StoryEditorOSP

Bycie strażakiem to odwaga i poświęcenie, także kosztem rodziny – mówi prezes OSP Kadłub Turawski

06.09.2019., 11:09h
Dziś w dobie komputerów i Internetu, nie jest problemem wyszukanie na terenie Polski ciekawych jednostek OSP. Naszą uwagę przykuli strażacy z Kadłuba Turawskiego.
Spotkaliśmy się na miejscu z prezesem Damianem Salawą oraz naczelnikiem Andrzejem Latuskiem, którzy opowiedzieli nam o działalności ich OSP.

Historia jednostki w Kadłubie Turawskim

Wszystko się zaczęło w 1910 roku, gdy Fritz Breiler, jako główny inicjator, a także sołtys Peter Syga oraz Johann Warzecha i Jochann Reimann, postanowili założyć straż pożarną (niektóre źródła podają, że pierwsze informacje dotyczące założenia OSP w Kadłubie Turawskim datowane są na 1891 r.).
Strażacy ochotnicy, a było ich w ówczesnym czasie 24, odbyli podstawowe szkolenie, po którym rozpoczęli dyżury konne w obrębie do 12 km od miejscowości. Dodatkowo, dla podniesienia umiejętności i sprawności, druhowie trzy razy w roku odbywali obowiązkowe ćwiczenia.
W 1918 r. przeszli chrzest bojowy, bowiem we wsi wybuchł pożar, w gaszeniu którego po raz pierwszy brała udział straż kadłubska. Obok miejscowej szkoły postawiono prowizoryczną remizę strażacką, w której składowano podstawowy sprzęt gaśniczy. W latach 50. ub.w. podjęto decyzję o budowie w czynie społecznym strażnicy z prawdziwego zdarzenia. Napotykano na opór ze strony władz lokalnych, ale strażacy nie dawali za wygraną i w 1960 r. przystąpiono do jej budowy. Niestety, zabrakło funduszy na realizację przedsięwzięcia co wstrzymało budowę na 5 lat. Znalazło się jednak kilku aktywnych strażaków i w czynie społecznym wzniesiono piękną i okazałą świetlicę a po 10 latach, w 1970 r. budynek został oddany do użytku.
Druhowie do dzisiejszego dnia są wdzięczni mieszkańcom wsi za pomoc. Za materiały budowlane, które od nich nieodpłatnie otrzymali i za słowa otuchy, by się nie poddawali. W latach 80. kadłubscy strażacy otrzymali samochód GMB 3000 l, zakupili również beczkowóz, który przerobili na potrzeby straży, otrzymali także motopompę w dowód uznania po przeprowadzonej kontroli za uzyskanie najwyższej ilości punktów w wojewódzkim przeglądzie OSP.

Od lewej: Stanisław Rakoczy – wicemarszałek woj. opolskiego, Henryk Lakwa – starosta opolski, Damian Salawa – prezes OSP Kadłub Turawski, Alina Dorosz-Sobka oraz delegacja z Ukrainy. Przy mikrofonie naczelnik Andrzej Latusek
  • Od lewej: Stanisław Rakoczy – wicemarszałek woj. opolskiego, Henryk Lakwa – starosta opolski, Damian Salawa – prezes OSP Kadłub Turawski, Alina Dorosz-Sobka oraz delegacja z Ukrainy. Przy mikrofonie naczelnik Andrzej Latusek

Bycie strażakiem to odwaga i poświęcenie

Dzisiejszą jednostkę OSP stanowi 36 członków czynnych, wśród których 22 należy do JOT a 9 druhów zaliczyło kpp. – Mamy 4 drużyny MDP, 2 ośmioosobowe chłopców i 2 ośmioosobowe dziewcząt, których opiekunem jest dh Mateusz Wodniok. To niebywały wysiłek, by ich ujarzmić, ale jest nadzieja, że choć pewien odsetek młodzieży pozostanie i zasili kiedyś nasze szeregi. Wiemy bowiem, że bycie strażakiem to odwaga i poświęcenie, czasem kosztem domu i rodziny.

Dysponujemy dwoma samochodami: średnim Starem 244 oraz lekkim samochodem ratownictwa technicznego VW Transporterem T4 – mówi prezes Damian Salawa. – W obecnych czasach większość naszych akcji to usuwanie skutków nawałnic, przy czym pożary stanowią ok. 30% zdarzeń. Oprócz działalności statutowej, uczestniczymy w uroczystościach kościelnych i państwowych, a także naszej małej społeczności, organizujemy Dni strażaka, tradycją jest również wodzenie niedźwiedzia – dodaje prezes. Szczególną imprezą, którą druhowie zabezpieczają jest coroczny wyścig im. Joachima Halupczoka, polskiego kolarza szosowego, wicemistrza olimpijskiego z pobliskich Niwek, który zmarł na serce w bardzo młodym wieku. – Warto dodać, że nasza młodzież uczestniczy w obozach organizowanych przez gminny zarząd OSP, podczas których ma okazję poznać rówieśników z MDP z Niemiec – opowiada naczelnik Andrzej Latusek. – Chcemy w te obozy włączyć również młodzież z Ukrainy.

Sprzęt strażacki nie jest najtańszy, a mimo że nasza gmina nie należy do najbogatszych, nie możemy narzekać, bo w miarę możliwości władze gminne starają się pomagać – mówi z uznaniem prezes. – Pomaga nam również miejscowa społeczność oraz lokalni sponsorzy, którym jesteśmy bardzo wdzięczni. Bez nich niewiele byśmy zrobili.


Alina Dorosz-Sobka z urzędu marszałkowskiego woj. opolskiego i płk Władymyr Czernecki – szef straży pożarnej Obwodu Iwanofrankowskiego
  • Alina Dorosz-Sobka z urzędu marszałkowskiego woj. opolskiego i płk Władymyr Czernecki – szef straży pożarnej Obwodu Iwanofrankowskiego

Pomoc w rozwoju jednostek OSP na Ukrainie

O tym, że druhowie z OSP działają bezinteresownie niosąc pomoc każdemu, wiemy wszyscy, ale w tej jednostce narodził się jeszcze inny pomysł, godny uznania. – Będąc swego czasu na Ukrainie zauważyłem, że nie ma tam OSP – z entuzjazmem opowiada pan Andrzej, a na jego twarzy widać, jak ważna jest ta misja. – Dowiedziałem się również, że od 2014 r. reaktywują te struktury i postanowiliśmy włączyć się w tę akcję. W ub.r. szukaliśmy kontaktów ze Wschodem i trafiliśmy na Alinę Dorosz-Sobkę z urzędu marszałkowskiego woj. opolskiego, która nam w tym pomogła. Skontaktowaliśmy się z dowódcą straży państwowej Obwodu Iwanofrankowskiego, który tworzy jednostki OSP. Od 2014 r. powstało ich już 34. Postanowiliśmy wspomóc druhów ukraińskich, którzy cierpią na brak sprzętu, umundurowania. Udało nam się zgromadzić sprzęt o wartości ok. 60 tys. zł, który przekazaliśmy na rzecz straży ukraińskich.

Sprzęt jest bardzo ważny w nowo tworzonych jednostkach, ale ważne są również zasady działania oraz metody ich tworzenia. Padł pomysł, by zorganizować obóz szkoleniowy dla ochotników z Ukrainy, podczas którego poznają arkany funkcjonowania w naszym kraju. Jak sobie też radzić, gdy nie ma funduszy, bo dofinansowanie jest tylko do paliwa. – Wiele osób z urzędu marszałkowskiego woj. opolskiego włączyło się w tę akcję, np. prezes zarządu OWZOSP RP dh Andrzej Borowski czy Stanisław Rakoczy – dodaje pan Andrzej. – A my w Kadłubie Turawskim niejako jesteśmy bazą, która kieruje całym przedsięwzięciem.


Kiedyś sami cieszyliśmy się ze sprzętu, który dostawaliśmy z Niemiec lub Austrii i choć był używany, to służył nam wiele lat – kontynuuje naczelnik. – Nadszedł czas, że teraz my możemy pomóc i robimy to z wielką radością. Chcemy się podzielić z Ukraińcami również wiedzą, dla dobra nas wszystkich. Bo wszędzie bezpieczeństwo ludności jest na pierwszym miejscu.

Akcja trwa, w wielu jednostkach znajdzie się sprzęt, który został wymieniony na nowy, zgodny ze zmieniającymi się standardami a jest w dobrym stanie, warto przekazać tym, którzy go potrzebują i na niego czekają. Skontaktujmy się z dh. Andrzejem Latuskiem, dzwoniąc pod nr tel. 508 701 945.

Małgorzata Wyrzykowska
Zdjęcia: Małgorzata Wyrzykowska
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
03. maj 2024 12:18