StoryEditorInterwencja

3 lata walczył o swoje. Rolnik wygrywa z ubezpieczycielem

15.09.2020., 15:09h
Mariusz Wawrzyło, rolnik z Sieńska (gmina Słupia, powiat jędrzejowski, województwo świętokrzyskie), może się pochwalić sukcesem prawnym, co dla zapracowanych gospodarzy nie jest najprostsze. Rolnik wygrał bowiem z firmą ubezpieczeniową proces o odszkodowanie za straty, jakie na jego polu spowodował żywioł.

Na sądowej batalii z ubezpieczycielem – rolnik walczył o swoje pieniądze

Do takiego działania zmusiła mnie sytuacja. Jednak to nie tylko dbałość o plony i całe gospodarstwo, ale także postawa obywatelska. Przecież każdy obywatel ma prawo domagać się przestrzegania przepisów, a więc w przypadku rolnika wypłaty odszkodowania za poniesione straty – uważa Mariusz Wawrzyło.

Niestety rolnika jego postawa kosztowała trzy lata sądowej batalii  i wiele godzin straconego czasu w sądzie.

Gradobicie i ulewa sprzed lat zdziesiątkowała uprawy

W czerwcu 2016 roku, gdy nad wsią, w której mieszka Wawrzyło, przeszło gradobicie i ulewa, mężczyzna był zrozpaczony.

Jego plony w kilku miejscach zostały zniszczone, a straty w uprawie rzepaku, które były największe, oszacowano na 70–80%.

To była tragedia. Ale czułem się bezpieczny, bo byłem ubezpieczony. Po szoku, jaki przeżyłem na polu, zobaczywszy, co zrobił żywioł, wystąpiłem o odszkodowanie do firmy ubezpieczeniowej – opowiada rolnik. – Wszystko zaczęło się stosunkowo dobrze, gdyż szacowanie strat odbyło się w miarę szybko, a wysokość wstępnie wyliczonego odszkodowania odpowiadała ich realnej wielkości. Wawrzyło uczestniczył w szacowaniu zniszczeń i również sporządził dokumentację z tej procedury.

– Jak się potem okazało, chyba właśnie to uratowało mnie w sądowej walce o sprawiedliwe odszkodowanie – wspomina.

Po szacowaniu ubezpieczyciel zdecydował się wypłacić mniej, jak wcześniej deklarował

Gospodarz był bardzo zdziwiony, a nawet zszokowany, gdy kilkanaście dni później, kiedy zapytał w rozmowie telefonicznej o termin wypłaty pieniędzy, powiedziano mu, że wysokość finansowej rekompensaty spadła do 25% strat na polu. Rolnik twierdzi, że pracownicy PZU poinformowali go telefonicznie, iż dokumentacja z pierwszego szacowania szkód (ta korzystniejsza) zaginęła.

Później ponoć próbowano to naprawić i przeprowadzono drugie szacowanie, ale już bez mojego udziału – mówi pan Mariusz. Na uwagę zasługuje także dobra wola rolnika, który mimo to próbował doprowadzić do ponownego szacowania szkód, ale już z udziałem niezależnych ekspertów, choćby z izby rolniczej i ARiMR. To jednak się nie udało.

– Kiedy zaproponowałem takie rozwiązanie, powiedziano mi, że nie ma na to czasu – dodaje rolnik.

Udział ekspertów w szacowaniu szkód – do tego zachęca poszkodowany rolnik

Dlatego według niego najlepszym zabezpieczeniem dla każdego rolnika w tego rodzaju przypadkach jest udział w szacowaniu strat niezależnych ekspertów oraz stworzenie pod ich nadzorem materiału dowodowego, który w razie procesu można przedstawić przed sądem.

– Podstawowy warunek to uczestnictwo w szacowaniu zniszczeń z przedstawicielem ubezpieczyciela, dokładne przeczytanie protokołu przed jego podpisaniem oraz zachowanie jego kopii – podkreśla Mariusz Wawrzyło. – Trzeba mieć dowody, żeby w razie czego przedstawić je w sądzie.

Ubezpieczyciel wystraszył się sądu i zaproponowała ugodę. Rolnik się nie zgodził

Dopiero kiedy nasz Czytelnik zdecydował się na skierowanie sprawy do sądu, ubezpieczyciel zaproponował ugodę i wzrost odszkodowania do 55 tys. zł. Jednak ciągle była to połowa poniesionych szkód na polu, gdyż rolnik domagał się 100 tys. zł odszkodowania.

W Sądzie Okręgowym w Kielcach w Wydziale Gospodarczym biegły orzekł, że się pomyliłem, wyceniając zniszczenia, bo według niego sięgnęły one 120 tys. zł – mówi rolnik.

Ostatecznie po trzech latach różnych zabiegów i procesu sądowego we wrześniu 2019 roku gospodarz otrzymał należne odszkodowanie

Jak my, rolnicy, wykupujemy polisy ubezpieczeniowe, powinniśmy spać spokojnie, ale niestety nie zawsze tak jest. Nam jest trudniej dochodzić swoich praw w sądach, jeździć do miasta i tracić czas na formalności. W gospodarstwie, w obejściu jest zawsze dużo do zrobienia i dlatego wielu rolników odpuszcza dochodzenie swoich praw. Chciałem udowodnić, że jest to możliwe i prawda może wygrać w sądzie – mówi Wawrzyło.

Artur Kowalczyk
fot. A. Kowalczyk

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
25. kwiecień 2024 03:41