StoryEditorWiadomości rolnicze

Nowa „rola” Michała Żebrowskiego, czyli czego aktor szukał na AgroShow

03.10.2014., 13:10h
Z Michałem Żebrowskim, znanym aktorem filmowym i teatralnym, dyrektorem Teatru 6. piętro, którego spotkaliśmy na wystawie Agro Show rozmawia Przemysław Staniszewski  

Na Agro Show przyjeżdżali już politycy, biznesmeni, właściciele potężnych koncernów, lecz aktorów jak dotąd nie było zbyt wielu. Co pana skłoniło, żeby odwiedzić wystawę rolniczą?

– To jest druga moja wizyta na tej wystawie. Rok temu przyjechałem tutaj, aby znaleźć odpowiedni ciągnik do mojego skromnego, kilkuhektarowego gospodarstwa rolnego na Podhalu. Chciałbym, aby moje dzieci mogły doświadczyć tego, co kiedyś przeżyłem w dzieciństwie. Praktycznie już od trzeciego roku życia każde wakacje spędzałem na wsi i w odróżnieniu od innych dzieci z miasta, przylgnąłem do typowych prac rolniczych. Inni, którzy przyjeżdżali z Warszawy, migali się od zajęć, a ja, jak mnie tylko górale nie chcieli zabrać do pracy, to niemalże płakałem. Dzisiaj mogę śmiało powiedzieć, że nie boję się np. orki czy koszenia, bo wiem, że umiem to robić. Uważam, że obcowanie z naturą, z ludźmi, którzy pracują na roli, doskonale kształtuje charakter, szczególnie osób, które na co dzień żyją w miejskim, zagonionym świecie.

Czyli można Michała Żebrowskiego spotkać jadącego ciągnikiem...

–  Można i to nie byle jakim (uśmiech). Jestem właścicielem mercedesa wśród traktorów – Steyra 4110 Profi, bo mówiąc żartem, żeby czuć się prawdziwą gwiazdą na Podhalu, to nie tylko trzeba być aktorem, dyrektorem teatru, czy zagrać parę ról, ale trzeba wyjechać do pracy właśnie taką maszyną. Wybrałem ciągnik Steyr, bo jest produkowany w Austrii, kraju wybitnie górzystym, gdzie przeważa twarda, zbita ziemia, a właśnie takie warunki panują w moim gospodarstwie. Teraz już mogę śmiało powiedzieć, że to był dobry wybór. Ostatnio kładliśmy wodociąg w lesie przy fatalnych warunkach pogodowych. Non stop padał ulewny deszcz i grad. I w tych warunkach dźwigi i inne maszyny grzęzły w błocie tak, że trzeba było je wyciągać. I tutaj sprawdził się Steyr, który mimo ciężkich warunków pracował wydajnie i nawet się „nie zająknął” wyciągając wielotonowe ciężary. Ciągnik wykorzystywany jest również w transporcie. Ponadto dokupiłem do niego pług wirnikowy, którym mógłbym odśnieżyć niemalże całą wieś. Posiadam jeszcze w gospodarstwie drugi ciągnik, krajowego Ursusa C-330, który jest wykorzystywany do lżejszych i mniej skomplikowanych prac.

Czy zatem przyjechał pan po kolejnego Steyra?

– Na razie nie ma takiej potrzeby, bo ten, który mam, w zupełności mi wystarcza. Moim celem na kolejne lata jest rozbudowanie i zmodernizowanie gospodarstwa do takiego stopnia, aby można było w nim produkować własną ekologiczną żywność – ryby, drób, mleko, warzywa. Oczywiście na to potrzeba czasu, a ja nie mam go za dużo, bo muszę zajmować się przede wszystkim moim pierwszym „gospodarstwem” pod nazwą Teatr 6. piętro. Dlatego wciąż większość czasu spędzam w Warszawie. Jednak mam osoby, które na stałe zajmują się i doglądają gospodarstwa nie mówiąc o tym, że praktycznie całą zimę i wakacje spędzam na
Podhalu.

Osobie wychowanej w Warszawie na Krakowskim Przedmieściu nie było łatwo nauczyć się obsługiwać ciągnik.

– Dopingowały mnie do tego dzieci, bo one jak widzą ciągnik, to mówią „tato możemy się przejechać”. No więc biorę je na kolana i pokazuję, którymi dźwigniami co się obsługuje. Dla moich dwóch chłopaków taka maszyna jest ciekawsza niż najlepsza zabawka. Z drugiej strony, nowoczesne maszyny są przyjazne użytkownikowi. Ten ciągnik, który mam, jest w pełni zautomatyzowany. Nie chcę tutaj powiedzieć, że prowadzący może w nim spać, ale jest coś takiego, że jak się zaprogramuje komputerem jego funkcje, to naprawdę on pracuje za nas.

Dziękuję za rozmowę.

 
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
20. maj 2024 05:48