Pszenica 200 zł na minusie
Produkcja rolna w Polsce zaczyna przypominać grę w ruletkę, ale z tą różnicą, że stawka jest wysoka, a wygranych już coraz mniej. Posłowie Anna Gembicka i Jarosława Sachajko zebrali dane, które nie pozostawiają złudzeń. Nawet przy bardzo dobrych plonach pszenica ozima potrafi przynieść rolnikom stratę ponad 200 zł na hektarze. A w przypadku kukurydzy sięga ona nawet 2500 zł na hektarze.
Cytując posłów: - Dane są bezwzględne:
- produkcja pszenicy ozimej – jednego z filarów bezpieczeństwa żywnościowego – przynosi dziś straty sięgające 219 zł/ha, i to przy bardzo dobrym plonie,
- kukurydza na ziarno – średnio 2300–2500 zł straty na hektarze - rolnik dopłaca z własnej kieszeni do każdej tony,
- jęczmień jary, mleko, drób – balansują na granicy opłacalności lub generują straty, mimo wieloletnich inwestycji i zobowiązań finansowych,
- koszt wyprodukowania 1 tony zbóż to dziś nawet 934 zł, podczas gdy ceny skupu spadły do 750–800 zł.
To już nie wyjątki, to norma. Coraz więcej gospodarstw ma problem, by związać koniec z końcem. Rolnicy dopłacają do zbóż, do mleka, do drobiu. Część z nich już sprzedała maszyny lub zlikwidowała hodowle.
- Młodzi ludzie opuszczają wieś, bo łatwiej zarobić w sezonie przy szparagach w Niemczech niż prowadząc własne gospodarstwo w Polsce - podnoszą w interpelacji posłowie.
Gospodarstwa się zwijają, a rząd się przygląda
W interpelacji skierowanej do premiera i ministra rolnictwa, posłowie pytają wprost: gdzie są ustawy, które miały przywrócić opłacalność produkcji rolnej? Są systematycznie blokowane, a przecież mogłyby uratować polskie rolnictwo przed zapaścią.
- Polskie rolnictwo kona. Nie z braku pogody czy klęsk żywiołowych, ale przez brak woli politycznej, bierność instytucji państwa oraz systematyczne sabotowanie ustaw opozycji, które mogłyby przywrócić opłacalność produkcji rolnej zahamować proces upadku gospodarstw rodzinnych - alarmują posłowie.
O jakie akty prawne chodzi? Otóż o:
- Projekt zakazu skupu poniżej kosztów – od 16 miesięcy leży w sejmowej zamrażarce. Rząd milczy.
- Obowiązek ściągania żywności z rynku lokalnego – zignorowany przez rząd. Zamrożony.
- Ustawa o spółdzielczości rolniczej – odrzucony po obietnicy, że rząd „przygotuje własny projekt po wakacjach”. Minął rok. Projektu nie ma. Rolników też już często nie ma – zamknęli działalność.
Jak zauważają posłowie, to już nie zaniedbanie, to sabotaż, który prowadzi do zapaści tysięcy gospodarstw i systemowego osłabienia bezpieczeństwa żywnościowego kraju.
Państwo chroni importerów?
Poseł Sachajko stawia rządowi pytanie: - Czy opóźnianie tych działań nie oznacza faktycznej rezygnacji z krajowego bezpieczeństwa żywnościowego na rzecz taniego importu z zagranicy i pełnego uzależnienia od korporacyjnych dostawców?
Zdaniem posłów, skończył się czas dyskusji i deklaracji bez pokrycia. Teraz konieczne są tylko realne działania i to jak najszybciej, by uratować polskie rolnictwo.
- Zamiast zapewnień o dialogu – potrzebne są ustawy. Zamiast PR-u – realne regulacje.
źródło: sejm.gov
Agnieszka Sawicka
