StoryEditorInterwencje

Boże kochany, jak mamy dalej żyć – dramat mieszkańców wsi, gdzie przeszła trąba powietrzna

02.06.2019., 08:06h
Skutki trąby powietrznej, która we wtorek 21 maja br. przed południem przeszła nad gminą Wojciechów (pow. lubelski) robią wstrząsające wrażenie.  Cud, że nikt poważnie nie ucierpiał. Jedna osoba, którą kawałek eternitu zranił w nogę wróciła już ze szpitala do domu.

Kawałki eternitu przecinały powietrze jak karabinowe kule uderzając w ściany budynków. Z kilku domów mieszkalnych wicher zerwał dachy, kilkadziesiąt uszkodził. Uwzględniając zabudowania gospodarcze, liczba uszkodzonych i zniszczonych budynków przekracza sto. 

Bez dachu nad głową

Wśród domów, w których trąba powietrzna zerwała cały dach znajduje się ten w Palikijach Pierwszych. Części dachu leżą kilkadziesiąt metrów dalej w polu. Gdy przyszło nieszczęście Beata i Ryszard Chrzanowscy byli obok domu, w budynku gospodarczym. Trzymali drzwi, żeby wicher nie wdarł się do środka. Ich córka była w domu. – Ludzie mówią, że to trwało dwie minuty. A to były sekundy. Dobrze, że mama była w kurniku, ona się lubi kręcić po podwórku. Gdyby w tym momencie była na zewnątrz, to nawet nie chcę myśleć, co mogłoby się z nią stać.

Strop domu państwa Chrzanowskich strażacy zabezpieczyli potężną plandeką. Ale budynki gospodarskie też bardzo mocno ucierpiały. – Źle to wygląda. Byłem co prawda ubezpieczony, ale nie ukrywam, że liczę także na jakąś pomoc. Wczoraj straty w gospodarstwie wstępnie oszacowano na 300 tys. zł – mówi pan Ryszard. Na szczęście nie ucierpiały maszyny rolnicze. Wiatr wyrwał za to dwie brzozy, posadzone, jak mówi rolnik, w 1948 roku.


Trąba zerwała cały dach z tego domu w Palikijach Pierwszych. Jego fragmenty leżą kilkadziesiąt metrów dalej 

 

Po sąsiedzku mieszka Czesław Chrzanowski z żoną Krystyną oraz z siostrą. Głos mu się łamie, gdy pokazuje zniszczenia. Jego żona płacze. – Kto by się spodziewał takiego kataklizmu. Nie było gdzie nogi postawić na podwórku, wszędzie leżały resztki – opowiada pan Czesław. –  Ten orzech tato sadził, gdy był mały. Trąba wyrwała go z korzeniami. Drzewa w sadzie połamane. Sufit w domu jest częściowo podstemplowany. – Całą noc oka nie zmrużyliśmy. Prosimy o pomoc. Nie byliśmy ubezpieczeni, bo i z czego. Moja renta nawet na leki nie wystarcza. Żona choruje, dopiero co wyszła ze szpitala. Boże kochany, jak dalej żyć.

Czesław Chrzanowski jest zdruzgotany rozmiarami tragedii. Prosi o pomoc


Eternit jak pocisk

W sąsiednim Stasinie żywioł także pokazał, na co go stać. – Wbiegłam do kuchni, w tym momencie fragment eternitu wybił okno. Stanęłam, jak sparaliżowana, nie mogłam zrobić kroku – mówi Teresa Anasiewicz ze Stasina. – Wszystko wydarzyło się błyskawicznie. Nie minęły nawet dwie minuty, jak się uspokoiło. Od razu zadzwoniłam po syna, który był wtedy w pracy.

Wojciechów to typowo rolnicza gmina. Ucierpiały też uprawy. – Proszę popatrzeć, wszystko leży – wskazuje na wylegnięte zboże syn pani Teresy. – Bogu dziękować, że we wtorek nie było w domu żony z dzieckiem. Kacper ma 1,5 roku, na pewno bardzo by to przeżył. Poza tym zwykle parkujemy samochody przed budynkiem gospodarczym, który został mocno uszkodzony. Zostałyby uszkodzone. 

W Stasinie swoje gospodarstwo też prowadzi Andrzej Twardowski. Jest prenumeratorem „TPR”. W środę było tu kontynuowane zabezpieczanie dachów budynków – Nie było mnie w domu, gdy trąba nadeszła. Syn opowiadał, że najpierw był deszcz, potem przycichło i nagle usłyszał huk, a następnie podniósł się tuman kurzu. Kawałki eternitu latały jak karabinowe kule. Proszę spojrzeć, tu się wbił jeden w ścianę domu, drugi zerwał rynnę, trzeci wyrwał nadproże, ramę i trzy metry dalej, już w domu, uszkodził metalowe drzwi – pokazuje pan Andrzej. – Dziura jest też w dachu – wskazuje jego żona Krystyna Twardowska.

Przy domu państwa Twardowskich rośnie dąb, kawałki eternitu powbijały się w pień. – Szczęście, że nikomu nic się nie stało – mówi pan Andrzej. – Ale budynki ucierpiały, część upraw wyległo. Rolnik jest ubezpieczony w Warcie i PZU. Nie jest w stanie na szybko ocenić, jak wysokie są straty, które poniosło jego gospodarstwo. 


Strażacy łatający dach zabudowań gospodarczych państwa Twardowskich

 

Za płotem stoi dom, w którym Krzysztof Niedziela dopiero co wymienił dach. – Straszne nieszczęście. Do tej pory takie rzeczy, to się tylko w telewizji oglądało – mówi Wiesław Niedziela, który przyjechał do Stasina wspomóc mieszającego tutaj brata Krzysztofa. – Miesiąc temu wymienił na dachu eternit na blachę. Wystarczyło parę sekund, żeby to zniszczyć. 

Pan Krzysztof, który wrócił właśnie z zapasem pitnej wody, dodaje, że wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. – Żona krzyknęła, że wszystko lata w powietrzu. Gdy podbiegłem do okna, już był spokój – relacjonuje. – Sąsiedzi, którzy to widzieli mówią, że dwie chmury zeszły się razem i wtedy ta trąba ruszyła na domy.


Wichura zdemolowała też przystanek autobusowy w Stasinie

 

Trąba porwała psa

Straty w gospodarstwie są bardzo poważne. Pan Krzysztof pokazuje zniszczenia i mówi, że żaden budynek nie jest cały. – Stodoły nie ma już wcale. Żołnierze pomagali ją rozebrać. Mocno ucierpiał dach domu. Częściowo został zerwany, częściowo trzyma się na słowo honoru. Firma, która go kładła, przyjechała i jakoś go zabezpieczyła. Trąba porwała małego psa. Nie wiadomo, czy przeżył – mówi nasz rozmówca.

Pan Krzysztof nie jest w stanie podać wysokości strat, pamięta jednak, że strażak, który zapisywał szacunkową ich wysokość, tylko w przypadku samego domu wpisał 150 tys. zł. – W takiej sytuacji człowiek jest bezradny, nie wiadomo, co robić. Nawet z ubezpieczycielem nie można się skontaktować. W biurze mówią, żeby dzwonić na infolinię. Tylko, że na infolinię nie sposób się dodzwonić. I rób, co chcesz.

Żywioł nie oszczędził też gospodarstwa, w którym mieszka Stanisław Miareczka. – Przepisałem je na córkę – zaznacza pan Stanisław. Gdy nadeszła wichura był z żoną w domu. – To trwało moment. Szła chmura czarna jak ziemia. Mieliśmy właśnie jechać z żoną do Opola Lubelskiego, do lekarza. I wtedy wszystko zaczęło fruwać. Rzuciłem się, żeby jakoś zamknąć drzwi od ganku.

Tu także straty są duże. I tu niedawno był wymieniany dach domu, jesienią ubiegłego roku. Teraz blacha jest częściowo zerwana. Do tego naruszony komin. W budynkach gospodarczych jest jeszcze gorzej. – Takiego żywiołu jeszcze nie widziałem. Proszę popatrzeć: drzwi wyłamane, nie ma połowy dachu. Tragedia. Tam dalej, naruszona ściana. W starej oborze wiatr zerwał eternit. 

W tym gospodarstwie dzień po przejściu trąby powietrznej jeszcze nie wszystkie budynki były zabezpieczone przed padającym deszczem. – Strażacy przyjechali wczoraj wieczorem, ale nie ze wszystkim zdążyli przed zmrokiem – mówi pan Stanisław. Dodaje, że na szczęście gospodarstwo jest ubezpieczone.

Do Wojciechowa płynie pomoc

Do wsi, które spustoszył żywioł z pomocą ruszyły wszelkie możliwe służby. Energetycy wymieniali na nowe połamane słupy, generatory prądu wojska i straży dostarczały energię do gospodarstw, w których z uwagi na specyfikę produkcji nie mogło na dłużej zabraknąć prądu. Została zapewniona pitna woda dla ludzi i dla zwierząt. Strażacy i wojskowi pomagali w zabezpieczaniu budynków i usuwaniu szkód. W zaimprowizowanym w remizie w Stasinie sztabie kryzysowym we wtorek mieszkańcy rozmawiali z przedstawicielami firm ubezpieczeniowych, którzy przyjechali na miejsce. – Jestem pod wrażeniem tego, jak to sprawnie idzie – komentuje Czesław Chrzanowski.

Jeszcze w poniedziałek z poszkodowanymi spotkali się na miejscu premier Mateusz Morawiecki i wicepremier Beata Szydło. Przyjechał wojewoda lubelski Przemysław Czarnek. Wszyscy zapewniali, że mieszkańcy, którym żywioł zniszczył dobytek, będą mogli liczyć na pomoc. Artur Markowski, wójt gminy Wojciechów, w której znajdują się Stasin oraz Palikije poinformował we wtorek, że według jego wiedzy, pomoc rządowa to 6 tys. zł w przypadku uszkodzonego dachu i do 20 tys. zł w przypadku dachu zerwanego w całości. Lista poszkodowanych jeszcze w środę miała trafić do wojewody umożliwiając bezzwłoczną wypłatę tych świadczeń. Wójt zapewnił, że na tym się nie skończy. M.in. będą prowadzone zbiórki w kościołach na terenie gminy. Pomoc społeczna także ma wspomóc poszkodowanych, nie wszyscy byli przecież ubezpieczeni. 

– Wielka ludzka tragedia, niejedna łza popłynęła. W ciągu niewielu sekund trąba zmiotła z powierzchni ziemi budynki gospodarcze, porwała dachy, uszkodziła inne. Serce oddają druhowie ochotnicy, państwowa straż pożarna, wojska obrony terytorialnej – mówił wójt. Poinformował, że pięć budynków mieszkalnych, które całkowicie straciły dach zostało zabezpieczonych plandekami, podobnie te z częściowymi uszkodzeniami. We wtorek było kontynuowane przykrywanie budynków gospodarczych i porządkowanie terenu.


Leszek Suski, komendant główny Państwowej Straży Pożarnej, zapewniał, że państwo nie zostawi poszkodowanych samym sobie

 

Od poniedziałku straty szacują pracownicy pomocy społecznej z Wojciechowa, pomagają  też sołtysi. Dodał, że z pomocą ruszyły sąsiednie, i nie tylko, gminy, skąd do Wojciechowa trafiły plandeki, żywność, posiłki, woda. – Bardzo, bardzo za to dziękuję – mówi wójt Markowski.
 

Generał Brygadier Leszek Suski, komendant Główny Państwowej Straży Pożarnej poinformował we wtorek w Stasinie, że na miejscu pracuje ok. stu strażaków. – Straty są olbrzymie. To często dorobek życia, którego nie da się z dnia na dzień odzyskać. Pan premier będąc tutaj w poniedziałek obiecał pomoc. Pani premier obiecywała pomoc w 2017 r. i ta pomoc była, tamtejsi mieszkańcy to potwierdzają, tu będzie tak samo.


Krzysztof Janisławski
fot. Krzysztof Janisławski (x5)

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
04. grudzień 2024 14:47