StoryEditorInterwencje

Rzeczoznawca orzekł, że zniszczeniu uległo 100 procent plonu, a rolnik nie dostał nawet 1 złotego odszkodowania

23.02.2018., 15:02h
Piotr Sawastynowicz wraz z żoną Anną i synem Maciejem prowadzi gospodarstwo rolne w miejscowości Stock w gminie Dąbrowa Białostocka (pow. sokólski). Gospodarz w 2017 roku ubezpieczył wszystkie swoje uprawy polowe. Ze względu na częste opady deszczu, jesienią nie udało się zebrać 7 ha kukurydzy przeznaczonej na ziarno. Niestety okazało się, że pomimo wykupienia wszystkich możliwych pakietów ubezpieczenia, plantator nie otrzyma ani jednej złotówki odszkodowania.
Ubezpieczyliśmy soję, zboża i kukurydzę. Wykupiłem wszystkie możliwe pakiety ubezpieczenia. Plantacje kukurydzy przeznaczonej na ziarno o powierzchni 9,35 ha ubezpieczyłem od gradobicia, od przymrozków wiosennych oraz od innych ryzyk pogodowych, takich jak: deszcz nawalny, lawina, obsunięcie się ziemi, huragan i piorun. Niestety, ze względu na opady nawalnych deszczy nie dało się przeprowadzić zbioru ziarna. Z areału 9,35 ha zebrałem tylko 2,3 ha, a 7 ha kukurydzy pozostało na polu – żali się Piotr Sawastynowicz.

Kombajn w błocie, kukurydza na polu

Opady deszczu przez długi czas uniemożliwiały zbiór kukurydzy. Dopiero 4 grudnia 2017 roku udało się panu Piotrowi wjechać na pole. Niestety po skoszeniu części plantacji kombajn zapadł się w błocie.

Właśnie 4 grudnia 2017 roku miała miejsce próba zbioru, a tak naprawdę stwierdzenie szkody. Na tyle, na ile dało się wjechać na pole, kukurydzę zebraliśmy. Próbowaliśmy kosić z różnych stron, ale dużej powierzchni nie zebraliśmy. Kombajn w końcu zapadł się w błocie i mieliśmy problem, żeby wydobyć go z błota – relacjonuje gospodarz.



  • Piotr Sawastynowicz uważa, że potrzebna jest korekta ubezpieczeń
Z
iarno gniło z nadmiaru wilgoci. Każda kolba pozostawionej na polu kukurydzy jest pokryta pleśnią i gnije. Nie nadaje się więc na paszę, gdyż jest totalnie porażona mykotoksynami.

6 grudnia zgłosiłem telefonicznie szkodę. Po 3 dniach przyjechał rzeczoznawca, który dokonał oceny plantacji. Stwierdził, że plon zniszczony jest w 100%. Podczas oględzin nie stwierdzono chorób, szkodników ani chwastów w plantacji kukurydzy. 8 stycznia br. otrzymałem decyzję firmy ubezpieczeniowej wystawioną 3 stycznia. Jednak zgodnie z otrzymaną decyzją, nie było straty w plonie, tylko ten plon nie został zebrany – denerwuje się rolnik.

Szkód nie było?

„Pocztowe Towarzystwo Ubezpieczeń Wzajemnych zawiadamia, iż po przeprowadzonym postępowaniu likwidacyjnym brak jest podstaw do wypłaty świadczeń odszkodowawczych za szkodę z dnia 04. 12. 2017 r. Zgodnie z paragrafem 4 ust. 4 ogólnych warunków obowiązkowego oraz dobrowolnego, dotowanego ubezpieczenia upraw rolnych „Bezpieczne Uprawy” Towarzystwo odpowiada za szkody objęte ochroną ubezpieczeniową, jeżeli szkody były spowodowane przez huragan, powódź, grad, ujemne skutki przezimowania, przymrozki wiosenne, deszcz nawalny, piorun, obsunięcie się ziemi, lawinę. W toku przeprowadzonych oględzin nie stwierdzono szkód w plonie głównym, które spowodowane zostały przez ww. przyczyny szkody. Przyczyną szkody są panujące warunki, które nie pozwalają na zbiór, co nie jest objęte ochroną ubezpieczeniową zgodnie z zawartą polisą” – czytamy w decyzji firmy ubezpieczeniowej.

Moim zdaniem to, że kukurydza pozostała na polu, jest skutkiem nawalnych deszczy. Udokumentowaniem wystąpienia deszczu nawalnego jest zapis ze stacji meteorologicznej albo występujące na polu zastoiska wody – twierdzi Sawastynowicz.



  • Tak wyglądają kolby w kukurydzy, które nie zostały zebrane

W Różanymstoku znajduje się stacja meteorologiczna, która prowadzi pomiary i od sierpnia było stwierdzonych kilka nawalnych deszczy. Ponadto na polu ewidentnie widoczne są zastoiska wody.

Ubezpieczenia do korekty

Zachęca się rolników, żeby nie czekali na pomoc rządową tylko ubezpieczali swoje uprawy. Jeśli więc ubezpieczyłem swoje uprawy, to w przypadku utraty plonu mam prawo oczekiwać rekompensaty. Z zebranej powierzchni 2,3 ha kukurydzy uzyskałem łącznie około 25 t ziarna, co daje plon na poziomie prawie 11 t z ha. W umowie mamy zapisaną niezbyt wygórowaną wydajność, która wynosi 10 t z ha, za cenę 470 zł/t. Przecież ja nie chcę wyłudzić czegoś, co mi się nie należy. Opłaciłem składki ubezpieczeniowe, plon został zniszczony, więc chyba należy mi się jakieś odszkodowanie – mówi Piotr Sawastynowicz.

Podkreśla, że potrzebna jest korekta ubezpieczeń, żeby rolnik mógł uchronić się przed stratami, jakie spotkały go w minionym sezonie.

Słyszeliśmy zapewnienia, że Pocztowe Towarzystwo Ubezpieczeń Wzajemnych jest utworzone po to, żeby dzięki niemu firmy ubezpieczeniowe nie windowały zbyt wysoko składek ubezpieczeniowych. Miała być gwarancja dobrej współpracy z rolnikami, żeby rozwijać działalność tej firmy. Jeśli zgodnie z umową firma nie ma podstaw do wypłaty odszkodowania, to nie ma sensu szukać rozstrzygnięcia sprawy w sądzie. Jednak mój przypadek powinien być wskazówką, że potrzebna jest jakaś korekta w ubezpieczeniach dotowanych przez rząd. Może powinien być jeszcze dodatkowy pakiet chroniący rolnika od utraty odszkodowania w przypadku gdy plon zmarnuje się dlatego, że nie dało się go zebrać w odpowiednim terminie – dodaje plantator.

Józef Nuckowski
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
15. grudzień 2024 19:46