StoryEditorInterwencje

Inwestor zniszczył drogę i odciął rolnikowi dostęp do łąki. Czym wykarmi swoje krowy?

14.07.2019., 17:07h
Nasz Czytelnik z powiatu koszalińskiego przez lata korzystał z drogi dojazdowej do swoich łąk. Gdy KOWR sprzedał sąsiadującą z jego ziemią działkę pod inwestycję, ciężki sprzęt niemal unicestwił drogę dojazdową. Dziś rolnik nie może doprosić się jej naprawienia. Dla niego to być albo nie być.
– Mam kilkuhektarową działkę, na której utrzymywane są trwałe użytki zielone. Przez lata był tutaj święty spokój. Grunty, które miały jakąś wartość rolną i były użyteczne, znajdowały nowych użytkowników. Dogadywaliśmy się między sąsiadami. Nie było kłopotów. Jednak nie wszystkie grunty zaczęły być na nowo wykorzystywane po upadku PGR-ów. O wielu zapomniano. Najpierw leżały odłogiem. Potem zupełnie zdziczały. Natura się o nie upomniała – mówi Andrzej Demczur, mieszkaniec sołectwa Gozd.

Las zamiast pola

Rolnik prowadzi 12-hektarowe gospodarstwo. Jest zbyt małe, aby właściciel mógł pozwolić sobie na zakup nowych gruntów. Dlatego też jedynym sposobem na zwiększenie przychodów jest produkcja bydła opasowego.

To dlatego czterohektarowa działka, na której utrzymywane są trwałe użytki zielone, ma znaczenie strategiczne. To cenne i jedyne źródło paszy dla zwierząt. Przez wiele lat grunt należący do rolnika otoczony był gęstą roślinnością, w której dominowały sosny, brzozy i wierzby. Nie był to regularny las. To samosiewy, poprzez które przyroda postanowiła upomnieć się o zapomniane i przez długi czas nikomu niepotrzebne grunty rolne.

Te działki obok mojej łąki porzucone były przez 20–25 lat. Wyrosły tam w tym czasie grube drzewa z konarami sięgającymi nawet 10 m. Przez lata nikt tego nie uprawiał. Ja miałem zaś spokój, choć ostatnio im roślinność była bujniejsza, tym więcej dzikiej zwierzyny się tam gnieździło. Dojazd jednak na użytek miałem wygodny. Prowadziła do niego solidna poniemiecka droga. Na znacznym odcinku była wybrukowana. Nie została zniszczona nawet w okresie PGR-ów. Mało tego – przetrwała ponad dwie dekady po ich likwidacji. Swobodnie mogłem z niej korzystać, dojeżdżając lekkimi maszynami do uprawy łąk i ścinania trawy. Robili to także sąsiedzi oraz myśliwi, którzy chyba mieli tutaj atrakcyjne tereny do polowań – opowiada Demczur.

Tak było do marca 2019 roku. Wtedy to drogą zaczął jeździć ciężki leśny sprzęt. O skali degradacji najlepiej świadczy fakt, że takich szkód nie byłyby w stanie wyrządzić żadne, nawet największe, maszyny rolnicze. Ogromne dziury, wyrwy i koleiny uniemożliwiają przejazd nie tylko sprzętu rolniczego. Żaden powszechnie używany kołowy pojazd nie jest w stanie pokonać drogi.

Sąsiad dokonał niewielkiego wyrównania powierzchni własnymi maszynami. Ja zaś musiałem na swojej łące ustawić barykady z gałęzi. Ogromne dziury znajdują się wzdłuż granicy mojego pola. Zdarzało się, że pojazdy wybierały moją łąkę jako objazd, niszcząc ją – twierdzi Andrzej Demczur.

Rolnik o inwazji ciężkiego sprzętu leśnego i zniszczeniu drogi poinformował urząd gminy. Maszyny pojawiły się, ponieważ zarządzający terenem KOWR znalazł dla nieużytkowanych przez lata gruntów inwestora. Ten przystąpił do karczowania wyrosłego na gruntach rolnych lasu.

Pod koniec kwietnia było sucho, więc przynajmniej można było przejść na piechotę. Nie będę jednak w stanie ścinać trawy kosą, jak przyjdzie na to pora. Obawiam się, że mój lekki ciągnik z maszyną nie przejedzie. Informowałem burmistrz o fakcie zniszczenia drogi, jeszcze gdy jeździły maszyny leśne. Powiedziała mi, że nie może nic zrobić, ponieważ inwestor też ma prawo dojazdu do terenu oraz użytkowania drogi. Obiecała jednak pomoc. Na tym się też skończyło. Każde moje zgłoszenie i prośba o naprawę drogi kończy się informacją, że to nie jest sprawa gminy – twierdzi rolnik. 


Wiosną tego roku tą drogą poruszały się ciężkie maszyny służące do karczowania lasów. Spowodowały one zniszczenia, które uniemożliwiają przejazd sprzętem rolniczym

 

Za drogę odpowiada gmina

Zarządzanie drogami dojazdowymi do gruntów rolnych i leśnych należy do zarządcy terenu, na którym jest zlokalizowana droga, a w przypadku jego braku – do właściciela terenu. W sytuacji zatem, gdy władającym nimi jest gmina, to do niej należy odpowiedzialność za drogę.

Obawiam się nie tylko o to, czy zbiorę plony. W kwietniu było bardzo sucho. Nie ma możliwości, aby przejechał tędy gaśniczy pojazd strażacki. Za chwilę nie będzie też co zbierać z łąki. Myśliwi się stąd wyniosą, dziki będą miały pełną swobodę. Nikt nie będzie chciał polować, ponieważ ubitą zwierzynę będzie trzeba kilka kilometrów znosić do utwardzonej drogi. W razie wypadku nie przejedzie też żadna karetka. To niejedyny kłopot. Las został wykarczowany tylko z części pól. Na wielu działkach nadal porasta. Ciężki sprzęt może jeszcze wrócić – prognozuje Demczur.

Z pytaniami o stan i ewentualną naprawę opisywanej drogi zwróciliśmy się do Urzędu Miejskiego w Bobolicach. Poinformowano nas, że za utrzymanie oraz zarządzanie drogami prowadzącymi do gruntów rolnych odpowiada zakład usług komunalnych.

– Faktycznie, droga uległa zniszczeniu podczas prac związanych z wyrębem drzew. Poinformowaliśmy inwestora, że musi ją naprawić. W przeciwnym razie zmuszeni bylibyśmy do zgłoszenia tego zdarzenia odpowiednim organom ścigania. W tej sprawie odbyło się spotkanie zainteresowanych stron z zakładem oraz władzami gminy. Droga przez inwestora została już częściowo naprawiona. Pan Demczur ma dojazd do swojego gruntu. Można przejechać samochodem osobowym. Zostały także wykonane dodatkowe prace związane z wycięciem krzewów i poszerzeniem szlaku. Droga jest już teraz w lepszym stanie niż przed rozpoczęciem prac związanych w wyrębem drzew – zapewnił nas Zdzisław Czarnecki, dyrektor ZUKiO w Bobolicach.  

Nie zgadza się z nim nasz Czytelnik. Poinformował nas, że od momentu naszej wizyty w sołectwie Gozd nie pojawił się żaden sprzęt zdolny wyrównać drogę. Szlak dla jego maszyn jest nadal nieprzejezdny, on nie ma dostępu do łąki. Dodatkowo zniszczoną drogą ponownie zaczął jeździć ciężki sprzęt do karczowania lasu.


– Droga prowadząca do mojej działki została zniszczona. Jej właścicielem jest gmina, która nie jest w stanie przywrócić jej przejezdności – mówi Andrzej Demczur mieszkaniec sołectwa Gozd


Tomasz Ślęzak
fot. Tomasz Ślęzak
 

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
14. grudzień 2024 09:32