StoryEditorKomentarz naczelnych

Kaczyński miał przyznać, że Piątka dla zwierząt była błędem. Ale za nią nie przeprosił

Stało się coś, czego niewielu się spodziewało. Szeregowy poseł, który jednak trzęsie całą polityką w kraju, miał podczas jednej ze swoich objazdówek przyznać, że jego Piątka dla zwierząt była błędem.

Prezes miał stwierdzić, że słynna "Piątka dla Zwierząt" nie była dla PiS-u dobrym rozwiązaniem!

Media głównego nurtu poświęciły bardzo dużo uwagi ostatniemu wyjazdowemu spotkaniu Klubu Parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości. Mówiono głównie o sprawach personalnych, czyli kto kogo załatwił i nie załatwił w ramach braterskiej przyjaźni w Prawie i Sprawiedliwości, a konkretnie w obozie Zjednoczonej Prawicy. Wszak w Klubie Parlamentarnym PiS-u są też parlamentarzyści Solidarnej Polski i tzw. Przygarnięci. Naszym zdaniem jednak nikt nie przekazał najbardziej dla rolników istotnych słów prezesa Jarosława Kaczyńskiego wygłoszonych na wspomnianym spotkaniu. Otóż prezes miał stwierdzić, że słynna "Piątka dla Zwierząt" nie była dla PiS-u dobrym rozwiązaniem! Tak dla wyjaśnienia, to oczywiste jest, że obecnego na tym spotkaniu Jana Krzysztofa Ardanowskiego nie przeprosił!

Kwestia reparacji wojennych od Niemiec

Niefortunnie, bo w ramach kampanii wyborczej, wróciła na polską sceną polityczną kwestia reparacji wojennych od Niemiec za mord milionów obywateli. A także za wszelakie straty materialne poniesione przez Państwo Polskie w wyniku grabieży i zniszczeń niemieckich najeźdźców. Dlaczego piszemy, że niefortunnie powróciła? Nasze opinia jest prosta: ta kwestia od lat powinna być dla wszystkich ugrupowań jednoznaczna w ramach porozumienia ponad politycznymi podziałami. Nie propaganda przedwyborcza, ale prowadzone przez kolejne rządy kanałami dyplomatycznymi twarde negocjacje mogą przynieść sukces. Jednocześnie trzeba w sposób konkretny informować obywateli Niemiec o ludobójstwie dokonywanym przez ich dziadków i pradziadków na narodzie polskim. Czy niemieccy rolnicy średniego i młodszego pokolenia wiedzą, że ich przodkowie spalili 800 polskich wsi mordując większość ich mieszkańców niezależnie od wieku? Palono żywcem niemowlęta i starców. Ale czy młode pokolenie polskich rolników wie o tych okrutnych faktach, o tym, że Niemcy zrabowali około 2 milionów koni, ponad 4 miliony sztuk bydła oraz 5 milionów sztuk trzody chlewnej? A do tego dochodziły obowiązkowe kontyngenty. Kto dziś pamięta, że za niekolczykowaną świnię była kula w łeb, a w najlepszym wypadku obóz koncentracyjny. Drodzy Czytelnicy, sięgnijcie do swoich zdjęć, zachowanych dokumentów i wspomnień tych najstarszych, aby dowiedzieć się o okropieństwach wojny w lokalnym, rodzinnym wydaniu. Nie chcemy tutaj bynajmniej poniżać powojennych pokoleń Niemców, ale trzeba perswazją zmusić ich nie tylko do słownych przeprosin, bo wielokrotnie się już kajali. Ważna jest też materialna odpowiedzialność. Wszak Putina wspomogli płacąc miliardy euro za gaz i ropę, szkodząc Europie. Jednocześnie nadal pamiętamy o tym, że niemiecka gospodarka jest potęgą i to dla nas ważny partner handlowy.      

Drożyzna szaleje

Drożyzna szaleje, w piekarni w Wadowicach widziano bochenek chleba za 11 zł – czytamy w jednym z internetowych serwisów. Pod tekstem roiło się od komentarzy, z których tylko niewielka część nadaje się do zacytowania w tygodniku. Jak wynika z tekstu, cena wzrosła do 11 zł ze względu na wysokie ceny energii. Uff, choć raz to nie wina rolników, bo przecież zboża od miesięcy osiągają historycznie rekordowe ceny, podobnie jak nawozy, olej napędowy i energia (gaz i prąd). I choć, jak się ostatecznie okazało, jedna nitka gazociągu Nord Stream 2 przetrwała atak nieznanych sprawców, to raczej nie spowoduje to spadku cen gazu i energii. Ta nitka ma służyć do szantażowania Europy Zachodniej zimą. Gdy nadejdą mrozy, Rosjanie wyślą sygnał, że owszem, mogą tłoczyć gaz do Niemiec, ale tylko przez cudownie ocaloną rurę NS2. Podobno Rosjanie mają technologię, która pozwala im defiladę z okazji zakończenia II wojny światowej przeprowadzić bez chmur, deszczu i w pełnym słońcu. Na szczęście nie słyszeliśmy, aby posiedli umiejętność zsyłania mrozu.

Polska wieś wie, co robić w takiej sytuacji

Mamy zwyczaj zamawiania mszy świętych w intencji deszczu, gdy jest sucho. I tę "technologię" mogą, a nawet powinni zastosować w intencji łagodnej zimy Niemcy, Francuzi, Belgowie, Holendrzy, Austriacy i wszyscy, którzy z własnego wyboru polegali wyłącznie na rosyjskim gazie. A na biednych nie padnie. Koperta będzie więc gruba i powinna poskutkować. Ufamy, że znajdzie się tam ksiądz, zapewne z Polski, który zgodzi się odprawić taką mszę.

Kraj zelektryzowała w minionym tygodniu informacja, że do pasz dodawano tłuszcze techniczne. Działo się to za sprawą niemieckiej firmy Berg+Schmidt dostarczającej takie komponenty. Najbardziej oberwało się producentom drobiu, zwłaszcza jednemu z największych w Polsce. Trzoda i bydło na razie pozostały jakby z boku, choć nie mamy wątpliwości, że także ucierpią. Niektórzy, jak nasza europosłanka Sylwia S., przywołując ten skandal wzywają do likwidacji całej produkcji zwierzęcej. Zupełnie, jakby transgenicznej soi w Brazylii i Stanach Zjednoczonych nie pryskano do woli glifosatem.

W tej aferze paszowej jest coś jeszcze, co zwraca naszą uwagę. Poprzedni taki skandal wydarzył się na początku 2011 r. Wówczas dotyczył on również niemieckiej firmy – Harles & Jentzsch ze Szlezwiku-Holsztynu. Sprzedała ona skażone dioksynami tłuszcze co najmniej 25 producentom pasz. Afera wybuchła tuż przed Zielonym Tygodniem w Berlinie – największymi targami spożywczymi w tej części Europy. Zamiast święta była więc klapa.

Paweł Kuroczycki i Krzysztof Wróblewski
redaktorzy naczelni Tygodnika Poradnika Rolniczego
fot. arch. TPR

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
29. kwiecień 2024 14:12