StoryEditorWiadomości rolnicze

Wróciłem do spółdzielczości mleczarskiej

03.04.2017., 16:04h
Z Wiktorem Szmulewiczem – prezesem Krajowej Rady Izb Rolniczych rozmawia Ireneusz Oleszczyńsk
Jak ocenia pan obecną kadencję izb rolniczych?
– Ta kadencja rozpoczęła się w okresie znacznych zmian politycznych, przestała rządzić koalicja Platformy Obywatelskiej z Polskim Stronnictwem Ludowym a zaczęło Prawo i Sprawiedliwość. Pojawiło się nowe spojrzenie na polską wieś, a co za tym idzie wiele, nowych wyzwań również dla Krajowej Rady Izby Rolniczych. Wtedy też pojawiły się pierwsze pytania: czy rządzący będą mieli wolę współpracy z nami? Czy uznają samorząd rolniczy za ważną instytucję? Odpowiedzi były pozytywne z pewnością dlatego, że przez 20 lat od kiedy funkcjonujemy, ponownie poddajemy się weryfikacji. Jesteśmy zatem wiarygodnym partnerem.

Przypomnę, że wybory do izb przeprowadzamy, zgodnie ze statutem, co 4 lata. Olbrzymim plusem wyborów do izb jest frekwencja, przypomnę, że w ostatnich udział wzięło ponad 280 tys. osób. Jest to co prawda frekwencja na poziomie 6–7 proc. (ok. 5 mln uprawnionych do głosowania), ale czy w Polsce mamy tyle gospodarstw? Raczej nie. Liczba uprawnionych bierze się z tego, że każdy płacący podatek gruntowy jest członkiem izb rolniczych, przypuszczam, że nie każdy jest tego świadomy. Moim zdaniem, wymowną liczbę gospodarstw w Polsce stanowi ilość składanych wniosków o płatności bezpośrednie – ok. 1,4 mln. Wiadomo też, że z tej liczby nie wszyscy uprawiają posiadaną ziemię, w tej liczbie mamy ok. 300 tys. gospodarstw towarowych.

Trwają prace nad ustawą o izbach rolniczych, czy KRIR ma własny projekt?
– Pomysłów i projektów można mieć wiele. My zawsze je mieliśmy, ale trzeba pamiętać, że aby je zrealizować trzeba mieć poparcie polityczne. Chcemy, by w ustawie znalazły się te, które spełnią oczekiwania działających w samorządzie, tak by rolnicy mieli z tego jak najwięcej korzyści. Biorąc pod uwagę doświadczenia innych krajów europejskich, gdzie rolnictwo odgrywa ważną rolę, potrzebne jest mocne przedstawicielstwo rolników na różnych szczeblach władzy.

Musimy zdać sobie sprawę z tego, że dziś rolnictwo na wsi jest w mniejszości. Prawie 46 proc. Polaków mieszka na obszarach wiejskich, z tego rolników jest 5–6 proc. Dzisiaj rolnik ma duże problemy z wygraniem np. wyborów do rady wsi, gminy czy też wyborem na sołtysa. Wygrywają przedstawiciele większości mieszkańców, niestety bardzo często nie rolnicy. Dlatego też mamy niewielu przedstawicieli rolników np. w Sejmie. Izby poprzez nową ustawę powinny być wzmocnione, dostać więcej kompetencji. Do zadań izb powinno należeć, zmienione doradztwo rolnicze, które dziś skupia się głównie na wykorzystaniu środków unijnych i realizacji polityki rolnej państwa. A że polityki państwa w rolnictwie jest obecnie mało, więc głównie realizują politykę Unii Europejskiej.

Dzisiaj w rolnictwie potrzebne jest inne doradztwo, skierowane na pomoc rolnikom w wypełnianiu wniosków, tworzeniu biznesplanów, doradzaniu, co w jego gospodarstwie należy zmienić, by osiągnąć wyższy dochód. Dziś nie ma doradców, którzy potrafiliby zinwentaryzować gospodarstwo i przedstawić istniejące możliwości zmian. Takich doradców trzeba szkolić, a w Polsce tego się nie robi, głównie z braku środków finansowych. Francuskie izby rolnicze, które zajmują się m.in.: doradztwem, obrotem ziemią, rejestracją zwierząt dysponują budżetem w wysokości ok. 800 mln euro (ok. 3,5 mld zł). W Polsce ośrodki doradztwa rolniczego wraz z izbami rolniczymi dysponują budżetem w wysokości 180 mln złotych. Kraj o 1/3 mniejszy dysponuje ponad 4-krotnie większymi środkami, a trzeba pamiętać, że to my mamy więcej pracy do wykonania.

Jakie plany ma Krajowa Rada na najbliższy czas?

– Do głównych celów prac KRIR zaliczamy obecnie znowelizowanie ustawy o izbach rolniczych. Jest szansa na szybką realizację ponieważ rządzący wykazują wolę wzmocnienia roli izb. Chcemy uświadomić rolnikom, że warto wierzyć organizacjom, do których należą i wpływać na nie. Na wsi niewiele słychać o organizacjach rolniczych, rolnicy słyszeli najczęściej o izbach, ale też jest ich niewielu, dlatego chcemy zmienić ten stan rzeczy.

Chcemy, by rolnicy poczuli chęć organizowania się, wspólnego działania nie tylko gospodarczego, ale też politycznego, np. w postaci związków. Rolnicy do izb zwracają się najczęściej wtedy gdy mają kłopoty i uważają, że tylko one mogą im pomóc. Staramy się być również partnerem dla rządu, pracujemy w sejmowej i senackiej Komisji Rolnictwa. Pracy jest dużo, w 2016 r. ministerstwo rolnictwa wydało 170 rozporządzeń, do każdego staramy się odnieść, dodatkowo są jeszcze rozporządzenia innych ministerstw np. pracy czy środowiska.

Jak pan ocenia politykę rolną obecnego rządu?

– Rolnicy często mówią, że nie potrzebują żadnej polityki rolnej, pomocy rządu, że dadzą sobie sami radę, ale ci, którzy tak mówią, nie zdają sobie sprawy z tego, że to co się dzieje w ich gospodarstwach zależy właśnie od polityki rolnej zarówno w pozytywnym, jak i negatywnym sensie. Dziś główną politykę rolną kształtuje Unia Europejska, zawsze chcieliśmy i dążymy do tego, by poza unijną, ważne miejsce miała polityka krajowa. To dzięki niej możemy decydować co chcemy kreować, poprawiać, dążyć do wzmocnienia siły gospodarstw rodzinnych – które są podstawą ustrojową naszego rolnictwa.

Od kilkunastu lat mamy wolny przepływ usług, towarów i kapitału i nie możemy się zamknąć na napływ towarów z Unii. Z drugiej strony, sami eksportujemy produkty naszego rolnictwa, mamy 30 proc. nadwyżkę to świadczy, że zarówno obecny, jak i poprzednie rządy działają dobrze mówiąc o rolnictwie. Ważne jest, by rząd zwiększał patriotyzm, byśmy kupowali wyroby polskich firm, polską żywność. Dzisiejsza polityka rolna jest nastawiona na rodzinne gospodarstwa i rodzimy przemysł przetwórczy. Ustawa o obrocie ziemią wyhamowała niekontrolowany przepływ ziemi i lekko zmniejszyła jej ceny. Ziemia rolnicza musi mieć rolniczą wartość, a nie spekulacyjną. Uważam, że obecna polityka rolna prowadzona przez ministra Jurgiela jest dobra na warunki, w jakich się znajdujemy. Nie raz słyszałem jak mówił, że to co PSL w koalicji z PO chciało zrobić przez 8 lat, a dotyczyło rolnictwa, jemu udało się zrobić w ciągu roku. Są małe poślizgi, ale działania ministra zmierzają w dobrym kierunku. Każdy rząd musi mieć jeszcze szczęście chociażby w postaci dobrych cen na rynkach i ten rząd je ma.

Przez wiele lat był pan dostawcą mleka do zakładu należącego do Danone, obecnie dostarcza pan wyprodukowane w gospodarstwie mleko do OSM Sierpc.
– Tak. Przez wiele lat byłem dostawcą mleka do spółdzielni w Giżycach, niestety na początku lat 90. mleczarnia padła. Zmuszony byłem przenieść dostawy do Zakładu Mleczarskiego „Wola”, który został przejęty przez Danona, tam odstawiałem mleko od 1994 r. Po wielu latach współpracy okazało się, że Danone zamyka zakład „Wola”. Po raz drugi musiałem szukać odbiorcy. Tym razem zdecydowałem się na współpracę z OSM Sierpc. Z tym zakładem współpracuję od ponad roku i mogę już wstępnie ocenić współpracę. Oceniam ją bardzo wysoko, uważam, że jest to zakład, który znacznie wybiega poza średnią spółdzielczości. Naprawdę trafił mi się bardzo dobry zakład, w którym widać spółdzielczą i gospodarską rękę. Czuje się tam odpowiedzialność zarządu za rolników, członków spółdzielni. Zakład oferuje dobrą cenę, poza tym dostawcy otrzymują premie. Takie podejście do producentów mleka powoduje, że pozytywnie patrzą  w przyszłość.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmowa nieautoryzowana
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
13. maj 2024 12:19