Analizy Rabobanku wskazują, że wprowadzone w lipcu br. cła na rosyjskie i białoruskie nawozy już podbiły ceny nawozów w UE o około 10–15%.
Nawozy mogą być droższe
Z kolei wzrost cen importowanych nawozów, w zależności od emisji dostawców, po wprowadzeniu CBAM może w przypadku amoniaku wynieść 10–20%, mocznika 10–15%, a fosforanu amonu 2–5%. Aczkolwiek w dłuższej perspektywie, tj. do 2030 r., wraz z wycofywaniem bezpłatnych uprawnień ETS i możliwym wzrostem ceny dwutlenku węgla zwyżki mogą sięgnąć w przypadku amoniaku około 50%, mocznika około 45%, a fosforanu amonu około 10%. Mechanizm zakłada bowiem stopniowe wygaszenie darmowych uprawnień, co docelowo doprowadzi do tego, że każdy przemysłowy emitent dwutlenku węgla w UE zapłaci za 100% emisji.
Według niektórych analityków cena emisji dwutlenku węgla może skoczyć wtedy z obecnych 70–80 euro/t nawet do 180–200 euro/t. Oznaczałoby to wzrost kosztów zarówno dla producentów w UE, jak i importerów objętych CBAM.
Rabobank ocenia, że CBAM istotnie zmieni strategie zaopatrzenia: wysoka emisja producentów z takich krajów, jak Trynidad i Tobago czy Chiny, przełoży się na wysokie zobowiązania CBAM i spadek konkurencyjności, podczas gdy dostawcy o niższej emisyjności (np. część producentów w USA) mogą zyskać udziały rynkowe. Nie zrekompensują oni jednak szybko utraty dotychczasowych źródeł.
CBAM zbyt łagodny
Przedstawiciele najbardziej energochłonnych branż w Europie obawiają się, że CBAM będzie zbyt łagodny dla części silnie emisyjnych towarów z Chin, Brazylii czy USA, co podważy jego zasadność jako narzędzia ochrony konkurencyjności przemysłu UE. Wątpliwości budzi sposób obliczania śladu węglowego importu, w sytuacji gdy producenci nie dostarczają precyzyjnych danych, podczas gdy producenci unijni nadal będą całkowicie włączeni w ETS przy stopniowo malejących darmowych uprawnieniach.
W efekcie przewaga kosztowa produkcji poza UE może nie zostać zneutralizowana, co utrzyma presję konkurencyjną na unijny przemysł nawozowy i pośrednio na rolników.
Rolnicy potrzebują ochrony
Unijne organizacje rolnicze obawiają się, że producenci nawozów będą starali się przerzucić obciążenia CBAM na dystrybutorów i rolników. Rolnicy natomiast, nie mając siły przetargowej, aby podnieść ceny surowców rolnych w takim stopniu, w jakim rosną koszty, m.in. nawozów, mogą ograniczać ich zużycie, co przyczyni się do spadku produkcji. Może to doprowadzić do wypierania unijnej produkcji przez tę z krajów o łagodniejszych regulacjach klimatycznych, co, paradoksalnie, może zwiększać globalne emisje w rolnictwie, choć formalnie CBAM ma ten efekt ograniczać w sektorach przemysłowych.
Ostrzegają, że bez działań osłonowych wdrożenie CBAM może podnieść ceny żywności dla konsumentów, bo przetwórcy żywności i sieci detaliczne będą w części przerzucać rosnące koszty surowców na konsumentów. Domagają się więc tymczasowego wyłączenia nawozów z CBAM – do czasu pełnego doprecyzowania i sfinalizowania zasad technicznych (metody obliczania emisji, wartości domyślne, sposób walidacji danych). Postulują także o wprowadzenie skutecznych środków wsparcia (np. dopłaty do nawozów, wsparcie dochodów rolników, instrumenty zarządzania ryzykiem cenowym).
Arkadiusz Zalewski z IERIGŻ ostrzega, że wzrost cen nawozów z importu prawdopodobnie pociągnie w górę także ceny nawozów produkowanych w Polsce. W jego ocenie tempo wzrostu cen krajowych może być jednak wolniejsze.
Grupa Azoty i Anwill o CBAM
Grupa Azoty w informacji przekazanej „Tygodnikowi” mocno podkreśla fakt odbierania stopniowo od stycznia 2026 r. producentom darmowych uprawnień do emisji, co przy problemach ze sfinansowaniem dekarbonizacji stanowi bardzo istotny problem. Stanowisko Grupy Azoty jest jasne: „konkurencję na rynku będą stanowiły produkty z krajów, w których takie wsparcie otrzymano na zasadzie zachęty inwestycyjnej (tzw. Incentive), a nie wywierania presji i karania. Naszym zdaniem kluczowe jest zachowanie bezpłatnych uprawnień do emisji, w tym dla sektorów objętych mechanizmem CBAM, oraz pilne umożliwienie sektorowi nawozowemu otrzymywania rekompensat kosztów pośrednich emisji”.
Grupa Azoty twierdzi, że jest zdecydowanie za wcześnie na to, aby bardzo dokładnie przewidzieć w ujęciu liczbowym skutki CBAM, ale w jej ocenie wprowadzenie ambitnych celów klimatycznych musi iść w parze z realizmem ekonomicznym i ochroną naszej konkurencyjności.
W podobnym tonie wypowiada się Anwill: „obecnie jest zbyt wiele zmiennych, aby jednoznacznie ocenić efekt wprowadzenia CBAM na ceny rynkowe. Realny wpływ na rynek nawozowy będzie w stanie zweryfikować dopiero jakiś czas po jego wdrożeniu”. Producent nawozów pozytywnie ocenia wprowadzenie CBAM, uważa że jest krokiem w kierunku wyrównania warunków konkurencji na europejskim rynku nawozowym, ograniczając napływ produktów z importu – spoza UE. Presja konkurencyjna w tym sektorze przemysłu doprowadziła już bowiem do zamknięcia wielu zakładów i redukcji ponad 20% mocy produkcyjnych w UE. W ocenie Anwillu, bez CBAM istnieje realne zagrożenie kolejnych zamknięć. Mechanizm ten chroni polski sektor nawozowy i poprawi bezpieczeństwo żywnościowe.
Producent podziela obawy innych najbardziej energochłonnych branż w Europie. Wskazuje, że CBAM wymaga jeszcze ostatecznego doprecyzowania i uzupełnienia. W ocenie Anwillu brak wdrożenia w pełni funkcjonalnego mechanizmu może prowadzić do przeniesienia produkcji i emisji poza obszar Unii Europejskiej, co w konsekwencji podważa realizację celów klimatycznych oraz osłabia odporność przemysłową Europy.
Magdalena Szymańska
