Za chwilę rolnictwo wpadnie w kłopoty, o których nie śnił nawet Balcerowicz. Dzięki sieciom handlowymTygodnik Poradnik Rolniczy/Canva
StoryEditorKOMENTARZ NACZELNEGO

Rolnictwo wpadnie w kłopoty, o których nie śnił nawet Balcerowicz. Przez sieci handlowe

13.06.2023., 09:00h
Paweł KuroczyckiPaweł Kuroczycki
Nikogo nie chcę straszyć, ale Polsce grozi los naszych sąsiadów z południa, Węgier czy Rumunii. Zmierzamy w kierunku stania się dostawcą tanich surowców, bo nikt w naszym kraju nie chce zainteresować się pomocą dla rynków rolnych. Ku uciesze sieci handlowych, które nabijają sobie kasę kosztem polskiego rolnika.

Polsce grozi los Czech, Węgier i Rumunii

Zauważyliście, szanowne Czytelniczki i Czytelnicy, że nikogo już w Polsce oprócz rolników nie interesuje problem ukraińskiego ziarna? A przecież całkiem niedawno grzmiały o tym wszystkie media – włącznie z tymi, które krowę pokazują jedynie, kiedy urodzi cielę z dwiema głowami. W telewizyjnych programach publicystycznych najtęższe umysły naszej polityki radziły co począć, aby ziarna z importu było mniej. A dziś? Komisja, komora, filmik z Oświęcimiem i ruscy agenci. Panowie, obudźcie się! Jeszcze trochę, a rolnictwo i przetwórstwo wpadną w takie kłopoty, które nawet Balcerowiczowi się nie śniły, kiedy reformował gospodarkę na początku lat 90. Polska dołączy do Czech, Węgier i Rumunii, czyli krajów, które są dostawcami tanich surowców. Dziś nasi politycy marnują czas na przekrzykiwanie się, kto gorliwiej współpracował z Rosją. Jutro będą zastanawiać się, skąd wziąć przysłowiową mąkę na chleb. Obyśmy się za kilka lat nie cieszyli, że przed świętami udało nam się kupić w Ukrainie trochę sera, drobiu i twarogu. Ten pesymizm ma głębokie uzasadnienie. Widać to na przykładzie wieprzowiny, której przed wejściem do UE byliśmy eksporterem, a dziś… szkoda gadać.

Dlaczego ceny żywności w sieciach handlowych rosną, pomimo że ceny gazu i ropy spadają?

Ceny gazu spadają, kosztuje on już poniżej 25 euro za MWh wobec 339 euro w sierpniu ubiegłego roku. Olej napędowy w ciągu roku staniał z 8 zł/l w czerwcu 2022 r. do 6 zł pod koniec maja 2023 r. Dlaczego zatem ceny żywności w sieciach handlowych nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie, rosną od ponad roku? Doszło np. do tego, że rząd Włoch zorganizował specjalne spotkanie poświęcone wzrostowi cen makaronu. A jednocześnie ceny zbytu produktów rolnych, które otrzymują rolnicy i przetwórcy, są „duszone”. Zarazem sprzedaż żywności spada, bo jest ona za droga.

Między młotem a kowadłem

Rolnictwo i przetwórstwo znalazły się między młotem a kowadłem. Z góry młotem biją po nich sieci handlowe, narzucając niekorzystne ceny za dostarczane produkty. Na dole czeka na nich kowadło – taniejące zboża, rzepak i mleko. Na dodatek, ekonomiści są zdania, że całego wzrostu cen żywności nie da się wytłumaczyć prawidłami rynku i że za sporą jego część odpowiadają wielkie, międzynarodowe koncerny, które – podnosząc ceny – odrabiają straty z ubiegłego roku. Bo skoro mamy nadprodukcję żywności (nadmiar zbóż i mleka), to dlaczego ceny rosną?

Jak czytamy w jednym z raportów o żywnościowej inflacji, Polska jako kraj, w którym handel zdominowały sieci handlowe, jest szczególnie narażona na takie zjawiska i płacą za to wysoką cenę zarówno konsumenci, jak i rolnicy.

Co w takiej sytuacji robić?

W ubiegłym tygodniu w tej rubryce pisałem o koniecznej interwencji na rynku mleka. Można powiedzieć, że interwencja na rynku zboża już trwa (dopłaty). Dla przykładu warto wspomnieć o tym, że rząd Stanów Zjednoczonych zamierza kupić ponad 21 tys. t sera na potrzeby banków żywności i dla szkół.

Kolejny krok to objęcie przetwórstwa spożywczego, a szczególnie mleczarstwa, pakietem chroniącym przed wysokimi cenami gazu i prądu, bo przetwórstwo spożywcze wymaga dużych ilości energii bez względu na to czy produkuje jogurt, czy keczup.

Rozwiązania tej sytuacji są dwa. Którą drogą pójdziemy?

Jednak na dłuższą metę doraźne działania nie przyniosą efektu bez uporządkowania handlu. I tu drogi są dwie. Pierwsza, to zmuszenie sieci do respektowania ustaleń komisji trójstronnych ustalających minimalny poziom cen podstawowych produktów, które gwarantowałyby opłacalność produkcji u rolnika. O tym w tej rubryce pisaliśmy wiele razy. Druga droga, to zmuszenie sieci handlowych do podziałów (wiele mniejszych sieci nie będzie miało takiej przewagi negocjacyjnej i będą musiały ze sobą konkurować) lub nawet ich wykupienie.

Tak, wiem, że dziś brzmi to mało prawdopodobnie lub wręcz jak pomysł z kosmosu, ale akurat obecna władza w repolonizacji ma jakie takie osiągnięcia. Choć trzeba też przyznać, że z buńczucznych niegdyś zapowiedzi opodatkowania Lidlów, Biedronek i całej reszty marketów, niewiele wyszło. Podobnie jak z planu ograniczenia udziału tzw. marek własnych sygnalizowanego przez premiera Morawieckiego kilka lat temu, podczas Europejskiego Forum Rolniczego w Jasionce pod Rzeszowem. Jednak bez zdecydowanych działań sieci „wyduszą” swoich dostawców.

I już wszystko jasne, skąd małe zainteresowanie rzepakiem w skupach

Od miesięcy obserwujemy znaczny spadek cen skupu rzepaku. W Europie był on tłumaczony m.in. bardzo niewielkim zapotrzebowaniem na biodiesel. Teraz okazuje się, co było tego przyczyną. Fediol, europejska organizacja producentów olejów roślinnych wystąpiła niedawno do Komisji Europejskiej o zbadanie sprawy importu biodiesla z Chin. Produktu europejskiego, a więc i polskiego nikt nie chciał kupować, bo z Chin jechało do nas biopaliwo produkowane nie z oleju roślinnego, lecz – jak twierdzili dostawcy – z odpadów. Daje on możliwość szybszego i tańszego wywiązania się z obowiązku obniżenia emisji gazów cieplarnianych. Zdaniem Fediolu, chińscy eksporterzy wprowadzali odbiorców w Europie w błąd, twierdząc, że ich biodiesel powstał z odpadów.
Paweł Kuroczycki
fot. Pixabay

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
07. maj 2024 09:51