij znajdzie – komentuje.

Jedno kolegium, dwie decyzje

Tymczasem po ponad roku od napisania „wniosku-skargi” starosta hrubieszowski odmówił zobowiązania Krzysztofa Pędraka „do działań mających na celu ograniczenie oddziaływania na środowisko lub przywrócenia środowiska do stanu właściwego”. „Organ na podstawie oględzin nieruchomości, materiałów dowodowych (...) przesłuchania stron i świadków oraz dokumentacji przekazanej od innych organów (…) – WIOŚ, PIORIN, ARiMR uznał, że nie zachodzą przesłanki, aby zobowiązać podmiot korzystający ze środowiska (…) do przedłożenia przeglądu ekologicznego”. 14 września 2022 roku Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Zamościu podtrzymało tę decyzję.

W tym samym dniu kolegium zajmowało się odwołaniem od decyzji Urzędu Gminy w Hrubieszowie, który 4 maja 2022 r. umorzył postępowanie w sprawie nakazania Krzysztofowi Pędrakowi „przywrócenia poprzedniego sposobu zagospodarowania terenu zgodnego z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego”. Wspomniane SKO podaje w uzasadnieniu, że „w żadnym razie sprawa nie jest bezprzedmiotowa i powinna zostać rozpatrzona”.

Z perspektywy rodziny mieszkającej w domu po drugiej stronie płotu wszystko wygląda inaczej. Remigiusz Prejs mówi, że z początku sąsiedztwo układało się dobrze, ale to jedyna rzecz, co do której strony są zgodne. Kwestionuje i to, że sąsiad jest rolnikiem.

Zmieniło się, gdy powiedziałem, że planujemy budowę domu 1,5 m od ich działki – mówi Remigiusz Prejs. – Nie na granicy, jak oni twierdzą. Pytałem o zgodę, bo nie wiedziałem, że w przypadku małej i wąskiej parceli nie jest potrzebna. Bardzo źle zareagowali. Niedługo potem, gdy nasza czteroletnia wówczas córka się bawiła, dotarła na naszą stronę rozpylona zawiesina po płukaniu opryskiwacza. Córka była cała mokra. Po zwróceniu uwagi przestali się odzywać.

Były policjant nie zgadza się z zarzutami Krzysztofa Pędraka.

– Robi z siebie ofiarę. My informujemy urzędy o stanie faktycznym, a decyzje o kontrolach i zaleceniach podejmują one – mówi.

Pytany, co sądzi o rolniczej działalności jego krewnych, odpowiada: – Wszystko, co związane z gospodarstwem, wykonują za domami.

Przekonuje, że to Krzysztof Pędrak nęka jego i żonę skargami.

– Robili wszystko, żeby uniemożliwić budowę naszego domu. Dwa lata wstrzymywali jej rozpoczęcie skargami, sprawa oparła się o NSA. Napisali do starostwa, że jeśli powstanie nasz dom, to ich gospodarstwo padnie. Starostwo odpowiedziało, że działalność na ich działce nie może naruszać dóbr osób trzecich. Domagają się, bez żadnych podstaw, ustawienia ściany przeciwpożarowej. Kwestionują granicę między działkami.

Remigiusz Prejs także przywołał sprawę gróźb karalnych, o której mówił Krzysztof Pędrak. Ale zapamiętał ją inaczej.

Kłamliwie oskarżali nas o groźby. Żona sąsiada twierdziła, że do niej strzelałem i słyszała świst kul! Ale sąd mnie uniewinnił.

Remigiusz Prejs mówi, że od dawna nie opuszcza posesji na piechotę, żeby nie narażać się na filmowanie telefonem.

– Chciałby pan, żeby sąsiadka filmowała, rzucała złośliwe komentarze albo grzebała w śmieciach, żeby udowodnić, że używamy złych worków?

Czego oczekują Prejsowie?

Chcemy w spokoju funkcjonować bez dochodzących przez cały dzień odgłosów szlifierki, remontów od 4.00 czy budzącego nas po 5.00 ciągnika. Chcemy, żeby na naszą stronę przestały płynąć ścieki z chemią. To są wszystko złośliwe działania mające zły wpływ na nasze zdrowie.

Były policjant uważa, że sąsiedzi wykorzystują działkę wbrew zapisom planu zagospodarowania przestrzennego.

To działka zagrodowa, jednorodzinna, usługowa i letniskowa. Czyli powinien być tam dom. Nie ma go, bo go zburzyli. Sami mieszkają w Hrubieszowie, a nam pod nosem prowadzą działalność. Krzysztof Pędrak to nie zagrodowy rolnik, tylko przedsiębiorca. Produkuje nasiona, uprawia kilkadziesiąt hektarów. SKO w Zamościu przyznało nam w tej sprawie rację – podkreśla.

Decyzja SKO nakazuje gminie ponownie zająć się sprawą, natomiast druga decyzja kolegium była korzystna dla rolnika, podobnie jak większość ustaleń WIOŚ. Zarzutów nie potwierdzają ani PIORIN, ani ARIMR, ani starostwo. Remigiusz Prejs tak to tłumaczy:

– Sąsiad o większości kontroli wie z wyprzedzeniem. I usuwa to, co mogłoby świadczyć przeciw niemu. Nachodzą też z żoną urzędników, którzy potem nie chcą zajmować się sprawą.

Były policjant skierował doniesienie do prokuratury.

– Chodzi o możliwości popełnienia przestępstwa polegającego na wielokrotnym zawiadamianiu organów ścigania o niepopełnionych przestępstwach oraz wykroczeniach polegających na pomawianiu mojej osoby. Mój dziadek i ojciec tu mieszkali, będzie mieszkać moja córka i moje wnuki – twierdzi Prejs.

– Zarzuty pod naszym adresem są kuriozalne – mówi pan Krzysztof. – A co do decyzji SKO, to w gminie mówią, że nie ma obowiązku, żeby na mojej działce stał dom. Liczę więc na pozytywną decyzję. Bardziej martwi mnie WIOŚ w sprawie nawozów. Czy sąsiad do spółki z urzędnikami doprowadzi do upadku mojego gospodarstwa?

Krzysztof Janisławski
​fot. K. Janisławski

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
10. grudzień 2024 11:04