Krzysztof Hincz, dyrektor Rejonowego Związku Spółek Wodnych w Łosicach.Hincz
StoryEditorWYWIAD

Rolnicy potrzebują spółek wodnych. Dlaczego?

28.11.2024., 09:20h

Z Krzysztofem Hinczem – dyrektorem Rejonowego Związku Spółek Wodnych w Łosicach, członkiem Rady Powiatowej Mazowieckiej Izby Rolniczej Powiatu Łosickiego, sołtysem wsi Biernaty Średnie (gm. Łosice) prowadzącym nieduże gospodarstwo rolne specjalizujące się w uprawie zbóż oraz drzewek ozdobnych – rozmawia Andrzej Rutkowski.

Zarządza pan spółkami wodnymi na terenie powiatu łosickiego, gdzie w każdej gminie funkcjonuje taka spółka, ale patrząc na cały kraj, to różnie to wygląda i w wielu gminach nie ma już spółek wodnych, co wymiernie przekłada się na brak konserwacji systemów melioracyjnych, a w konsekwencji prowadzi do ich degradacji?

– To rolnicy dobrowolnie tworzą spółki wodne na terenie danych gmin i one są skupione w regionalnych związkach, w naszym przypadku jest to 6 spółek wodnych. Związek, jak i spółki działają w oparciu o prawo wodne. Faktycznie był czas, zwłaszcza w latach 90., kiedy spółki wodne chyliły się ku upadkowi. Jednak w większości gmin one przetrwały, co zależało od organizacji, determinacji i świadomości rolników. Jeśli rolnik żyje z gospodarstwa, to będzie mu zależało na utrzymaniu spółki wodnej, bo sam miałby problem utrzymać w należytym stanie urządzenia melioracyjne oraz drenarskie. Stan tych urządzeń ma znaczenie zwłaszcza tam, gdzie gleby są ciężkie albo okresowo zalewane. Jeśli na danym terenie działa spółka wodna i jest potrzebna naprawa, którą zgłasza rolnik, to spółka to realizuje w ramach wniesionych składek oraz wsparcia w ramach dotacji np. z urzędu wojewódzkiego oraz marszałkowskiego. Tam, gdzie spółek wodnych nie ma, często systemy melioracyjne i drenarskie niszczeją i nie spełniają swojej roli. Dlatego tak ważne z punktu widzenia rolnictwa jest utrzymanie spółek wodnych, gwarantujące wydajne działanie melioracji. Często jest też tak, że rowy melioracyjne są wpisane w powierzchnię gruntów gospodarstw rolnych. Każdy właściciel gruntu ma obowiązek dbać o te rowy zapewniając ich prawidłowe funkcjonowanie, gdzie jest nawet stosowny zapis prawny w tym temacie. Jednak administracja samorządowa nie egzekwuje tego obowiązku, ponieważ temat nie jest wygodny, gdyż mógłby wpłynąć odstraszająco na potencjalny elektorat. Oczywiście jeśli rolnik płaci składki do spółki wodnej to taki obowiązek utrzymania rowów w dobrej kondycji przejmuje za niego spółka. Jednak gdy rolnik nie płaci składek, to nie oszukujmy się, w większości przypadków sam nie będzie dbał o rów melioracyjny, na co nie tylko potrzeba czasu, sprzętu, ale też niemałych pieniędzy.

image
Ceny bydła

Byki droższe nawet o 1 zł. Jakie są aktualne ceny bydła w Polsce?

Cały czas chyba brakuje świadomości jak ważna jest gospodarka wodna i stan utrzymania urządzeń melioracyjnych oraz drenarskich w produkcji roślinnej?

Tak i ubolewam nad tym, że cały czas brakuje pieniędzy z budżetu państwa czy też w ramach dotacji unijnych właśnie na konserwację, remonty, a także modernizację całego systemu melioracyjnego w kierunku lepszej retencji wody, co w dużej mierze pozwoliłoby nam niwelować skutki suszy. W ten sposób nie potrzebne byłoby na tak szeroką skalę jak jest teraz szacowanie szkód suszowych i wypłacanie tzw. suszowego. W dłuższej perspektywie byłyby to duże oszczędności zarówno dla budżetu państwa, jak i dla rolników. Jedynym światełkiem w tunelu są dotacje z urzędu marszałkowskiego województwa mazowieckiego na utrzymanie urządzeń melioracyjnych. Są to dofinansowania bardzo potrzebne, ale jednostronne, ponieważ jednocześnie powinien ruszyć program dofinansowań ukierunkowany na remont i odbudowę urządzeń hydrotechnicznych (typu zastawy i przepusty) w rowach melioracyjnych. Co pozwoliłoby na retencjonowanie wody w rowach melioracyjnych, których w skali kraju jest setki tysięcy kilometrów. Moglibyśmy wtedy retencjonować wodę bez konieczności tworzenia nowych zbiorników retencyjnych. Jednak problem stoi po stronie braku pieniędzy na tak potrzebne inwestycje. Same spółki wodne są zbyt biedne ze względu na niskie składki oraz niechęć ich płacenia przez rolników, ale tutaj temat jest bardziej złożony. Nie ma odpowiednich dotacji z budżetu państwa czy też UE lub są one w ograniczonym zakresie. Przypomnę tylko ile pieniędzy z UE poszło na zupełnie niepotrzebne czy wręcz absurdalne cele, bo tylko tak można było te pieniądze pozyskać, inaczej by przepadły. Tu mamy zgoła inną sytuację, cel jest bardzo potrzebny, ale jest brak środków na jego realizację.

Stanowisko dyrektora Regionalnego Związku Spółek Wodnych w Łosicach piastuje pan od 3 lat, ale doświadczenie zarówno w rolnictwie, jak i szeroko pojętej melioracji ma pan znacznie większe?

– Z rolnictwem i z doradztwem w zakresie rolnictwa, a zwłaszcza żywienia zwierząt związany jestem już od wielu lat, wszak 17 lat przepracowałem w firmie Sano, a przez 11 lat sprawowałem funkcję przewodniczącego zarządu Rejonowego Związku Spółek Wodnych w Łosicach. Z moich obserwacji wynika, że po części niechęć do zrzeszania się i tworzenia spółek czy też spółdzielni u polskich rolników wynikała z niechęci do słusznie minionego systemu komunistycznego, kiedy wspólną własność przedkładano nad prywatną, a w PGR-y pompowano ogromne ilości pieniędzy. Jednak spółki i spółdzielnie, te które dobrze funkcjonują, same się bronią, co można przecież zaobserwować chociażby w przemyśle mleczarskim. W Niemczech np. popularne są wśród rolników spółdzielnie energetyczne. Jest tam też znacznie więcej gospodarstw, które wspólnie użytkują maszyny. W Polsce wspólne użytkowanie maszyn się nie przyjęło, bo polski rolnik w dużej mierze ceni sobie niezależność. Ja również jestem zwolennikiem, aby podstawowe maszyny mieć swoje, bo jeśli przyjdzie termin konkretnych prac polowych, to się okaże, że każdy chce je wykonywać w tym samym czasie. Dlatego rozsądny wydaje się system mieszany, aby podstawowe maszyny mieć swoje, a pozostałe wspólne.

image
Wiadomości

Rolnicy mają zalane pola przez rzekę. Wody Polskie: to mało prawdopodobne

W wielu regionach w Polsce aktualny jest temat bobrów i szkód powodowanych przez te zwierzęta w rolnictwie. Jak wygląda sytuacja z bobrami w waszym powiecie?

– Niszczenie urządzeń melioracyjnych przez działalność bobra występuje na dużą skalę. Są to bardzo inteligentne zwierzęta, a jednocześnie bardzo uparte i pracowite. Niestety, ich działalność nie współgra z racjonalną gospodarką rolną oraz wodną i w żaden sposób nie jesteśmy w stanie kontrolować tej działalności. Bobry wybierają miejsca podmokłe i takie, w których łatwo jest zgromadzić wodę i w następstwie ich działań dochodzi do podtopień użytków rolnych, zwłaszcza użytków zielonych, ale też i gruntów ornych położonych np. w bezpośrednim sąsiedztwie rowów. Bo jeśli tama przyblokuje wodę na rzece, to w konsekwencji dojdzie też do przelania wody w rowach. Największy problem z bobrami mają producenci mleka, którzy użytkują stosunkowo duże obszary użytków zielonych. Na zalanych użytkach zielonych rolnicy nie mogą zebrać dobrej jakości pasz objętościowych, a to jest dla nich wymierną stratą. Na niektórych terenach bobry powodują okresowe podtopienia, a na części są to podtopienia o wymiarze ciągłym. Walka z bobrami to niekończący się bój, bo jest ich ogromna ilość, a jednocześnie jest to gatunek objęty ochroną. O dziwo, po raz pierwszy udało nam się uzyskać zgodę na odstrzał bobrów na terenie działalności naszych sześciu spółek wodnych. O tę zgodę wystąpiliśmy do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska jako Rejonowy Związek Spółek Wodnych. Jednak jak wiadomo, odstrzał bobra nie jest łatwy i mało który myśliwy jest nim zainteresowany. Bobry bardzo szybko się rozprzestrzeniają w terenie. Jedna rodzina bobrowa jest w stanie utworzyć 3–4 kolejne rodziny po zaledwie kilku latach, dlatego dochodzi do coraz większych zniszczeń zarówno na polach, jak i w urządzeniach melioracyjnych.

Dziękuję za rozmowę.

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
03. grudzień 2024 12:58