StoryEditorWiadomości rolnicze

Moja trzydziestka, moja sześćdziesiątka- III etap

27.06.2016., 13:06h
Wielu młodych rolników uważa, że Ursusy C-330 i C-360 to przeżytek, bo nie mają elektroniki, klimy i wszystkich tych bajerów. Ale jak mówią właściciele poczciwych starszych maszyn, mają one duszę, której brakuje najnowszym ciągnikom. W tym tygodniu prezentujemy podsumowanie trzeciego etapu konkursu „Moja trzydziestka, moja sześćdziesiątka”. Razem z pracownikami Ursusa wybraliśmy, naszym zdaniem, trzy najciekawsze.

Barbara Mizołek

Właściwie to opowiadanie o „trzydziestce” powinien napisać mój tato. Wszak był jednym z pierwszych szczęśliwych posiadaczy Ursusa C-330 w naszej wsi. Ale litery pisze teraz nierówne, wzrok już nie ten, a przy tym wspomnienia, emocje... Postanowiłam zatem sama opisać historię tego „cudeńka”, jakim był zielony Ursus.

Tak naprawdę ciężkiej pracy rolnika nie doceni nikt. Wszyscy uważają, że „chłop śpi, a żyto rośnie w polu”. I właściwie tylko sami rolnicy wiedzą ile potrzeba wysiłku, by to zboże urosło i wydało plon. A kiedyś, gdy nie było mechanizacji... trudno to sobie wyobrazić. Dziś „żelazne rumaki” wychodzą w pole i ścigają się, który sąsiad szybciej zwinie ogromne bele słomy lub sianokiszonki. A moi rodzice na 32-hektarowym gospodarstwie mieli pług jednoskibowy i dwie kasztanki. Ojciec chodził za pługiem od świtu do nocy, wieczorem padał na łóżko skonany. Ciężki obornik trzeba było ręcznie załadować na wóz, z wozu zgarnąć na pole, a potem roztrząsnąć. Liście buraczane załadować na polu, następnie widłami ułożyć na pryzmie. Gdy mama kończyła kurs na prawo jazdy, przepisów drogowych uczyła się bronując pole koniem.
Skoro więc nadarzyła się okazja, w 1971 roku została zakupiona „trzydziestka”, lśniąca i pachnąca nowością. Cieszyliśmy się z niej bardziej niż po latach z nowego samochodu. Jako przyczepa „służył” konny wóz z dorobionym zaczepem, inne narzędzia, typu kultywator czy brona, były konne. Ciekawe, jak dziś byśmy reagowali, widząc na polu zestaw żniwny – kosiarka konna zaczepiona za traktorem. Tak właśnie pracowaliśmy przy żniwach. Miałam wtedy jedenaście lat i powierzono mi rolę traktorzystki. Zbierałam pochwały za umiejętną jazdę traktorem, choć układ kierowniczy nie miał wspomagania.

Cały artykuł przeczytacie Państwo w numerze 27/2016 "Tygodnika Poradnika Rolniczego".

Jeżeli jeszcze nie masz prenumeraty "Tygodnika Poradnika Rolniczego", możesz ją zamówić korzystając z zakładki Prenumerata, zadzwonić pod numer (61) 886 06 30 lub skorzystać z e-wydania.

 

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
12. grudzień 2024 17:00