StoryEditorInterwencja

Ciągnik za 274 tys. zł stoi od 6 lat, a spór między rolnikiem i dealerem trwa

03.01.2021., 16:01h
Rolnik z gminy Wilków od 6 lat prowadzi sądowe spory związane z nienależytym wykonaniem napraw gwarancyjnych w jego ciągniku. Efekt jest taki, że orze i sieje starymi traktorami, a nowy stoi i czeka na wyrok.

Rolnik od lat walczy o swoje prawa

Stanisław Jasyk, rolnik z Wojciechowa (gmina Wilków, powiat namysłowski) gospodarujący z rodziną na niemal stu hektarach, na których uprawia pszenicę, rzepak i buraki, od sześciu lat walczy o swoje prawa dotyczące naprawy ciągnika wykorzystywanego w gospodarstwie.

Problem rolnika… ciągnik

Kupił go w 2012 roku. Dwa lata później, tuż przed zakończeniem okresu gwarancyjnego, zaczęły się jego kłopoty z maszyną. Ciągnik warty 274 tys. zł przepracował 1000 motogodzin.

– Od jesieni tamtego roku zaczęły się moje problemy z ciągnikiem i firmą, w której go kupiłem, choć wcześniej był już reperowany – mówi rolnik. – To już sześć lat. Dziś czuję się, jakby już nie należał do mnie.

– Ciągnik czeka na tego pana do odbioru w każdej chwili – mówi Piotr Małowiejski ze Stomil Sanok sp. z o.o. Bogucin, filia Wilków.

Jednak rolnik nie chce tego zrobić, gdyż uważa, że zostały naruszone jego prawa jako klienta, któremu z tytułu gwarancji przysługują określone korzyści

Na początku nie chciano nawet przyjąć ciągnika zgodnie z gwarancją, jaką otrzymałem, bo tłumaczono, że przekroczony został jej termin. Ale to nieprawda, bo wcześniej był kilka razy już naprawiany w ramach gwarancji. Z Kodeksu cywilnego wynika, że czas, gdy urządzenie, produkt jest w naprawie, dolicza się do okresu gwarancji. Zmieściłem się w tym terminie. Gwarancja obejmuje czas od dostarczenia produktu, od wydania towaru, a w moim przypadku jest to od 6 września 2012 do 9 września 2014 r. I zmieściłem się w tym terminie. Ostatecznie maszyna została przyjęta do naprawy – opowiada rolnik i precyzuje: – Usterki zgłosiłem 26 sierpnia. Kolejne dwa tygodnie załatwiali w firmie części do ciągnika.

– Najbardziej zastanawiający w tej sprawie jest fakt, że do czasu końca gwarancji ciągnik, który ten pan u nas kupił, był dobry, nie był za słaby i rolnik użytkował go niemal dwa lata – rozważa Piotr Małowiejski.

Ciągnik nie spełnia parametrów gospodarza

Następne miesiące reperowania maszyny to, według rolnika, kolejne trudności w uzyskaniu przez niego właściwej usługi naprawy ciągnika, gdyż wtedy okazało się, że maszyna nie spełnia parametrów, jakie zdaniem gospodarza powinna spełniać.

– W firmie mieli wymienić starą część na nową. Wymienili na wadliwą. Chodzi o zbiornik paliwa, który został zastąpiony innym, ale z rysą na około 2–3 milimetry, a więc wadliwy, uszkodzony, zaś zgodnie z prawem części powinny być nowe i wolne od wad – wskazuje rolnik. – Linka biegu pękała co 500 motogodzin. W maszynie miała być pompa tłoczkowa, a okazało się, że jest zębatkowa. Na tym nie koniec, bo moc maszyny była określona na 163 KM, ale ciągnik tyle nie osiągał. Z dokumentów wynika, że silnik osiąga taką moc w laboratorium, a więc nie w warunkach polowych, gdzie dochodzą inne czynniki. Poszedłem więc z biegłym sądowym odebrać ciągnik po naprawie i okazało się, że nie jest to naprawione. Jak mam zatem odebrać maszynę?

Rolnik postanowił odstąpić od umowy z firmą, bo ciągnik nie był jego zdaniem naprawiony

Sprawa trafiła ostatecznie do sądu, w którym rolnikowi również nie sprzyjało szczęście.

Ten pan dwa razy przegrał z naszą firmą procesy w sądzie. Trudno więc twierdzić, że ma rację, bo wszystko zbadał sąd i niezależni eksperci – nadmienia Piotr Małowiejski.

Sprawę sporu na linii rolnik – firma ostatecznie rozstrzygnie sąd okręgowy

Jak na razie Stanisław Jasyk zapłacił już osiem tysięcy złotych różnych kosztów sądowych, ale dalej walczy, zwrócił się do wyższej instancji – Sądu Okręgowego w Opolu.

Prawdopodobnie dopiero tam konflikt w sprawie naprawy ciągnika zostanie ostatecznie rozstrzygnięty.

Nie mogę tego tak zostawić, bo po prostu wiem, że mam rację – uważa Stanisław Jasyk. – Sąd niższej instancji nie chciał się zająć dokumentacją maszyny, nawet jej sprawdzić, tylko ją odrzucał, choć są tam błędy. Przecież można ją sprawdzić i potem odrzucać, a nie odrzucać bez sprawdzenia.

– Żeby załatwić sprawę z korzyścią dla naszego klienta, rozwiązać problem i pójść temu panu na rękę, proponowaliśmy kilka wyjść, które były dla niego korzystne. Po pierwsze, mogliśmy odkupić ciąg­nik, ale oferta złożona przez naszą firmę została odrzucona. Po drugie, mogliśmy po prostu zamienić ciągnik na inny z dopłatą. I po trzecie, kierowaliśmy do tego pana innych klientów naszej firmy chcących kupić ciągnik, którzy widzą go na naszym placu. Jednak, niestety, każde z tych rozwiązań nasz klient odrzucał – opisuje Piotr Małowiejski.

Artur Kowalczyk
Fot. A. Kowalczyk

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
11. grudzień 2024 01:11