StoryEditorInterwencja

Rolnikowi spłonęła prasa na polu. Ale ubezpieczyciel nie wypłacił odszkodowania

01.01.2022., 15:01h
W 2015 roku w gospodarstwie naszego Czytelnika kupiono nowy ciągnik prestiżowej marki oraz prasę zwijającą. Prasa była niezbędna z racji konieczności przygotowania odpowiedniej ilości paszy dla bydła. Traktor został zakupiony w oparciu o bankowy kredyt, prasę Feraboli 265 HTC wzięto w leasing, który zakończył się w marcu br. Przed żniwami właściciel ubezpieczył maszynę. Podczas prasowania słomy zdarzył się nieszczęśliwy wypadek, a zakład ubezpieczeniowy odmówił wypłaty odszkodowania.

Nowa prasa inwestycją w rozwój gospodarstwa

Przy zakupie nowego ciągnika gospodarstwo korzystało ze wsparcia dla młodego rolnika. Aby wykorzystać w pełni potencjał ponad 100-konnej maszyny, podjęto decyzję o inwestycji w nową prasę zwijającą. W gospodarstwie utrzymywanych jest około 75 szt. bydła, z czego 20 to krowy mleczne. Mleko trafia do OSM Cuiavia w Inowrocławiu.

Korzystaliśmy z kredytu bankowego, a leasing okazał się dosyć wygodną formą finansowania maszynowej inwestycji. Płaciliśmy kolejne raty i nie było z tym żadnych problemów. Firma, z którą podpisaliśmy umowę, nie przeprowadziła procedury związanej z badaniem zdolności kredytowej. Wystarczyło, że sprzedaliśmy byka, i mieliśmy pieniądze na ratę leasingową. Były jednak pewne warunki, które musieliśmy spełnić. Podczas spłaty leasingu prasa musiała być ubezpieczona. Wykupiliśmy polisę AC i OC. Składka była spora – wynosiła ponad 2 tys. zł rocznie – wspomina Waldemar Banaszkiewicz, który wraz z żoną Angeliką prowadzi gospodarstwo w Strzelcy w gminie Mogilno.

Okres leasinguskończył się w marcu 2021 roku po pięciu latach. Wtedy też zakończyła się polisa AC i OC wymagana przez leasingodawcę.

Prasowanie za słomę

– W tym roku miałem zbóż do zbioru tylko 15 ha. Nie korzystam z kombajnowych usług. Mam poczciwego, polskiego bizona. Kombajn, mimo że został wyprodukowany wiele lat temu, świetnie się sprawdza w moim gospodarstwie. Nie ma żadnych problemów z wymłóceniem kilkunastu hektarów zboża. Skończył się leasing, jednak nie zapomniałem o ubezpieczeniu moich maszyn. Wykupiłem polisę „Mienie ruchome”, która miała obejmować maszyny jeżdżące z gospodarstwa na pola uprawne. Zakup polisy podyktowany był ochroną bizona oraz prasy zwijającej. To ona była najcenniejsza. Ogólna suma ubezpieczenia wyniosła 80 tys. zł. Polisę wykupiliśmy na dwa miesiące, a więc na żniwa. Myśleliśmy, że w ten sposób będziemy mieli zabezpieczone mienie ruchome nierejestrowane na czas zbiorów i prac pożniwnych. W przypadku kombajnu i prasy występuje największe zagrożenie pożarem. Ryzyko spalenia się pługa podczas pracy uważam za minimalne – twierdzi Waldemar Banaszkiewicz.

Hodowca na potrzeby utrzymania bydła zużywa spore ilości słomy. Z racji posiadanego areału zbóż nie był w stanie zapewnić jej sobie z własnych upraw. W 2021 roku zawarł porozumienie z sąsiadem. Ustalone zostały warunki umowy. Na gruncie należącym do sąsiada, który znajdował się w bezpośrednim sąsiedztwie zabudowań jego gospodarstwa, miał dokonać sprasowania słomy, które następnie miało trafić do jego gospodarstwa. Za słomę nie miał dokonać płatności. Zapłatą miało być wykonanie usługi prasowania słomy na innych gruntach należących do sąsiada.

– Ja miałem prasę. Sąsiad zaś sporo gruntów, na których rosło zboże. Nie potrzebował jej dużych ilości. Ustaliliśmy, że ja zbiorę słomę na własne potrzeby a w zamian wykonam usługę prasowania na jego polach – wspomina rolnik.

Prasowanie słomy na potrzeby swojego gospodarstwa rozpoczął pod koniec lipca. Najpierw na własnych gruntach udało się przygotować około 70 balotów. Wcześniej prasa wykonała niemal 100 balotów siana.

Prasa poszłą z dymem...

Do feralnego zdarzenia doszło 31 lipca. Na polu sąsiada udało się sprasować kilkanaście balotów. Praca odbywała się na krańcu pola, tuż przy drodze dojazdowej. Pożar wybuchł nagle i rozprzestrzeniał się gwałtownie. Początkowo dym i ogień nie były widoczne. Kiedy jednak rolnik podniósł klapę, aby dokonać wyładunku, nagły dopływ dużej ilości powietrza spowodował błyskawiczne pojawianie się dużych płomieni i żywiołowe rozprzestrzenianie ognia na kolejne elementy maszyny.

– Maszyna płonęła intensywnie, nie miałem szans na jej ugaszenie. Zależało mi na uratowaniu ciągnika oraz niedopuszczeniu do rozprzestrzenienia się ognia na ściernisko i słomę. Przejechałem maszynowym zestawem na drugą stronę drogi. Na szczęście znajdował się tam niewyschnięty, zielony trawnik. Odczepiłem ciągnik. Zawsze dla bezpieczeństwa na żniwa mam przygotowaną beczkę z wodą. Dzięki niej mogłem ugasić ściernisko i słomę, które miejscowo zajęły się ogniem. Z pługiem na pomoc przyjechał sąsiad. Ja talerzówką objechałem całe ściernisko. Na szczęście nie doszło do większych strat, udało nam się także nie dopuścić do rozprzestrzenienia ognia na całe pole. Uratować się nie udało tylko prasy. Początkowo mnie to nie zmartwiło. Miałem przecież ubezpieczenie mienia ruchomego w gospodarstwie – opowiada Waldemar Banaszkiewicz.

Kiedy przyjechała na miejsce straż pożarna, pozostało jej tylko dogaszenie nadal palącej się maszyny. Płonęła jak pochodnia, ponieważ była to prasa pasowa. Straż po zgłoszeniu przyjechała w niespełna 5 minut. Na miejsce przybyły jednostka PSP z Mogilna oraz między innymi OSP Kwieciszewo, Strzelno i Gębice. Na miejscu pojawiło się sześć jednostek straży. Od palącej prasy zaczął się palić jeden ze snopków, kiedy spaliła się siatka, wiatr rozwiał palącą się słomę. Zapaliły się zgromadzone w pobliżu podkłady kolejowe, przygotowane do utwardzenia drogi, którą na jesieni transportowane są wysłodki do gospodarstwa.

Długie formalności

Prasa spłonęła doszczętnie. Dwa dni po pożarze zostało wykonane zgłoszenie do ubezpieczyciela. Polisa została kupiona w znanej firmie. Do gospodarstwa przyjechał rzeczoznawca, który dokonał oględzin maszyny. Nie zostawił protokołu, jednak poprosił o przedstawienie dokumentów, takich jak specyfikacja techniczna prasy, umowa leasingu, faktura wykupu. Wykonał też zdjęcia spalonej prasy oraz miejsca pola, gdzie doszło do wybuchu pożaru.

Pod koniec sierpnia hodowca otrzymał pismo od ubezpieczyciela, w którym został poinformowany, że mija 30 dni od przyjęcia zgłoszenia o zdarzeniu i że zakład wciąż nie otrzymał „wszystkich informacji” i konieczne jest „przeprowadzenie dodatkowych czynności związanych z ustaleniem odpowiedzialności ubezpieczyciela za zgłoszoną szkodę oraz wysokości odszkodowania”. Ubezpieczyciel prosił także o przesłanie dokumentacji technicznej urządzenia, mimo że rolnik udostępnił ją rzeczoznawcy podczas jego pierwszej wizyty w gospodarstwie.

Rolnik został też poinformowany, że w związku ze zgłoszoną szkodą będą przeprowadzone dodatkowe czynności w postaci ponownych oględzin. Ubezpieczyciel poprosił o udostępnienie uszkodzonego mienia.

Prasa w wyniku pożaru spłonęła całkowicie. Jej stan techniczny kwalifikował ją niemal w całości do utylizacji.

Ubezpyciel "nie znalazł podstaw do uznania roszczenia"

– Przyjechał rzeczoznawca i znowu porobił zdjęcia. Zadał dodatkowe pytania, między innymi o to, kto prowadził maszynowy zestaw i czy kierowca pali papierosy. Zapytał też, czyją własnością było pole, na którym doszło do pożaru. Przesłaliśmy komplet dokumentów raz jeszcze do centrum obsługi szkód. Ubezpieczyciel zapytał także, czy prace wykonywane były dla siebie, czy odpłatnie dla innego rolnika, oraz poproszono nas oficjalnie o informacje, do kogo należy pole, na którym doszło do zapalenia prasy – wspomina Waldemar Banaszkiewicz.

W połowie września przyszło kolejne pismo, w którym ubezpieczyciel poinformował, że „brak jest podstaw do uznania roszczenia”. W ogólnych warunkach ubezpieczenia znajduje się zapis, który odnosi się do miejsca ubezpieczenia sprzętu rolniczego. To „teren gospodarstwa rolnego wskazanego w umowie ubezpieczenia, będącego w posiadaniu ubezpieczonego oraz w przypadku, gdy sprzęt rolniczy jest wykorzystywany do świadczenia nieodpłatnej usługi związanej z prowadzeniem gospodarstwa rolnego – również teren innego gospodarstwa, na którym świadczona jest ta usługa”.

– Niestety, nikt w biurze ubezpieczeń nie potrafił mi podać definicji „nieodpłatnej usługi”. Mojego opiekuna klienta prosiłem o to wiele razy. Jeśli nabyłem typową polisę ubezpieczenia mienia ruchomego, to ten produkt praktycznie nic nie daje rolnikom. Spaliła się prasa. Poniosłem straty. Nie wziąłem ani złotówki od sąsiada za prasowanie słomy. Była to wymiana bezgotówkowa, więc dlaczego nie została uznana za usługę nieodpłatną? Co to w ogóle jest? – pyta rozżalony rolnik.

– Na szczęście nie kupiłem kombajnu zbożowego. Współczesne maszyny muszą wykonywać usługi do tego płatne po to, aby mogły się spłacać – dodaje Waldemar Banaszkiewicz.

Pytania dotyczące polisy naszego Czytelnika wysłaliśmy do biura prasowego ubezpieczyciela. Chcieliśmy poruszyć ogólne kwestie, takie jak: co to jest „usługa nieodpłatna”, czy polisa jest typowym produktem, czy też szczególnym rozwiązaniem. Zapytaliśmy także, czy gdyby prasa spaliła się na drodze publicznej, rolnikowi przysługiwałoby odszkodowanie i czy znaczenie miałoby to, czy rolnik jechał na swoje pole, sąsiada, czy usługę odpłatną/brezpłatną oraz o to, czy istnieje polisa mienia ruchomego obowiązująca na polu sąsiada.

”Prosi Pan o udzielenie odpowiedzi na »uniwersalne« pytania. Z wiadomości wynika jednak, że opracowuje Pan materiał na podstawie konkretnego przypadku czytelnika, dlatego chcielibyśmy mieć możliwość ustosunkowania się do tej sprawy. Będzie to jednak możliwe, jeśli dostarczy nam Pan podpisane przez klienta upoważnienie, którego wzór przesyłamy w załączniku” – poinformowało biuro prasowe.

Rolnik wyraził zgodę i podpisał upoważnienie. Przesłaliśmy je do biura prasowego w październiku. Do dziś nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Kolejną prośbę wystosowaliśmy na początku grudnia.

Tomasz Ślęzak
fot. T. Ślęzak

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
27. kwiecień 2024 08:21