StoryEditorWiadomości z branży

Wierzymy w lepsze czasy dla polskiego mleczarstwa

24.08.2018., 17:08h
Z prezesem Czesławem Cieślakiem, kierującym Okręgową Spółdzielnią Mleczarską w Kole rozmawia Krzysztof Wróblewski

25 sierpnia odbędzie się po raz kolejny bardzo ważna impreza dla mleczarstwa z Wielkopolski i z sąsiadujących z tym regionem województw!

– Tak. W sobotę 25 sierpnia Koło, a konkretnie teren naszej spółdzielni oraz stadion miejski będą miejscami ważnego wydarzenia, jakim jest Wielkopolskie Święto Mleka i Powiatu Kolskiego. OSM Koło organizuje to Święto wspólnie ze starostą powiatu kolskiego oraz urzędem marszałkowskim, a połączone jest ono z obchodami 88. rocznicy funkcjonowania Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Kole. Patronat nad naszą imprezą objął Marek Woźniak – marszałek województwa wielkopolskiego. W czasie tego Święta chcemy pokazać nie tylko nasz dorobek, ale też dorobek całego wielkopolskiego mleczarstwa. Bowiem większość zakładów będzie miało stoiska ze swoimi wyrobami, co pozwoli zapoznać się z ich ofertą mieszkańcom Koła i okolic, a także gościom z całej Polski. Będziemy tam promowali spożycie mleka i jego wyrobów – jako ofertę dla zdrowia. Istotnymi elementami tej promocji będą gry, zabawy oraz występy artystyczne. Chcemy bowiem z naszym przekazem dotrzeć przede wszystkim do najmłodszego pokolenia. Ale przed tą masową imprezą, która odbędzie się na stadionie miejskim – masową, bo tradycyjnie uczestniczy w niej kilka tysięcy ludzi – w sali konferencyjnej naszej spółdzielni będzie miała miejsce konferencja poświęcona aktualnym problemom całego spółdzielczego mleczarstwa, ze szczególnym naciskiem na mleczarstwo w naszym regionie. Zaprosiliśmy na nią czołowych handlowców zajmujących się dystrybucją wyrobów mleczarskich, ludzi nauki związanych z naszą branżą, a także przedstawicieli firm mleczarskich z całej Polski. W sumie ma być obecnych ponad 140 osób.

Jaka jest sytuacja ekonomiczna Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Kole – na dzień dzisiejszy, to jest 13 sierpnia, w którym toczy się nasza rozmowa.

– Trzynastka mnie nie peszy. To jest dla mnie normalny dzień roboczy. Tego dnia skup mleka przekroczył 900 tysięcy litrów mleka, co jest dla nas normalnym wydarzeniem. Całe mleko, plus to co dokupiliśmy z zewnątrz, przerabiamy na nasze wyroby. Ten rok należy do tych trudniejszych ze względu na warunki pogodowe oraz na nieprzewidywalność tendencji ekonomicznych na rynku mleka. Ale już teraz mogę śmiało powiedzieć, że pod względem ekonomicznym 2018 r. zakończymy na dobrym plusie, a skup mleka – mimo negatywnych skutków, przekroczy granicę 300 milionów litrów. Płacimy też nadal przyzwoitą cenę, bo średnio około 1 złoty i 30 groszy netto za litr. Przypomnę, że nasz cennik jest bardzo spłaszczony, bo różnica między najmniejszym dostawcą a największym wynosi tylko 9 groszy na litrze. A więc ta cena jest także przyzwoita dla naszych małych i średnich producentów mleka. Zaś duzi dostawcy też nie narzekają, wszak naszymi partnerami są bardzo duże gospodarstwa – z których dzienny odbiór wynosi 25 tysięcy litrów mleka. A bywa tak, że potrzebny jest przyjazd drugiej cysterny. Powiem krótko, płacimy dużym producentom nieco więcej, bo koszty zwózki mleka są od nich mniejsze. Mniej też wydajemy na próby oraz oszczędzamy na czasie, bo odbiór 25 tysięcy litrów mleka z jednego gospodarstwa trwa o wiele krócej niż 25 tysięcy litrów mleka ze 100 gospodarstw. Przypomnę, że w ubiegłym roku średnio płaciliśmy 1 zł i 43 grosze netto za litr. W tym o wiele trudniejszym roku chcemy, by ta cena oscylowała na granicy 1 zł i 40 groszy netto za litr.



  • Prezes Czesław Cieślak z rolnikiem Janem Górą w czasie dyskusji nad tegorocznymi cenami pszenicy. OSM Koło uruchomiła własny skup zbóż w Grabowie instalując tam dwa silosy BIN o pojemności 1700 ton każdy

Skąd ten optymizm?

– Głęboka susza dotknęła prawie wszystkie rolnicze tereny naszego kraju, podobnie zła sytuacja panuje w większości państw europejskich. Ze skutkami tej plagi borykają się także Stany Zjednoczone Ameryki Północnej. Zaś w Australii susza ma wymiar olbrzymiej klęski żywiołowej. A u nas zboża, szczególnie jare, dają znacznie niższe plony. Widziałem też wyschniętą do połowy kukurydzę. Na suszę jest też bardzo podatne województwo wielkopolskie i to nie tylko jego wschodnia część, w której to odkrywki węgla brunatnego zaburzyły w sposób istotny gospodarkę wodną. Bowiem duża susza objęła też zachodnie i północne tereny naszego regionu. Według szacunków, plony zbóż na tych obszarach spadły o około 30 procent. Warunki pogodowe plus niedostatki pasz sprawią, że ceny zbytu produktów mleczarskich wzrosną w sposób odczuwalny, co przełoży się także na odczuwalny wzrost cen skupu. Sęk w tym, aby ów wzrost pokrył rosnące koszty produkcji. Tym bardziej, że tylko pierwszy pokos traw był udany. Dla mnie innym niepokojącym faktem jest to, że zakłady paszowe produkujące mieszanki dla bydła podnoszą ceny swoich wyrobów, mimo że korzystają z zapasów starego zboża – nabytego jeszcze po niższej cenie. Pozytywnym zjawiskiem jest natomiast to, że wielu rolników ma jeszcze istotne zapasy kiszonki z kukurydzy. Jednak spadek produkcji mleka jest nieuchronny nie tylko w Kole, nie tylko w Polsce, ale też i w całej Europie oraz innych regionach świata. Jego pozytywnym następstwem może być nie tylko ruch cen w górę, ale i całkowite zagospodarowanie nadwyżek odtłuszczonego mleka w proszku, zalegającego w unijnych magazynach. A jest to jeszcze około 200 tysięcy ton. Dlatego też uważam, że w ciągu dwóch miesięcy zaczniemy obserwować istotne zwyżki cen mleka w proszku. A to oznacza, że nie tylko tłuszcz mleczny będzie płacił dobrze, ale też i białko. Wracając do cen tłuszczu mlecznego, to w tym nietypowym roku obserwujemy częste zmiany jego cen dosłownie z tygodnia na tydzień. Mówię tutaj nie tylko o spadkach, ale i wzrostach, które to często są, moim zdaniem, nieuzasadnione. I tak, w piątek 10 sierpnia sprzedawałem bloki po 22 zł i 40 groszy, natomiast dzisiaj, to jest 13 sierpnia, o 2 zł więcej. Ceny masła mogą iść jeszcze w górę i wyjść poza akceptowalny poziom dla klientów – to jest ponad 35–40 zł za kilogram. Klienci nadal są przekonani, że to nade wszystko mleczarnie zarabiają na maśle, ale przecież z tych 35 zł ponad 10 zł zostaje w detalu. Czyli w kasie wielkich sieci handlowych, które tak sterują, aby ceny zbytu były najniższe a marże najwyższe. Wydaje się, że dobrze by było wprowadzić u nas rozwiązanie stosowane w Niemczech, gdzie wielkie sieci handlowe dogadują się z producentami, pod nadzorem związków zawodowych i państwa, co do poziomu cen podstawowych artykułów mleczarskich na półkach sklepowych, co sprawia, że ceny zbytu i ceny skupu nie są tak często zmieniane jak w Polsce.



Trwa proces przyłączania do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Kole Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej MONA w Koninie?

– Tak. Zostanie on zakończony w III kwartale przyszłego roku. A na moje barki oraz na barki członków rady nadzorczej OSM Koło spadło zarządzanie konińską spółdzielnią znajdującą się w fazie restrukturyzacji. Chodzi nam o to, aby produkcja w zakładzie w Koninie i zakładzie w Sosnowcu ruszyła pełną parą i przynosiła zyski. Nasza spółdzielnia finansowo pomogła Koninowi w utrzymaniu i rozwijaniu produkcji. Robimy w Koninie mleko świeże oraz twarogi, a także masło stołowe. Natomiast asortyment Sosnowca, to serki homogenizowane oraz napoje fermentowane. Powiem tak, bez pomocy OSM Koło konińska spółdzielnia nie dałaby sobie rady.

A jak wygląda produkcja w OSM Koło?

– Krótko mówiąc, nasza bardzo nowoczesna masłownia pracuje bez wytchnienia, na nowoczesnej wieży wytwarzamy natłuszczony proszek mleczny, który z zyskiem sprzedajemy. Została też uruchomiona nowa linia do produkcji serka wiejskiego i mam nadzieję, że już niedługo dojdziemy do 1500 ton produkcji serka wiejskiego w ciągu miesiąca. Nie narzekamy również na sprzedaż naszych napoi fermentowanych i śmietan oraz twarogów z Grodkowa. Chcemy także zainwestować własne środki i uruchomić produkcję, która wzmocni dział galanteryjny w naszej spółdzielni. Ale na razie nie mogę podać szczegółów naszego przedsięwzięcia.

Od wielu lat zasiada pan w sejmiku województwa wielkopolskiego, w którym pan jest przewodniczącym Komisji Rolnictwa. Tak nieco żartobliwie, to nazywają pana nawet ministrem rolnictwa Wielkopolski. Ten region, to nade wszystko zagłębie produkcji trzody chlewnej, a ASF właśnie mija Warszawę!

– W produkcji żywca wieprzowego zajmujemy pierwsze miejsce, bo ponad 30 procent żywca pochodzi z naszego regionu. Natomiast w mleku jesteśmy na trzecim miejscu. Z obawą wielkopolscy hodowcy świń podchodzą do tej zarazy. Wszak jej nadejście oznacza milionowe straty oraz zniweczenie dorobku hodowlanego i produkcyjnego kilku pokoleń trzodziarzy. Dotychczasowa polityka rządu w kwestii zwalczania ASF była robiona po urzędniczemu – nieefektywnie. Już dawno populacja dzików powinna być maksymalnie zredukowana. To nie są wszak manewry, ale prawdziwa wojna, a jej celem jest uratowanie produkcji trzody chlewnej w Polsce. Sprawę dzików można było załatwić w pół roku.

Z tego co pamiętam – minister rolnictwa Marek Sawicki obiecywał, że problem ASF będzie rozwiązany w kilka tygodni?

– Nie zamierzam tutaj bronić ministra Sawickiego. Wielokrotnie krytykowałem jego poczynania wobec polskiego mleczarstwa, także na łamach „Poradnika Rolniczego”. Ale minister Krzysztof Jurgiel miał znacznie więcej pieniędzy, ludzi i czasu, by opanować tę zarazę. I co w tej materii zrobił? Cała nadzieja w ministrze Krzysztofie Ardanowskim, którego uważam za człowieka doświadczonego i kompetentnego. Szkoda tylko, że tak późno mógł objąć stanowisko ministra rolnictwa.

Ponad 25 lat temu był pan także przewodniczącym rady nadzorczej Wojewódzkiej Spółdzielni Ogrodniczo-Pszczelarskiej w Koninie?

– Tak byłem, ale ta spółdzielczość odeszła do historii. I obecnie widzimy jak marnotrawione są dary matki ziemi – owoce miękkie i jaki czeka nas krach z jabłkami. Jest to proste następstwo likwidacji spółdzielczości w tym sektorze oraz fakt, że znakomita większość zakładów przetwarzających warzywa i owoce znajduje się w obcych rękach, które to od lat systematycznie wykorzystują polskiego rolnika pod względem ekonomicznym. Nie może być tak, że jednego roku za czarną porzeczkę płaci się po 4 zł za kilogram, potem przez kolejne lata po 35–40 groszy. Podobnie jest też z malinami czy jabłkami.

Czy będzie pan kandydował na radnego do sejmiku województwa wielkopolskiego?

– Po długim czasie zastanawiania się powiedziałem tak. Przez trzy kadencje byłem posłem na Sejm. Potem skoncentrowałem się na pracy samorządowej, która jest efektywniejsza od wielkiej polityki. Mam jeszcze siły i pomysły, poza tym pragnę wspomóc Polskie Stronnictwo Ludowe, bez którego nie wyobrażam sobie funkcjonowania Polski samorządowej. Wybory do sejmiku były zawsze dla mnie udane, bo kilkanaście tysięcy obywateli a nawet więcej, oddawało na mnie głos. Ale dla mnie najważniejsza jest praca i jej efekty, a nie kampania wyborcza.

Dziękuję za rozmowę i w imieniu redakcji „Tygodnika Poradnika Rolniczego” życzę powodzenia.

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
28. kwiecień 2024 05:48