Obora stodoła i garaż stanęły w płomieniach w jednej sekundzie
W oborze znajdowało się około 80 buhajów. Na szczęście dzięki determinacji i odwadze sąsiadów udało się uratować wszystkie zwierzęta. W gospodarstwie hodowane są także konie zimnokrwiste, które w tym czasie przebywały na pastwisku.
r e k l a m a
r e k l a m a
Nieoceniona pomoc innych ludzi
– Po pożarze cały czas zwracają się do nas ludzie niosący pomoc. Na miejscu był także wójt, który zainteresował się naszym nieszczęściem. Koledzy syna, nasi krewni, znajomi, sąsiedzi pomagają sprzątać pogorzelisko. Przyjechali także koledzy, którzy zajęli się naprawą Ursusa C-360. Ciągnik pracował z wozem paszowym i znacznie ucierpiał wskutek pożaru, ale mam nadzieję, że uda się go jeszcze uratować – mówi Andrzej Goławski, ojciec pana Rafała.
Zobacz także
Straty rolnika są ogromne
Oprócz budynków gospodarczych hodowca stracił w ogniu nawozy mineralne, nasiona rzepaku i zbóż, siano, słomę oraz wiele maszyn.
– Takie maszyny jak: ładowarka teleskopowa, prasa zwijająca, rozsiewacz nawozów sterowany komputerowo, kosiarka dyskowa, zakupione były w ubiegłym roku, a teraz został po nich tylko kredyt do spłaty. Ponadto spłonął duży opryskiwacz o pojemności 2,5 tys. litrów, glebogryzarka, kombajn i sadzarka do ziemniaków, dwie przyczepy. Paszowóz został nadpalony i mam nadzieję, że uda się go doprowadzić do stanu używalności. Można powiedzieć, że już wyszliśmy na prostą z rozwojem gospodarstwa. Mieliśmy potrzebne budynki i zmodernizowany park maszynowy. Zostało nam już tylko spokojnie pracować i spłacać resztę kredytów. Niestety, przed pożarem mieliśmy wszystko, a teraz nie mamy nic – mówi rozżalony pan Rafał.
- Ogień błyskawicznie zajął duży kompleks budynków

- W ciągu kilkunastu minut straciliśmy dorobek dwóch pokoleń – mówi pan Rafał
- Sprzątanie pogorzeliska wymaga sporo pracy
- – Najbardziej szkoda mi nowej ładowarki, która była bardzo przydatną maszyną w gospodarstwie – mówi pan Rafał
– Wybudowaliśmy garaż, żeby wszystkie maszyny schować pod dachem. Starałem się, żeby nic nigdy nie zostawić na deszczu. Niestety, zmarnowało się wszystko, co było w garażu. Na nieszczęście niedługo przed pożarem wciągnęliśmy do garażu nową ładowarką przyczepę z owsem. Jedynie kombajn zbożowy ocalał, gdyż w momencie wybuchu pożaru pracował na polu. Ocalał także jeden ciągnik, który nie był w garażu – mówi Andrzej Goławski.
– Spłonęło także urządzenie do czyszczenia zboża, rzepak w big bagach, 4 tony saletry, mocznik, 4 tony fosforanu amonu, gniotownik, 2 mieszalniki, 2 śrutowniki ssąco-tłoczące. Strażacy stwierdzili, że przy większym wietrze mogłoby nie udać się uratować domu, który stoi dosyć blisko od miejsca pożaru – dodaje Rafał Goławski.