StoryEditorWiadomości rolnicze

Jak OSP o blachę walczyło

12.06.2014., 12:06h
Ochotniczym Strażom Pożarnym pieniędzy raczej brakuje niż zbywa. O większość środków finansowych muszą się starać same, niewiele się im „należy” od państwa. Do tego strażaczki i strażacy już się zdążyli przyzwyczaić. Ale trudno zaakceptować sytuację, w której odbierane jest to, co zostało wcześniej podarowane. Z takim problemem do niedawna borykali się ochotnicy z Głuchowa w woj. wielkopolskim. Straż ma od 5 lat nowy skład, zarząd i nowego prezesa. Starą miała stodołę, która miała zostać strażnicą, i to w związku z nią zgromadziła kilka teczek z dokumentami.  

W 2008 r. OSP w Głuchowie otrzymała od jednego z rolników kawałek ziemi i stojącą na nim murowaną stodołę. Trzy lata wcześniej Dorota Lew-Pilarska, burmistrz gminy Czempiń, podarowała Ireneuszowi Sosnowskiemu, byłemu prezesowi, blachę na pokrycie dachu. Ale nowy zarząd zamówił ekspertyzę i okazało się, że rewitalizacja budynku będzie kosztować więcej niż postawienie nowego. Postanowili zburzyć stodołę i zbudować nową strażnicę. Położyli fundamenty i... rozpoczęli batalię z gminą. Dlaczego? Pani burmistrz najpierw zasugerowała, żeby straż wykorzystała blachę według własnego uzania, na przykład ją sprzedała, a potem zmieniła zdanie i postanowiła ją straży odebrać. – Po ekspertyzie podjęliśmy decyzję, że rozbieramy budynek. W 2010 r. na walnym zebraniu zadecydowaliśmy o sprzedaniu blachy. Poszliśmy do pani burmistrz, żeby ustosunkowała się do tych naszych planów. I okazało się nagle, że zmieniła zdanie. Dowiedzieliśmy się, że blachę możemy sprzedać, ale pieniądze mają pójść na konto gminy. Dostaliśmy informację na piśmie. Że skoro podjęliśmy decyzję o budowie nowego obiektu, decyzja o darowiźnie jest anulowana. Ale my nie informowaliśmy gminy o tym, że nie potrzebujemy tej blachy, tylko że nie wykorzystamy jej do starego budynku – opowiada Jan Ratajczak, prezes głuchowskiej OSP. W tym czasie blacha leżała na posesji prezesa Ratajczaka – ustalono, że tam będzie bardziej bezpieczna. W kwietniu 2012 r. pojawiła się w jego domu delegacja – wiceburmistrz, pracownicy z gospodarki komunalnej i TIR, którym mieli wywieźć przedmiot sporu. Od Jana Ratajczaka usłyszeli krótkie: „Blachy nie dostaniecie, jest nasza”. OSP ściągnęła prasę i nagłośniła sprawę, a burmistrz oddała ją do sądu. Najpierw była sprawa ugodowa, ale nie rozwiązała konfliktu. Potem jeszcze dwie. Na ostatniej usłyszeli wreszcie, że sąd obciąża powódkę, czyli gminę, kosztami postępowania w kwocie ok. 5 tys. zł i oddala powództwo, czyli blacha pozostaje własnością straży. Dziś czekają na uprawomocnienie wyroku. A mury nowej strażnicy pną się do góry, choć nie będzie to łatwa wspinaczka. Koszt postawienia dwukondygnacyjnego budynku, w którym będzie też miejsce na zebrania i działalność OSP jako stowarzyszenia, wynosi ok. 600 tys. zł. Sporą część tej kwoty strażacy mają nadzieję pozyskać od sponsorów, których jak na razie nie brakuje. Budynek stanie też dzięki prywatnym środkom poszczególnych członków i przede wszystkim ich pracy. W ten sposób chcą oszczędzić na robociźnie. Największe marzenie głuchowskiej OSP to ukończenie tej budowy, ale ono ma szansę się ziścić, zdaniem Jana Ratajczaka, najwcześniej za 5 lat. Działająca strażnica i drugi samochód to warunki wejścia do Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego. O tym też marzą i mają ku temu wszelkie podstawy, bo już dziś mają w swoich szeregach siedemnastu przeszkolonych do wyjeżdżania na akcję członków. Planują też sformowanie drużyny kobiecej – brakuje im tylko kilku chętnych. Już dowiedli, że poradzą sobie z każdym problemem. kk

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
15. grudzień 2024 08:02