StoryEditorPolska

Ardanowski: niektóre firmy mają wpisane w biznes chęć oszukania rolnika

31.12.2019., 16:12h
Część przedsiębiorców funkcjonuje tak, jakby nie miała zamiaru chłopom płacić, a oszustwo wpisane jest w ich biznes. Tacy biznesmeni powinni być eliminowani z rynku – mówi minister rolnictwa w rozmowie z Tygodnikiem Poradnikiem Rolniczym. 

Z  Janem Krzysztofem Ardanowskim – ministrem rolnictwa i rozwoju wsi oraz wieloletnim posłem i byłym szefem Krajowej Rady Izb Rolniczych – rozmawiają Paweł Kuroczycki i Krzysztof Wróblewski, redaktorzy naczelni Tygodnika Poradnika Rolniczego.

Do naszej redakcji dociera ostatnio bardzo dużo sygnałów od producentów żywca wołowego, którzy nie otrzymali zapłaty za dostarczone zwierzęta. Rolnicy są wobec nieuczciwych odbiorców bezradni.

– Niestety, część przedsiębiorców funkcjonuje tak, jakby nie miała zamiaru chłopom płacić, a oszustwo wpisane jest w ich biznes. Tacy biznesmeni powinni być eliminowani z rynku. Mogą to uczynić sami rolnicy. Wszak gdy są oni zorganizowani w grupy producenckie, to jest im łatwiej. Chcę wzmocnić pozycję rolników w łańcuchu od pola do konsumenta. Na rynku pośrednicy nie są potrzebni. Ale jeśli dostawcy są rozproszeni, to mają oni sporo do powiedzenia. Właśnie z tego powodu rolnicy powinni się zrzeszać. Moim zdaniem, najlepszą dla rolnictwa formą zrzeszania są spółdzielnie.

Jeśli jesteśmy przy spółdzielczości. Często krytykuje pan spółdzielczość mleczarską za mały wpływ organów nadzorczych na zarządzanie spółdzielniami. Naszym zdaniem, nie jest aż tak źle jak pan mówi.

Tam, gdzie spółdzielnia nie ma wewnętrznej kontroli ze strony właścicieli, czyli rolników–udziałowców, tam bardzo często prowadzi to do upadku spółdzielni. Mam na myśli bardzo konkretne przykłady. 

Mówi pan o ROTR Rypin?

– Między innymi. Tam prezes doprowadził spółdzielnię do upadku i rolnicy już żadnych pieniędzy nie odzyskają. Uważam, że od pilnowania i nadzoru jest rada nadzorcza. Jej członkowie biorą na siebie ciężką odpowiedzialność przed rolnikami. Członkowie rad muszą mieć pojęcie jak czytać bilans, jak interpretować dane finansowe, a nie tylko skupiać się na dietach za posiedzenia

Moja krytyka to głos ostrzegawczy, żeby nie doszło do sytuacji, że spółdzielnie będą po kolei upadały, a rolnicy będą przychodzili do ministra i mówili: zrób coś! Wielu prezesów wydźwignęło wraz z rolnikami swoje spółdzielnie z dużych kłopotów. Wiem o tym doskonale. Wiem też, że mają dużą wiedzę o rynku mleka i o technologii jego przerobu. Ale cały czas będę przypominał prezesom, że są tylko pracownikami zatrudnionymi przez członków spółdzielni, czyli przez rolników.

Jeśli chodzi o wynagrodzenia dla rad nadzorczych, to pod tym względem w rolnictwie „Mistrzem Polski” była rada nadzorcza spółki należącej do Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka.

– Sprawa Federacji wymaga wyjaśnienia. Jeżeli ta instytucja nie oczyści się sama, nie wytłumaczy się z ogromnych wynagrodzeń, jakie tam były i pomieszania działalności społecznej z „dojeniem kasy” przez konkretne osoby, to ministerstwo rolnictwa w żaden sposób nie będzie jej wspierało. Ale ja nie mam formalnych uprawnień wobec Federacji, nie jestem w stanie jej zlikwidować.

Czy oferta okrągłego stołu nadal jest aktualna?

– Sam zaproponowałem takie rozwiązanie, które zostało wstępnie przez prezydenta Leszka Hądzlika zaakceptowane. Jednak władze Federacji wycofały się z tego, bo stwierdziły, że nie będą się przed nikim tłumaczyć. Nie! Jeśli ktoś rocznie otrzymuje kilkadziesiąt milionów złotych od państwa, to musi się wytłumaczyć. 

Naszym zdaniem, nie można dopuścić do upadku Federacji, ta instytucja potrzebuje oczyszczenia.

– Tylko, że ci działacze, którzy trzymają w szachu pozostałych nie zamierzają niczego zmieniać. 

Na Podlasiu na zebrania kół hodowców bydła przyjeżdżało niewielu rolników. Było tak, że na 150 uprawnionych hodowców zjawił się tylko jeden. To świadczy o słabnącej pozycji prezydenta Krzysztofa Banacha.

– Ustawa o organizacjach rolniczych jest jednoznaczna – to ludzie decydują. Jeśli dają się wodzić za nos i ogłupiać, to niestety, nie ma żadnej siły, która mogłaby temu przeciwdziałać. Ja jednak jestem za tym, aby hodowcy masowo, ale i świadomie brali udział w zebraniach i w sposób demokratyczny rozstrzygali o swojej przyszłości.

 

To fragment wywiadu z ministrem rolnictwa. Całość można przeczytać w Tygodniku Poradniku Rolniczym w nr 51/2019 na str. 8–10.  

Paweł Kuroczycki i Krzysztof Wróblewski
Fot. MRiRW

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
14. grudzień 2024 00:49