Plony gniją, nikt ich nie chce kupić. Rolnik musiał stalerzować 10 ha kapustynadesłane/A. Sawicka/canva
StoryEditorinterwencja

Plony gniją, nikt ich nie chce kupić. Rolnik musiał stalerzować 10 ha kapusty

03.10.2025., 15:53h

To już nie pojedyncza historia, to kolejny dramat życiowy rolnika, który zagraża nie tylko jego pracy, ale i przetrwaniu całej rodziny. „Ja już nie wiem, co musiałoby się jeszcze wydarzyć" - mówi nasz rozmówca. Kapusta po 30 groszy, papryka przymarzająca na polu, cebula, której sprzedaż nie pokrywa kosztów pracy - tak wygląda dziś codzienność pana Macieja i setek polskich gospodarstw.

Rolnik stalerzował 10 ha kapusty. "Nikt jej nie chciał"

Rolnik z południa Polski został z 10 hektarami kapusty, której nikt nie chce odebrać. Warzywa były gotowe do zbioru już na początku sierpnia, ale do dziś nie znalazły nabywców. Nie było więc wyjścia, trzeba ją było stalerzować. 

– Był umówiony odbiór, ale nikt się nie pojawił. Kapusty nie dało się sprzedać, musieliśmy ją stalerzować, choć główki były duże i zdrowe – mówi pan Maciej.

Rolnik miał zakontraktowane plony z lokalną kwaszarnią, ale firma nie odebrała kapusty. Cena w skupie wynosiła zaledwie 30 groszy za kilogram. W tym roku kwaszarnie wolały importowane ogórki z Niemiec, bo były droższe i gwarantowały zysk. - Bo wiedzieli, że jak teraz nie zakwaszą ogórka, to już go nie zakwaszą. A kapusta jak nie zakwaszą, to zakwaszą we wrześniu, w październiku, ale nikt nie pomyśłał, że leżeć na polu nie może - tłumaczy rolnik. 

- Jest takie bardzo stare i mądre powiedzenie, że syty głodnego nie zrozumie. Ludzie tego nie widzą, bo gdy idą do sklepu i kupują na przykład paprykę po 15, 14, czy 10 zł, to mówią, że drogo, co ten rolnik chce? A papryka w tej chwili kosztuje 70-80 groszy - to cena dla rolnika - dodaje. Tymczasem, pracownikowi trzeba zapłacić za jej zbiór z pola, dziennie ok. 300 zł, żeby równiez i on na siebie zarobił. A to dla rolnika równowartość sprzedaży 500 kg papryki.

Dlatego w tej sytuacji rolnik wraz z rodziną robią wszystko swoimi siłami. - Robimy co możemy rodziną, rodzice są na emeryturze, w podeszłym wieku, ale też pomagają, byleby zebrać z pola to, czego nie chcą odkupić ode mnie.

Papryka i cebula w cieniu kryzysu

Podobnie wygląda sytuacja z innymi warzywami. Rolnik ma 4 hektary papryki. Zdrowa, przebadana i co z tego? Papryki też nikt nie chce. - Nie ma odbioru żadnego. Bardzo zamknął się rynek na paprykę, zresztą zamknął się rynek na wszystkie warzywa - mówi pan Maciej.

image
Plony gniją, nikt ich nie chce kupić. Rolnik musiał stalerzować 10 ha kapusty
FOTO: Nadesłane

Cebula? Ceny cebuli są też tak niskie, że koszt pracy pracownika przewyższa zysk z jej sprzedaży. - Trzeba sprzedać 1,5 kg cebuli, żeby sobie kupić worek na cebulę. Wjazd na giełdę kosztuje 40 zł. Więc trzeba sprzedać 15-18 worków cebuli, żeby tylko wjechać - wylicza rolnik.

To już walka o przetrwanie, nie o zysk

- Nie chodzi o to, żeby jakoś tam zarobić. Tylko po prostu chodzi o to, żeby komornik nie zabrał domów dzieciom. To jest walka o życie - mówi pan Maciej.

Biurokracja i import podcinają skrzydła rolnikom

Problemem są nie tylko niskie ceny, ale także import i restrykcyjne normy unijne. - Unia Europejska narzuciła straszne normy pod kątem pozostałości metali ciężkich w warzywach. W bardzo wielu gospodarstwach te metale ciężkie wyszły, więc duże zakłady stwierdziły: no to jak u polskiego rolnika wychodzi metal ciężki, to my nie będziemy w ogóle od niego brali, będziemy sobie brali skąd indziej - opowiada pan Maciej.

Pomimo prowadzenia upraw bez chemii, rolnik nie może sprostać wymaganiom zakładów przemysłowych, które wolą importowane warzywa. - Dla zakładu to jest 100 ton trzy razy w tygodniu, wtedy może uruchomić linię, może coś zrobić. Oni nie będą brali ode mnie, z tych 4 hektarów, pomimo, że zdrowe, pomimo, że rodzime - dodaje rolnik.

Solidarność i nadzieja - samozbiory ruszyły

Jedynym teraz ratunkiem dla rolnika, by ocalić warzywa, by nie pogrzebać ciężkiej pracy i plonów, pozostaje wsparcie lokalnej społeczności. W nocy są już przymrozki, długo nie przetrwają na polu. Dla mnie, teraz nawet jak ktoś przyjedzie i urwie sobie tej papryki - to dla mnie jest już dużo - przyznaje pan Maciej.

Rolnik angażuje rodzinę i lokalną społeczność, aby uratować część plonów. - Już ludzie przyjeżdżają, zbierają sobie, każdy co chce, kto może, zabiera sobie. Za darmo... Bo tego przechować nie można, to jest świeży towar – dodaje.

Samozbiory na polu naszego rozmówcy pokazują dramatyczne skutki braku odbioru plonów - oby jak najwięcej osób zaangażowało się w ratowanie choć części warzyw rolnika. 

Co się dzieje z polskim rolnictwem? Rolnicy stoją dziś przed dramatycznym wyborem: produkować dalej w warunkach, które nie pokrywają kosztów, czy rezygnować i ryzykować utratę środków do życia. Niskie ceny, importowane warzywa i biurokratyczne wymogi UE doprowadziły do sytuacji bez precedensu. Tylko solidarność lokalnej społeczności i symboliczne wsparcie są ostatnio jedyną nadzieją na przetrwanie.

źródło: wywiad własny

Agnieszka Sawicka

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
04. grudzień 2025 16:17