Graniczne kontrole w Polsce – jak chronimy kraj przed wirusem pryszczycy?
Służby prowadzą nie tylko na granicach z Czechami i Słowacją wzmożone kontrole mające na celu zapobieganie przedostaniu się wirusa pryszczycy na teren Polski. Również Inspekcja Transportu Drogowego kontroluje pojazdy przewożące zwierzęta lub produkty pochodzenia zwierzęcego.
Węgry po ponad 2 tygodniach spokoju ogłosiły 17 kwietnia wykrycie kolejnego, piątego już, ogniska pryszczycy 60 km od poprzedniego, więc sytuacja staje się coraz poważniejsza. Wcześniejsze było 2 kwietnia, a ostatnie na Słowacji 6 kwietnia.
Czytaj więcej: Pryszczyca na Węgrzech. Pogrzebane bydło wypływa spod ziemi
Jak dochodzi do zakażeń? Analiza przypadków pryszczycy w Europie
Jak widać, nie udaje się powstrzymać rozprzestrzeniania się choroby. Tym razem ognisko wykryto w gospodarstwie, w którym utrzymywano 875 krów. Jest ono położone w strefie buforowej, wyznaczonej w związku z poprzednimi ogniskami.
Władze węgierskie analizują kilka możliwych dróg przeniesienia wirusa między gospodarstwami. Najprawdopodobniejszą przyczyną zakażenia pozostaje system zbierania mleka pomiędzy gospodarstwami. Okazuje się, że właściciel gospodarstwa posiada także fermę trzody chlewnej, ale nie podano, czy również była narażona na kontakt z wirusem pryszczycy.
Póki co ani w Niemczech, ani na Węgrzech i Słowacji nie stwierdzono tej choroby u świń. W międzyczasie węgierskie służby weterynaryjne przeprowadziły badania w 1211 gospodarstwach i u 717 zwierząt wolno żyjących. Łącznie wykonano ponad 20 tys. testów PCR i 65 tys. ELISA.
Rolnicy ostrzegają: transport to największe ryzyko zawleczenia pryszczycy
Według rolników sytuacja nie jest stabilna i nie można mówić o jakimkolwiek bezpieczeństwie. Każde ognisko na terenie Europy, nawet oddalone o wiele kilometrów, to realne zagrożenie w sytuacji, gdy prowadzimy intensywną wymianę handlową z krajami, w których choroba ta występuje.
Wciąż nie można jednoznacznie określić, w jaki sposób pryszczyca została zawleczona na początku roku do Niemiec, a następnie w marcu na Węgry i Słowację. Pojawiła się w tej części kontynentu po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat. Bezpośrednie źródła wirusa nie są znane. Dlatego władze Węgier i Słowacji mówią o bioterroryzmie w kontekście wybuchu ognisk pryszczycy. Co prawda, nie ma na to żadnych dowodów, ale ten scenariusz jest brany pod uwagę.
W roku 1992 władze Unii Europejskiej, uznając jej teren za wolny od pryszczycy, wprowadziły zakaz szczepień przeciwko tej chorobie, co powoduje, że wszystkie zwierzęta gospodarskie podatne na pryszczycę (bydło, świnie, owce, kozy) są wrażliwe na zakażenie wirusem.
Producenci zwierząt podkreślają, że cały czas zwraca się uwagę, aby to oni robili, co mogą, by nie dopuścić do zawleczenia wirusa do gospodarstwa, ale nie na wszystko mają wpływ.
Czy obecne kontrole wystarczą?
Główny Inspektorat Weterynarii opracował praktyczny przewodnik bioasekuracji dla gospodarstw utrzymujących zwierzęta parzystokopytne, który jest dostępny na stronie GIW. Na niektóre aspekty związane z transportem rolnicy mają jednak ograniczony wpływ.
Jeden z czytelników zwrócił nam uwagę, że Inspekcja Transportu Drogowego kontroluje samochody przewożące zwierzęta, jednak obok zatoczek przy drogach często znajdują się pola rolników. On sam przy jednej z nich ma pastwisko, na które wypuszcza bydło. Wiadomo, że pryszczyca łatwo się szerzy i charakteryzuje się dużą zdolnością do transmisji drogą powietrzną.
Czytelnik pyta więc, czy zasadne jest, aby ITD prowadziła w takich miejscach kontrolę i czy nie należałoby wydać rozporządzenia określającego nowe standardy. Póki co, wciąż obowiązują jednak przepisy, zgodnie z którymi Inspekcja Transportu Drogowego jest uprawniona do przeprowadzania kontroli zarówno na drodze, jak i w siedzibie przedsiębiorstwa.
– Nasz kraj wciąż jest wolny od pryszczycy, a co za tym idzie – wszystkie transporty zwierząt poruszają się normalnie. Obowiązuje tylko zakaz przywożenia zwierząt z obszarów zagrożenia. Samochody przekraczające granicę podlegają dezynfekcji, więc powinny być bezpieczne, a zwierzęta muszą mieć świadectwa zdrowia. Jedynie w krajowym handlu bydłem nie obowiązują świadectwa zdrowia – tłumaczy nam jeden z powiatowych lekarzy weterynarii.
W sytuacji opisanej przez naszego czytelnika zaleca, aby skontaktować się bezpośrednio z regionalnym oddziałem Inspekcji Transportu Drogowego z prośbą o zmianę miejsca kontroli. To według niego najszybsza droga do usprawnienia działań na danym terenie.
Specyfika poszczególnych miejsc jest bowiem różna i trudno zastosować odgórne zasady. Z jednej strony rolnicy podkreślają, że brakuje realnej kontroli, z drugiej zaś mogą stać się one czynnikiem ryzyka. Zdarzyło się, że zatrzymany i kontrolowany samochód był przeładowany cielętami. Inspektorzy zakazali dalszej jazdy, co oznaczało konieczność rozładowania auta.
Oczywiście niedopuszczalne jest poruszanie się po drogach przeładowanych pojazdów, gdyż naruszają dobrostan zwierząt i stanowią zagrożenie dla innych, ale taki przeładunek na trasie może stanowić ryzyko epidemiologiczne, więc powinien być pod szczególnym nadzorem. Rolnicy zrzeszeni w Dolnośląskiej Izbie Rolniczej apelowali do ministra rolnictwa o wprowadzenie zakazu przemieszczania bydła przeznaczonego do hodowli na okres 3 miesięcy, z wyjątkiem transportu zwierząt przeznaczonych do uboju.
Jakie działania mogą podejmować polscy hodowcy w obronie przed pryszczycą?
Ogrodzenie pastwiska nie uchroni przed przedostaniem się wirusa z powietrza lub przed kontaktem z dzikimi zwierzętami, które mogą się zarazić, jeśli wirus dostanie się do środowiska. Do gatunków mogących roznosić chorobę należą między innymi dziki, jelenie czy sarny. Niektórzy eksperci zalecają ograniczenie wypasu w nadchodzącym sezonie pastwiskowym, jednak w większości przypadków jest to niemożliwe ze względu na system utrzymania bydła oraz konieczność zapewnienia im dostępu do paszy.
Martin Ziaja, prezes Okręgowego Związku Hodowców Bydła w województwie opolskim, uważa, że teoretycznie od strony Czech przed wirusem, który przy sprzyjających warunkach pogodowych może przenosić się z powietrzem nawet do 60 km, chronią nas góry, jednak nie wszędzie są wysokie, a na połoninach za chwilę będzie wypas. Masy powietrza mogą uderzyć przez Bramę Morawską na teren, gdzie znajdują się stada bydła liczące tysiące sztuk. Jak widać, to, że nie ma u nas jeszcze wirusa, nie oznacza, że za chwilę się nie pojawi.
To, co mogą zrobić rolnicy, to przed transportem upewnić się, że przewoźnik stosuje odpowiednie środki dezynfekcji pojazdów, a sam transport odbywa się w sposób minimalizujący ryzyko zakażenia, na przykład bez przeładunków w regionach o podwyższonym ryzyku występowania choroby.
Jeśli wjazd samochodu na teren gospodarstwa jest nieunikniony, należy bezwzględnie przeprowadzić pełne mycie i dezynfekcję, uwzględniając właściwy czas działania użytego środka. W miejscach wjazdu powinny być maty do dezynfekcji lub niecki dezynfekcyjne umiejscowione w sposób uniemożliwiający ich ominięcie. Muszą też umożliwiać pełne odkażenie kół pojazdu wjeżdżającego do gospodarstwa. Dotyczy to samochodów, których obecność w strefie produkcyjnej jest konieczna, czyli przyjeżdżających po odbiór zwierząt, mleka czy dostarczających paszę.
Niepozorne zagrożenia: Jak ograniczyć ryzyko zawleczenia wirusa?
Każdorazowe mycie i dezynfekcja są niezbędne, gdyż auta te przemieszczają się pomiędzy różnymi gospodarstwami, mogą więc być wektorem transmisji patogenów. Koła powinny być dokładnie umyte wodą pod ciśnieniem, a następnie – wraz z podwoziem – spryskane środkiem dezynfekującym. Po zastosowaniu preparatu należy odczekać minimum 10 minut, a najlepiej 20–30. Dopiero po upływie tego okresu dopuszcza się wjazd na teren, w którym utrzymywane są zwierzęta.
Hodowcy bydła zwracają uwagę, że auta z mleczarni najczęściej nie mają czasu, aby stać tak długo w każdym gospodarstwie, a przecież cysterny obsługują wiele stad w trakcie jednej trasy. Zwiększa to ryzyko przeniesienia wirusa, zwłaszcza gdy zwierzęta w początkowej fazie zakażenia nie wykazują jeszcze objawów, ale już wydalają patogen do środowiska.
Kiedy dodatkowo wycieknie z węża trochę mleka na ziemię, łatwo może dojść do zanieczyszczenia kół. To właśnie zbieranie mleka pomiędzy fermami podejrzewają władze węgierskie jako prawdopodobną przyczynę przeniesienia wirusa w przypadku piątego ogniska pryszczycy w tym kraju.
Od mleczarni po weterynarzy. Kto może nieświadomie roznosić wirusa pryszczycy?
Trudno jest jednak ograniczać wjazd tego typu pojazdów, choć w podręczniku bioasekuracji GIW zaleca, aby, jeśli to możliwe, zorganizować odbiór mleka w sposób pozwalający na jego wypompowanie ze schładzalnika bez konieczności wjazdu cysterny na teren, gdzie utrzymywane są krowy.
Nie da się zablokować odbioru mleka czy zwierząt, ale trzeba przynajmniej wyeliminować wjazd samochodu firmy utylizacyjnej. Zwłaszcza mniejsze padłe sztuki można samemu dostarczyć do ogrodzenia. Najlepszym rozwiązaniem jest szczelnie zamykane miejsce do składowania padłych zwierząt, zlokalizowane w bezpośredniej styczności z ogrodzeniem gospodarstwa i z dostępem od strony zewnętrznej.
Zagrożenie stwarzają również samochody należące do lekarzy weterynarii. Odwiedzają oni gospodarstwa, w których może występować choroba. W sytuacji wystąpienia afrykańskiego pomoru świń nieraz podejrzewano, że kontrole gospodarstw po wybuchu ogniska mogły przyczynić się do rozwleczenia wirusa.
Producenci trzody chlewnej apelowali niejednokrotnie, aby w okresie największego wysypu ognisk w okresie letnim Inspekcja Weterynaryjna zrezygnowała z przeprowadzania w stadach świń badań w ramach monitoringu choroby Aujeszkyego i ograniczyła pozostałe kontrole do niezbędnego minimum. Przychylono się do tych próśb.
Całodobowe kontrole na polskich przejściach granicznych i przygotowanie do kryzysu
Krzysztof Jażdżewski, główny lekarz weterynarii, wyjaśnia, że transport zwierząt ze Słowacji i Węgier odbywa się wyłącznie przez siedem przejść granicznych, a służby kontynuują całodobowe kontrole na południowej granicy Polski.
Dodaje, że ograniczenia Komisji Europejskiej dotyczące pryszczycy będą obowiązywały do 25 maja, ale Polska utrzyma kontrole na granicach dłużej.
Inspekcja na bieżąco monitoruje też sytuację epizootyczną i w każdym przypadku, gdy zachodzi podejrzenie wystąpienia wirusa, jej pracownicy pobierają od zwierząt próbki do badań. Badane są też zwierzęta dzikie. Od stycznia br. przebadano 278 dzików i 80 jeleniowatych w powiatach położonych na granicy z Brandenburgią, aby sprawdzić, czy wirus nie przedostał się z Niemiec. Wszystkie wyniki badań były ujemne.
Główny lekarz weterynarii poinformował też, że w ramach współpracy z Państwową Strażą Pożarną ustalane są katalogi środków chemicznych przeznaczonych do ewentualnej dezynfekcji i odporność chemiczna sprzętu, którym dysponuje straż.
Doprecyzowywany jest podział zadań poszczególnych jednostek w trakcie ewentualnego zabezpieczania gospodarstw, w których w przypadku wystąpienia pryszczycy zwierzęta byłyby zabijane przy użyciu dwutlenku węgla. Wojewodowie w całym kraju weryfikują miejsca potencjalnych grzebowisk. Do tego zadania zaangażowano również Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa, który analizuje nieruchomości i zasoby należące do Skarbu Państwa.
Czy lato zatrzyma pryszczycę? Wysokie temperatury i promieniowanie UV niszczą wirusa
Wirus pryszczycy jest wyjątkowo zaraźliwy, jednak nadchodzące lato, podwyższenie temperatury i ograniczenie wilgotności oraz intensywne działanie promieniowania UV może być czynnikiem ograniczającym zdolność wirusa do przetrwania w środowisku.
Dominika Stancelewska
