StoryEditorKomentarz naczelnych

Salceson będziemy jeść tylko 2 razy w roku: na Gwiazdkę i Wielkanoc

Wojna w Ukrainie czy głód grożący najbiedniejszym krajom Afryki i Azji nie zmusiły zielonych oszołomów do jakiejkolwiek refleksji na ich pomysłami. A to doprowadzi nas do sytuacji, że żółty ser będzie rarytasem, a karkówkę i salceson będziemy jadać tylko na święta. Kiedy inni zaczną dyktować nam ceny żywności, może wówczas powrócimy do założeń Wspólnej Polityki Rolnej sprzed 60 lat, która miała zapewnić bezpieczeństwo żywnościowe mieszkańcom Europy?

Za nami dwa lata pandemii, strachu i związanych z Covid-19 ograniczeń

Ledwo zaraza się skończyła, a zaczęła się agresja Rosji na Ukrainę. Towarzyszy temu ogromny wzrost cen energii (gazu, ropy i węgla) i nawozów oraz niewidziana od drugiej połowy lat 90. inflacja. A przede wszystkim niepewność co do przyszłości. Z telewizorów i Internetu atakują nas eksperci z profesorskimi tytułami, którzy z głębokim przekonaniem przepowiadają, że polską gospodarkę czeka klęska, załamanie płac i wzrost bezrobocia. Jak w tym wszystkim odnaleźć ma się rolnik?

Naszym zdaniem, przyszłość rolnictwa nie będzie aż tak zła. A zawdzięczać to będziemy tym wszystkim działaczom ekologicznym i klimatycznym, których co tydzień, w tej rubryce krytykujemy. Próbkę ich osiągnięć widzimy dziś na Sri Lance (dawnym Cejlonie), gdzie kilka lat temu prezydent wprowadził zakaz stosowania nawozów i środków ochrony roślin. Gotabaya Rajapaksa, prezydent Sri Lanki, chciał w ten sposób zapewnić tym, którzy go wybrali, ekologiczną żywność i stworzyć pierwszy „zielony naród”. Doprowadził do drastycznego spadku produkcji żywności, a gdy doszedł do tego kryzys energetyczny (droga ropa naftowa), to kraj zbankrutował.

Dziś politycy i eksperci w telewizjach i Internecie ekscytują się sytuacją na odległej wyspie. Nikt jednak nie mówi, co było praprzyczyną upadku państwa. Dodajmy, że prezydent Rajapaksa ewakuował się już na Malediwy, rajskie wyspy na Oceanie Indyjskim, cel podróży wielu bogatych ludzi z Europy i Azji.

Nie ukrywamy, że tego samego – bardzo długich wakacji na Malediwach – życzymy rodzimym (choć nie tylko) aktywistom wzywającym do likwidacji chowu świń i produkcji mleka oraz skrajnej ekologizacji produkcji żywności. Deklarujemy, że z własnej kieszeni dołożymy do biletów lotniczych choćby dla naszej europosłanki Sylwii S. i ferajny, żeby wraz z Gotabaya Rajapaksa wdrażali strategię „Od wideł do widelca” gdzieś na zacisznym atolu 8000 km od Europy. Jeśli potrzeba, to podeślemy im widły. Jakiś widelec pewnie znajdzie się w luksusowym hotelu.

Dlaczego to zwolennicy skrajnego ekologizmu zapewnią świetlaną przyszłość rolnictwu?

Ale wracając do pierwszej myśli – dlaczego to zwolennicy skrajnego ekologizmu zapewnią świetlaną przyszłość rolnictwu? Ano z tego powodu, że najpierw doprowadzą do braków żywności, drożyzny, a może nawet głodu. Po tym nastąpi zwrot w podejściu do rolnictwa zarówno w Unii Europejskiej, jak i poszczególnych krajach członkowskich.

Niedawno wpadła nam w ręce informacja, że Niemcy chcą przeznaczyć nawet 15% pól uprawnych na elektrownie słoneczne. Robert Habeck, tamtejszy minister gospodarki i klimatu stwierdził, że to rozwiązanie będzie sprzyjać zarówno ochronie klimatu, jak i będzie korzystne dla rolnictwa, bo przecież rolnicy będą mieli dostęp do taniej energii. To my pytamy, dlaczego nie 25% i to we wszystkich krajach Europy. Przypomnijmy, że pomysł ugorowania 10% gruntów w UE zawarty w Zielonym Ładzie oznaczał wyłączenie z produkcji 4 mln ha użytków rolnych.

Kiełbasa zwyczajna i żółty ser staną się rarytasem

Reszta świata, gdy to zobaczy, podyktuje warunki, które sprawią, że Europejczycy będą musieli przyzwyczaić się do marmolady i mortadeli. Kiełbasa zwyczajna i żółty ser staną się rarytasem, a karkówkę i salceson będziemy jadać tylko na Boże Narodzenie i Wielkanoc. Wówczas powrócimy do Wspólnej Polityki Rolnej sprzed 60 lat, gdy ją tworzono i kiedy miała zapewnić bezpieczeństwo żywnościowe mieszkańcom Europy. Przyznajemy, że będzie to terapia szokowa, ale dziś nie bardzo widzimy inne wyjście skoro ani wojna w Ukrainie, ani grożący najbiedniejszym krajom Afryki i Azji kryzys żywnościowy nie przekonują zielonych oszołomów do zmiany kierunku. Grożącego nam kryzysu nie pomoże powstrzymać rodzimy pomysł, aby zakładom przetwórczym limitować dostęp do energii elektrycznej i gazu. Mleko płynie przez cały rok i jeśli mleczarnia surowca nie przerobi, to się zmarnuje i nie trafi na rynek. Świeże warzywa i owoce też muszą zostać przetworzone lub choćby zamrożone. Do tego potrzebna jest energia.

Bedzie wyrównanie dopłat bezpośrednich dla polskich rolników?

Z nieukrywanym zdumieniem, ale i zainteresowaniem, odebraliśmy mejla wysłanego ze skrzynki pocztowej Joanny Muchy, niegdysiejszej minister sportu, a ostatnio posłanki z Koła Parlamentarnego Polska 2050, a więc od Szymona Hołowni. Pani Joanna wraz z Hanną Gill-Piątek, Tomaszem Zimochem, Pawłem Zalewskim, Mirosławem Suchoniem i Michałem Gramatyką złożyła interpelację w sprawie wyrównania dopłat bezpośrednich dla polskich rolników. Czyżby w warszawskich „elytach” zaszła zmiana? Czyżby wiejski i rolniczy elektorat zaczął się dla nich liczyć? Naszym zdaniem pojednanie z wsią powinni zacząć od udziału w Dniu Walki i Męczeństwa Polskiej Wsi. W ten sposób, ponad politycznymi podziałami, odcięliby się od tej części obecnej opozycji, która identyfikuje się ze słowami jednego z jej polityków, że „chłopi odgrywali rolę tych, którzy zdejmowali buty powstańcom po ich śmierci”. Ich troska wydaje nam się nieszczera i podszyta fałszem. Mimo wszystko posłankom i posłom z Polski 2050 życzymy powodzenia w staraniach o interes polskiego rolnika.

Paweł Kuroczycki i Krzysztof Wróblewski
redaktorzy naczelni Tygodnika Poradnika Rolniczego
fot. arch. TPR

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
20. kwiecień 2024 06:48