Ocalić od zapomnieniaarchiwum
StoryEditorWieś i rodzina

Dorota z nieśmiertelników odtwarza postacie i ich losy. I zwraca je ich rodzinom

07.10.2023., 12:00h
Dwa tygodnie temu na naszych łamach pojawił się tekst o Grażynie Michałowskiej z Solistówki(gmina Bargłów Kościelny), która znajduje zapomniane groby, przywraca im godny kształt, a kościom pozwala spokojnie spocząć. To często groby żołnierzy. Jej koleżanka Dorota Nowakowska w stowarzyszeniu „Ocalić od zapomnienia” przywraca umarłym życie. Z płaskich nieśmiertelników odtwarza trójwymiarowe postacie i ich losy. I zwraca je ich rodzinom.

Sądziliśmy, że opowieść o Dorocie zmieści się w jednym tekś­cie z Grażyną. Przeliczyliśmy się, bo szybko się okazało, że to historia na książkę i domaga się osobnego artykułu. Dziś więc o tym, w jak cudowny czasem sposób ci, którzy już odeszli, znajdują łączność z żywymi i na odwrót.

image

Ocalić od zapomnienia

FOTO: archiwum

Czy rodziny wiedzą o grobach żołnierzy?

Dorota urodziła się na Mazurach, ale całe lata mieszkała w Solistówce. Tam założyła rodzinę, a potem nawet została sołtyską. Trochę zmieniło się jej w życiu i od kilku lat mieszka w pobliskim Augustowie. Jej wykształcenie na pierwszy rzut oka nie ma za wiele wspólnego z tym, co robi w wolnym czasie.

– Na co dzień jestem sekretarką medyczną na oddziale chirurgii w szpitalu w Augustowie. Zaczęło się chyba od zdarzenia na facebookowej grupie detektorystów. Pojawiło się tam zdjęcie grobu chłopaka, 21-letniego żołnierza Armii Krajowej. Była tam tabliczka informująca, że „tu zginął i został pochowany Jerzy Rak”. Pomyślałam wtedy: „Jak to jest? Tu grób podpisany, a jego może matka, ojciec, rodzina całe życie go szukali? Czy wiedzą o tym grobie?”. Wtedy na poczekaniu stworzyłam stronę „Ocalić od zapomnienia”. W ciągu dwóch dni mieliśmy 120 tys. wyświetleń, a w ciągu kilku następnych dni znałam całą historię tego człowieka. Zobaczyłam skalę zapotrzebowania na wiedzę. Jak bardzo ludzie chcą się angażować i ile jeszcze mamy w naszych historiach domowych takich nieodnalezionych grobów – opowiada Dorota.

image

Ocalić od zapomnienia

FOTO: archiwum

Jak przywrócić pamięć o zmarłym?

Za grobem poszły inne historie. Pojawiły się kolejne groby, nieśmiertelniki, listy odnajdywane w antykwariatach, dedykacje. Ostatecznie Dorota skoncentrowała się na poszukiwaniach rodzin byłych więźniów obozów koncentracyjnych.

– Współpracujemy z Arolsen Archives. To największe na świecie archiwum związane z represjami nazistowskich Niemiec. Są tam dokumenty z obozów pracy, stalagów, czyli obozów dla jeńców, czy obozów koncentracyjnych. Pojawiło się też 900 nazwisk Polaków, których rzeczy osobiste po dziś dzień są tam przechowywane. Naszą stronę dostrzegł Marek Kozubal – dziennikarz „Rzeczpospolitej”, który współpracował już wcześniej z Arolsen. Za jego pośrednictwem archiwum informowało o poszukiwaniach krewnych w Polsce. Zapytał mnie, czy chcielibyśmy włączyć się w akcję poszukiwania w ramach niemieckiej kampanii Stolen Memory, czyli Skradziona Pamięć. W związku z nią poszukiwane są rodziny Polaków, Czechów, Ukraińców, Rosjan na całym świecie. Najwięcej jest tam jednak depozytów należących do Polaków. Do tych, którzy tam zginęli, ale i tych, którzy przeżyli wojnę – wyjaśnia Dorota i dodaje, że dziś docierają z informacjami i pamiątkami głównie do wnuków i prawnuków, ale zdarza się, że także do dzieci ofiar nazizmu.

image

Ocalić od zapomnienia

FOTO: archiwum

Jak Dorota pozyskuje informacje na temat zaginionych zmarłych?

Czasem rodziny szukają aktywnie informacji. Jak może zacząć się poszukiwanie? Ktoś otwiera szufladę i znajduje dokument. Albo list. W nim dowódca informuje siostrę jego babci, że mąż zginął w dzisiejszej Ukrainie (wtedy to była jeszcze Polska), został pochowany obok cmentarza w jakiejś miejscowości, przy murze, pierwszy z prawej, w pełnym umundurowaniu, w płaszczu wojskowym. Dorota przekazuje list ludziom, którzy zajmują się ekshumacjami na terenie Ukrainy. Okazuje się, że nikt nigdy o tym cmentarzu wojennym nie słyszał. A czasem jest tak, że Dorota dzwoni do kogoś i informuje, że dysponuje zegarkiem czyjejś babci.

– Często jest też tak, że to nie rodziny uzupełniają nam historię tego przysłowiowego zegarka czy obrączki, ale my uzupełniamy rodzinne historie. Mamy bezpośredni dostęp do wszystkich dokumentów w Arolsen. Od trzydziestu lat pracuje tam Polka, Gosia Przybyła, która zajmuje się polskimi nazwiskami i podchodzi do tego w bardzo osobisty sposób. Tak, jakby każdy z tych więźniów był jej krewnym – wyjaśnia augustowska poszukiwaczka.

image

Obrączka po zaginionym w powstaniu warszawskim ojcu znaleziona w Arolsen Archives. Czasem pamiątki trafiają do żyjących na ostatnią chwilę

FOTO: archiwum

„Ocalić od zapomnienia” w zeszłym roku odnalazło dziesiątki rodzin.

image

Ten zegarek po więźniu Auschwitz Władysławie Ścieśku z Kalisza po 80 latach trafił do rodziny dzięki działalności „Ocalić od zapomnienia”

FOTO: archiwum

Wielkopolska zagłębiem dawnych historii

Ale to, czym Dorota zajmuje się najczęściej, to nieśmiertelniki. Od ponad 20 lat mieszka na Podlasiu, ale ma szczególny sentyment do Wielkopolski. Dlaczego? Ponieważ niemal wszystkie poszukiwania albo zaczynają się, albo kończą w Wielkopolsce.

– Naprawdę tak jest! To z powodu ogromnej Armii Poznań, która ruszyła nad Bzurę. To były tysiące nieśmiertelników. I one wciąż są nad ta Bzurą znajdowane. Jarocin, Krotoszyn, Poznań. Wielkopolan było tak wielu! – mówi Dorota.

Z nieśmiertelnikami zwykle jest tak, że odkrywają je detektoryści, choć zdarza się inaczej. Dorota ma znajomą, która od kilku lat chodzi po jednym polu. Gospodarz robi co 2 lata głęboką orkę i co roku z ziemi wychodzi kilkanaście orzełków, nieśmiertelników, guzików. Okazało się, że w domu gospodarza stacjonowało kiedyś gestapo. Pozbawiali polskich żołnierzy całego wyposażenia i wrzucali do wiadra. Jego zawartość lądowała na polu z gnojem. Żeby wszystko było legalnie, stowarzyszenie robi oficjalne przekazania, sporządza protokoły. Nieśmiertelnik do momentu odnalezienia rodziny przebywa u znalazcy. Dorota wykorzystuje zdjęcia.

image

Ocalić od zapomnienia

FOTO: archiwum

Nieśmiertelnik, czyli tak naprawdę co?

– Te prostokątne to wzór amerykański. My znajdujemy inne. Te z drugiej wojny światowej albo czasem z pierwszej i z powstania wielkopolskiego – bo czasem żołnierze w powstaniu wielkopolskim walczyli z nieśmiertelnikami z pierwszej wojny, a potem poszli z nimi na kolejną we wrześniu. Są w kształcie jajeczka. To dwudzielna aluminiowa blaszka. Górna połówka ma dwie dziurki. Przewleczona była przez nie sznurówka do przewiązania na szyi. Dolna połówka ma jedną dziurkę. W momencie śmierci żołnierza była odłamywana. Przez tę jedną dziurkę była nawlekana na drucik i odnoszona do sztabu, żeby podliczać straty, a potem wysłać rodzinie. Górna część zostawała z żołnierzem w grobie. Czasem wkładano mu ją w usta, między zęby. Chodziło o to, żeby blaszka nie była w kontakcie z kwasami w czasie rozkładu ciała, bo to ją szybciej niszczyło. Istnieje przekonanie, że jak ktoś znajdzie nieśmiertelnik z dwiema dziurkami, to na pewno żołnierz zginął. To bzdura, ponieważ żołnierze – wiemy to z pamiętników – uznawali nieśmiertelniki za zły talizman i często pozbywali się ich, żeby nie nosić czegoś, co przyniesie pecha. Ale też żeby nie zostać rozpoznanym przez wroga – wyjaśnia.

image

Ocalić od zapomnienia

FOTO: archiwum

Jak to możliwe, że żołnierze przechodzili przez pół świata?

Kiedy Dorota widzi blaszkę z dwiema dziurkami, ustala, czy żołnierz zginął na polu walki, czy przeżył. Na dziesiątki nieśmiertelników, które sprawdzała, raptem pięć było z miejsca walki i śmierci. Na nieśmiertelnikach zdarzają się błędy – były wybijane w pośpiechu, więc są skróty, półsłówka, ale regulamin kazał umieścić na nich imię i nazwisko, wyznanie, np.: „kat” dla katolików, „m” dla osób wyznania mojżeszowego, czyli żydów. Był też rok urodzenia, numer ewidencyjny i miejscowość, gdzie żołnierz został zmobilizowany.

image

Ocalić od zapomnienia

FOTO: archiwum

– Bywało, że wybijający nie miał czcionki, więc mamy „Juzefa” albo „Ofczarka”. Czasem idziemy za żołnierzem przez pół świata – tak jest z nieśmiertelnikami znajdowanymi na Wschodzie. Ci żołnierze szli potem na Syberię, a później z Andersem albo armią Berlinga na Zachód. Przez Monte Cassino do Wielkiej Brytanii. Ale sporo daje się ustalić dzięki cyfryzacji archiwów – mówi Dorota.

image

Ocalić od zapomnienia

FOTO: archiwum

Najpierw sprawdzają wszystkie powiązania genealogiczne – serwisy MyHeritage, genealogia.pl, strony z grobami – billionGraves.com, Grobonet, Find A Grave, mogily.com. Potem poszukują informacji na serwisach o represjach – na straty.pl i w Arolsen.

image

Dorota Nowakowska przed pomnikiem Bitwy Warszawskiej 1920 w Ossowie w Mazowieckiem

FOTO: archiwum

"Ocalić o zapomnienia" - jak? 

Dorota ma za sobą setki rozwiązanych spraw. Tych, które nie doczekały się jeszcze rozwiązania, są pewnie tysiące. Myślała, że jej strona „Ocalić od zapomnienia” będzie dla garstki społeczników. Tymczasem zgłaszają się do nich tysiące poszukujących. Mają posty, które zostały wyświetlone 1 200 000 razy.

– Teraz pracujemy już z czwartym, piątym pokoleniem po wojnie, ale ludzie z pokolenia na pokolenie dziedziczą głód wiedzy o przodkach, próbują ustalać genealogię czy szlak bojowy bliskich. My czasem wchodzimy z butami w historie rodzin, poruszamy trudne struny, ale jest tyle wzruszeń! Ostatnio mieliśmy depozyt w postaci igły, kawałka niteczki i pustego portfelika. Znaleźliśmy brata tego więźnia, zmarł dosłownie chwilę temu. Wysyłamy czasem do Niemiec, gdzie znaleźliśmy imienny grób, Polaka, żeby drugiemu Polakowi zapalił znicz i położył kwiaty, kiedy rodzina już nie może – mówi Dorota.

Czuje, że całe to jej „Ocalić od zapomnienia” to rozpaczliwa próba wołania po imieniu tych, których często już nikt nie woła. Jej się udaje. Jeśli szukacie zaginionych w wojennej zawierusze przodków, wam też pomoże.

image
Rodzina

Błogosławieni Ulmowie - pierwsza rodzina rolników wyniesiona na ołtarze

Karolina Kasperek

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
29. kwiecień 2024 06:54