mazowieckie
– Jeszcze nie tak dawno mieliśmy plan budowy nowej, wolnostanowiskowej obory i w tym kierunku podjęliśmy pierwsze kroki, ale niestety, życie często pisze swój scenariusz niwecząc nasze zamierzenia – stwierdził hodowca.Tak właśnie było w rodzinie państwa Grabowskich, którzy nie dość, że musieli zmierzyć się z groźną chorobą pani Edyty, to w myśl powiedzenia, że nieszczęścia chodzą parami – doświadczyli jeszcze pożaru domu, który – na szczęście – szybko został ugaszony.
Kwestia czasu?
– Temat nowej obory co jakiś czas powraca, bowiem zapewnienie właściwego komfortu zwierzętom w uwięziówce nie jest możliwie, a obsługa tak licznego stada to niełatwe zadanie – poinformował Marek Grabowski. – W dzisiejszych czasach nowa obora to także konieczność. 13 lat temu mieliśmy około 50 krów i żyło nam się lepiej niż dziś, kiedy mamy 90. Aby utrzymać rodzinę i jednocześnie sprostać stale rosnącym kosztom produkcji pogłowie trzeba zwiększać – dodał.Kiedy w 2004 roku Marek Grabowski przejął gospodarstwo po rodzicach, było w nim tylko 12 krów, kilka jałówek i trzoda chlewna. Stopniowo zaczął przerabiać dl...