StoryEditorWiadomości rolnicze

Racjonalne nawożenie pod presją

20.01.2017., 17:01h
„Racjonalne nawożenie roślin zbożowych z uwzględnieniem znaczenia próchnicy” to tytuł prezentacji dr Tamary Jadczyszyn z Instytutu Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa – PIB w Puławach, zaprezentowanej podczas konferencji „Integrowana produkcja zbóż” w Zamościu, sfinansowanej ze środków Funduszu Promocji Ziarna Zbóż i Przetworów Zbożowych.

Dawki zrównoważone

– Racjonalne nawożenie musi być oparte na wiedzy i doświadczeniu – mówi dr Tamara Jadczyszyn. – Zrównoważone nawożenie, czy szerzej, zrównoważona produkcja roślinna, musi zabezpieczyć wysoki poziom plonowania roślin, gwarantujący dostateczny poziom dochodu rolnika, ale musi też uwzględniać wysoką efektywność nawożenia i skutki środowiskowe stosowania nawozów.

Musi zatem uwzględniać negatywne oddziaływanie produkcji rolniczej na środowisko i ograniczać emisję azotu i fosforu do wód, jak i atmosfery.

Nawożenie zrównoważone, to również równowaga nawożenia organicznego i mineralnego. Musi ono także uwzględniać odpowiednie proporcje składników pokarmowych, a więc nie może być to nawożenie jednostronne (nadmiar azotu w stosunku do azotu lub odwrotnie). Elementami zrównoważonego nawożenia są optymalne wielkości poszczególnych składników pokarmowych. Odpowiednio dostosowane formy nawozów do warunków glebowych i pogodowych, optymalne terminy stosowania nawozów, a także odpowiedni sposób ich aplikacji.

Dyrektywa azotanowa

Rolnicy nie działają w próżni. Funkcjonują w coraz bardziej skomplikowanym i wymagającym otoczeniu. Mając na uwadze zdefiniowane wyżej racjonalne nawożenie, muszą brać pod uwagę dodatkowe czynniki, występujące obecnie oraz takie, które dopiero się pojawią.

– Bardzo istotnym problemem, który z pewnością dotknie wszystkich producentów żywności, jest międzynarodowa presja na ograniczenie emisji związków biogenicznych do Bałyku – mówi dr Tamara Jadczyszyn. – Kraje położone nad tym morzem (w tym Polska), a także Unia Europejska, od 1974 roku prowadzą działania zmierzające do ochrony akwenu. W 2007 roku został przyjęty Bałtycki Program Działania. Określa dopuszczalne limity związków azotu i fosforu, które z poszczególnych krajów mogą trafiać do Bałtyku. I, niestety, działalność Komitetu Helsińskiego nie jest pozbawiona politycznych aspektów. Np. udział Polski w ładunkach azotu odprowadzanych do Bałtyku w 2006 roku wynosił 23 proc. I tak to się prezentuje na szerokich forach, zapominając dodać, że w Polsce mieszka prawie 40 proc. ludności wszystkich obszarów zlewiska Bałtyku, a produkcja żywności to powyżej 30 proc. Przeliczając te ładunki na mieszkańca czy hektar użytków rolnych, ta nasza emisja wygląda zupełnie inaczej, znacznie dla nas korzystniej.

Dr Jadczyszyn zwraca też uwagę, że na forach międzynarodowych często prezentowane są wyniki z roku 2010, kiedy Polskę dotknęła potężna powódź a duże ilości azotu zostały wymyte do Bałtyku. I na takich właśnie danych komitet opiera zalecenia redukcji dla Polski. Podobnie sprawa wygląda z fosforem. Do roku 2020 powinniśmy zredukować ponad 50 proc. ładunków.

– Nad Polską ciąży wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w sprawie niespełnienia warunków realizacji dyrektywy azotanowej – mówi dr Tamara Jadczyszyn. – Z przestrzeganiem zapisów tej dyrektywy wiąże się obowiązek wyznaczenia stref zagrożonych zanieczyszczeniem azotanami. Obecnie takie obszary w Polsce, to nieco ponad 7 proc. użytków rolnych. Ponieważ Komitet Helsiński zgłasza tak duży udział Polski w zanieczyszczeniu związkami azotu i fosforu Bałtyku, to jest presja Komisji Europejskiej na nasz kraj, aby ten obszar obejmował całą powierzchnię Polski.

Jeżeli do tego dojdzie, to wtedy na całym terenie kraju zostanie wprowadzony program działań ograniczających odpływ związków azotu z rolnictwa. Rolnicy będą musieli m.in. prowadzić plan nawożenia i bilansu składników pokarmowych w gospodarstwach o powierzchni powyżej 100 ha. Spadnie na nich także obowiązek rejestracji wszystkich zabiegów nawożenia oraz skrócenia okresu stosowania nawozów, przede wszystkim naturalnych. Konieczność ochrony środowiska w przyszłości na pewno dotknie nasze rolnictwo w znacznym stopniu. Czy dojdzie do objęcia całej Polski tymi ograniczeniami, jeszcze nie wiadomo.

Ostrożnie z fosforem

Drugim czynnikiem wymienionym przez dr Tamarę Jadczyszyn, z którym producenci żywności muszą się liczyć przy prowadzeniu racjonalnej gospodarki nawozowej jest gwałtowne kurczenie się zasobów surowców fosforowych. Fosfor został uznany za jeden z dwudziestu krytycznych składników, które będą miały największy wpływ na gospodarkę i produkcję rolniczą.

W Polsce ok. 50 proc. gleb to gleby z bardzo niską zawartością fosforu, z kolei druga połowa charakteryzuje się wysoką i bardzo wysoką zawartością tego pierwiastka i to nie jest zjawisko korzystne. Według różnych scenariuszy, zasoby surowców fosforowych wykorzystywanych do produkcji nawozów mogą skończyć się za 130–170, a w pesymistycznym wariancie nawet już za 50 lat. Dlatego konieczna jest poprawa i racjonalizacja zarządzania tym składnikiem. Polegać ma na ograniczeniu zużycia nawozów mineralnych i na wykorzystaniu alternatywnych źródeł fosforu. Głównym źródłem alternatywnym są osady ściekowe. Oszczędzaniu fosforu powinno też sprzyjać bardziej racjonalne wykorzystanie nawozów naturalnych, które są ważnym źródłem tego pierwiastka i których produkcja jest związana z dużymi fermami.

Próchnica się nie bilansuje

Kolejne uwarunkowanie, na które zwróciła uwagę przedstawicielka IUNG w Puławach, to zakwaszenie gleb w Polsce. Około 50 proc. z nich to gleby kwaśne i bardzo kwaśne, wymagające pilnego wapnowania. Ważnym czynnikiem jest też duży udział gleb o niskiej i bardzo niskiej zawartości potasu. W tym przypadku również mamy ok. 50 proc. gleb o takiej jego zawartości.

– Następnym ważnym zagadnieniem jest postępująca degradacja glebowej materii organicznej – podkreśla dr Tamara Jadczyszyn. – Próchnica glebowa ma bardzo istotną rolę w kształtowaniu żyzności gleby, jest również ważnym elementem wpływającym na retencjonowanie wody. W warunkach występujących ostatnio często suszy w Polsce, również jest bardzo ważnym zagadnieniem. Związki próchniczne mają zdolność wiązania dużej ilości wody – trzy do pięciu razy więcej w stosunku do swojej masy. Jest to woda łatwo dostępna dla roślin. Pośrednio związki próchniczne poprawiają retencyjność gleb, ponieważ obecność próchnicy sprzyja powstawaniu odpowiednich agregatów glebowych, poprawiają strukturę gleby, dzięki czemu jest ona zdolna utrzymywać więcej wody.

Im bardziej intensywna jest uprawa, tym większa degradacja substancji organicznej. Aktualnie rocznie średnio w kraju określa się tę degradację materii organicznej na 0,49 tony na hektar. Bilans materii organicznej w Polsce jest generalnie ujemny i zróżnicowany w poszczególnych województwach. Najbardziej niekorzystna sytuacja pod tym względem występuje w województwach zachodnich i pomorskim.

Krzysztof Janisławski

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
13. grudzień 2024 11:40