StoryEditorWiadomości rolnicze

Myśliwi tak nieudolnie ograniczają populację dzików, że ciągle ich przybywa

12.11.2014., 11:11h
Zwierzęta pustoszą pola, a koła łowieckie, które mają wyceniać szkody, śmieją się rolnikom w twarz. Dlaczego tak jest? Dlaczego nikt w naszym kraju nie przestrzega planów hodowlanych, w których zapisano, ile dzików powinno być w polskich lasach? – alarmuje nasz Czytelnik z województwa śląskiego. Postanowiliśmy sprawdzić, jak to jest z wieloletnimi planami dotyczącymi populacji dzikich zwierząt.   

Koła łowieckie muszą realizować dwa rodzaje planów łowieckich. Roczne przygotowują wraz z nadleśnictwami. Wieloletnie przygotowywane są raz na 10 lat. Obecnie obowiązuje plan na lata 2007–2017. Poprosiliśmy regionalne dyrekcje lasów państwowych o informacje na temat planów oraz populacji zwierząt liczonych w 2013 lub 2014 r. (w nielicznych przypadkach RDLP dysponowały danymi z 2012 r.). Po przeanalizowaniu danych od leśników nasuwa się jeden wniosek. Myśliwi i Polski Związek Łowiecki absolutnie nie przejmują się planami, które powinni realizować, a gospodarka łowiecka przestaje funkcjonować tak, jak powinna. Według planów, w całym kraju w 16 RDLP w 2017 r. powinno być ok. 180 tys. dzików. Już teraz mamy ponad 250 tys. tych zwierząt. Ich populacja jest więc o ponad 35% większa, niż zakładano na 2017 r. Największe przekroczenie odnotowano na terenie RDLP Warszawa i Lublin. Tam plany na 2017 r. już teraz zostały przekroczone odpowiednio o 103,7% i 83,5%. 

O sposoby rozwiązania tego problemu „Tygodnik” zapytał w Ministerstwie Środowiska. Jak nas poinformowano, resort „zobowiązał Polski Związek Łowiec-
ki do podwyższenia w skali kraju nawet o 30% planów pozyskania dzików w łowieckim roku gospodarczym 2014/2015 (rozpoczął się on 1 kwietnia 2014 r. i potrwa do 31 marca 2015 r.) oraz zobowiązał nadleśniczych i regionalnych dyrektorów Lasów Państwowych, za pośrednictwem Dyrektora Generalnego Lasów Państwowych, do egzekwowania powyższego podczas procesu zatwierdzania rocznych planów łowieckich. Jeśli zajdzie taka potrzeba, np. dalsze rozprzestrzenianie się ASF lub wzrost szkód w uprawach i płodach rolnych, plany będą musiały być nadal podnoszone.

Ponadto resort rozpatrzy możliwość zmiany przepisów dotyczących okresów polowań na dziki, tzn. umożliwienia polowania na wszystkie dziki (w tym lochy) i przez organizowanie w obwodach łowieckich polowań zbiorowych przez cały rok.

Warto dodać, że w określonych sytuacjach (np. przy znacznym wzroście populacji dzików w połączeniu z niewykonaniem planów oraz stworzonym tym stanem zagrożeniami) ma zastosowanie art. 45 Ustawy z dnia 13 października 1995 r. «Prawo łowieckie»”. Wspomniany przepis mówi o odstrzale zastępczym zwierzyny, jeśli koło łowieckie nie radzi sobie z utrzymaniem jej populacji w ryzach. Tylko czy ktoś słyszał o takich praktykach w naszych lasach? 

Skąd eksplozja populacji dzików w Polsce? Zapytaliśmy o to w Stacji Badawczej PZŁ w Czempiniu. Jak tłumaczy Henryk Mąka, zastępca kierownika Stacji, populacja dzików rośnie w całej Europie, a składa się na to kilka czynników. Głównie coraz większe areały kukurydzy i rzepaku uprawiane nie tylko na karmę i cele spożywcze, ale również na biomasę i biopaliwa. Uprawy te stanowią doskonałą, wysokoenergetyczną karmę, a zarazem kryjówkę na terenach polnych, w której trudno polować. 

– Dobra karma powoduje bardzo dobrą kondycję zwierząt, w wyniku czego już młodzież przystępuje do rozrodu, który w dodatku jest rozregulowany i trwa prawie przez cały rok. Natomiast ogólnie łagodne zimy nie powodują znaczącej śmiertelności młodych, która dawniej naturalnie zmniejszała liczebność – wyjaśnia Henryk Mąka. – Ogólnie obecna liczebność zwierzyny grubej – głównie jeleni i dzików, w stosunku do zakładanej w wieloletnich planach łowieckich to poważniejsza sprawa, nad którą się głowimy, bo coś z tym trzeba będzie zrobić, a nie jest to kwestia jednego czy dwóch sezonów. 

Piszemy o tym szczegółowo na stronach XI–XII. 

Myśliwi argumentem o kukurydzy szermują bardzo często. Nie potwierdzają tego statystyki dotyczące upraw. Myśliwi argumentem o kukurydzy szermują bardzo często. Nie potwierdzają tego statystyki. Np. w województwie zachodniopomorskim myśliwi zaplanowali w sezonie 2012/13 odstrzał ponad 10 tys. jeleni i 41 tys. dzików, a ich liczebność (wiosną 2013) oszacowano na 28,4 tys. i 38,3 tys. Kukurydzy na ziarno było tam w 2011 r. ok. 5 tys. ha (10 razy mniej niż w Wielkopolsce), a na kiszonkę – 10 tys. ha (6 razy mniej niż na Podlasiu i 8 razy mniej niż w Wielkopolsce). 

Do odpowiedzialności za nadmierną liczbę dzików nie poczuwa się także PZŁow. Jak wyjaśnił nam Marek Matysek, 10-letnie plany łowieckie ustalają regionalne dyrekcje lasów państwowych. 

Zaznacza jednocześnie, że do wzrostu populacji dzików przyczyniają się ciepłe zimy, a kukurydza GMO działa na nie jak afrodyzjak (choć jej uprawa jest w Polsce zakazana). Stwierdzenie, że argumentem ciepłych zim nie warto szermować, nie trafia do przekonania rzecznika PZŁow. Nie daje się przekonać tym, że np. w 2012 r. odnotowaliśmy rekordowe mrozy i wymarznięcia, a w 2013 r. zima skończyła się na początku kwietnia.

– Dziki powinny rodzić się na przełomie marca i lutego. Teraz rodzą się od wiosny do zimy – dodaje Matysek. – U innych zwierząt takie anomalie nie występują. 

Jego zdaniem w lasach była kiedyś monokultura, dziś sadzi się różne drzewa i dlatego przybywa szkód powodowanych przez zwierzęta, np. sarny.

Rzecznik Polskiego Związku Łowieckiego nie widzi też nic dziwnego w tym, że myśliwi nie radzili sobie z odstrzałem dzików w strefie zagrożonej afrykańskim pomorem świń.  

– Jeśli koło ma plan odstrzału 60 dzików, a nagle musi odstrzelić 300, to nie da rady. Nie ma ich jak odstrzelić ze względu na warunki, a w związku z ASF wprowadzono zakaz polowań zbiorowych – tłumaczy Marek Matysek. 

Jak widać, ani naukowcy, ani myśliwi ciągle nie wiedzą, jak poradzić sobie z nadmierną populacją zwierząt łownych.

pk

 
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
14. grudzień 2024 15:47