Ile tak naprawdę trafia do rolnika?
Szynka po 45 zł na sklepowej półce, a rolnikowi zostaje 6 zł. Jogurt za 5 zł? Do gospodarza trafia niecała złotówka. Sok jabłkowy sprzedawany po 16 zł daje sadownikowi zaledwie 90 groszy.
Podobnie jest z warzywami: ziemniaki czy marchewka, które kupujemy za 3-7 zł, to dla rolnika tylko kilkadziesiąt groszy lub niewiele ponad złotówkę. W przypadku mleka cena w sklepie to 4-5 zł, a producent otrzymuje 1,80-2,30 zł.
Kto zgarnia największe zyski?
Rolnik dostaje zwykle od 5 do 20% końcowej ceny produktu. Pozostałe pieniądze zostają w kieszeniach:
- wielkich sieci handlowych,
- pośredników,
- przetwórców.
To nie rolnicy podnoszą ceny, lecz mechanizmy rynkowe, w których najsilniejszą pozycję mają koncerny i sieci sklepów.
Tania żywność z Mercosur to mit
Niektórzy twierdzą, że import z Ameryki Południowej przyniesie konsumentom tańsze jedzenie. Rolnicy odpowiadają jasno: to złudzenie. Produkty z Mercosur też trafią do tych samych sieci, które doliczą swoje wysokie marże.
Efekt? Konsument nie zauważy niższych cen, a polski rolnik zostanie wypchnięty z rynku przez konkurencję, która nie przestrzega europejskich norm jakości i dobrostanu zwierząt.
Rolnik i konsument grają do jednej bramki
Rolnik produkuje, konsument kupuje. Obie strony są ofiarami tego samego systemu, bo największe zyski czerpie handel. Dlatego Oddolny Ogólnopolski Protest Rolników podkreśla: wspólna walka o uczciwe ceny i wsparcie dla polskiej żywności to kwestia bezpieczeństwa żywnościowego całego kraju.
Bez polskiego rolnika nie ma zdrowej żywności
Polscy rolnicy produkują zdrowo, zgodnie z restrykcyjnymi normami i z myślą o konsumentach. Dlatego pytanie powinno brzmieć, czy Polskę stać na utratę własnego rolnictwa? Polskie mleko, mięso, warzywa czy owoce nie mają sobie równych w porównaniu z żywnością z krajów Mercosur. Krótko mówiąc, "Bo bez polskiego rolnika nie ma zdrowej i bezpiecznej żywności".
źródło: OOPR
Agnieszka Sawicka
