StoryEditorŻycie wsi

Kręgi w zbożu w Wylatowie i Orchowie – jeśli nie UFO, to co?

19.07.2019., 17:07h
Kręgi w zbożu mają to do siebie, że wciągają. I tych, którzy w nie wierzą, i tych wątpiących. Bo nie ma jednej prawdy o kręgach. My postanowiliśmy po piętnastu latach ponownie przyjrzeć się ich naturze i odwiedziliśmy Wylatowo – miejsce, w którym do 2005 roku w zbożu powstawały tajemnicze wzory.
W dniu, w którym umawialiśmy się na spotkanie z polskimi badaczami zjawisk UFO w Wylatowie, zadzwonił do mnie jeden z organizatorów spotkania w Wylatowie, miejscowy i jednocześnie jeden z bardziej znanych amatorów zjawisk niewyjaśnionych.

Wiem, że spotkanie jest za tydzień, ale tak się składa, że kilka godzin temu poinformowano nas o nowym kręgu niedaleko Orchowa. Czy jest prawdziwy? Proszę go obejrzeć, dopiero go odkryliśmy. Za kilka godzin może być całkiem zadeptany, bo informacja krąży już w Internecie, potem porozmawiamy – powiedział.

Ważne, że krąg zbliża

Krąg odkryto 27 czerwca na polu jednego z gospodarzy mieszkających w Wólce Orchowskiej. Pole leży tuż przy drodze z Podbielska do Orchowa. Kiedy zajechałam, było ciepłe popołudnie. Przy polnej drodze stało kilka samochodów, w zbożu buszowało parę osób, nad polem słychać było przyjemne brzęczenie drona.

Przyjechałem sprawdzić lokalną sensację. Dowiedziałem się z „fejsa”. Warto tam iść, bo jeszcze nie jest zadeptane – powiedział mężczyzna, który przedstawił się jako Sigma.

Ale to chyba zrobione przez ludzi, niektóre kłosy stoją, a nie powinno tak być. U nas, w Wylatowie, to było pięknie, równiutko, nawet zielsko nie wystawało. A tu? Nawet wzór nie jest trudny. To chyba chiński znak jedności – dodał jego kolega. Zboże rzeczywiście położone było w kształcie dwóch kręgów. W jednym wyraźnie widać jeden mniejszy krąg, tworzący charakterystyczną literę S – tak, jak w chińskim symbolu równowagi.


Tak wyglądał tegoroczny krąg w Wólce Orchowskiej pod Orchowem. Obok – widok z wnętrza kręgu
  • Tak wyglądał tegoroczny krąg w Wólce Orchowskiej pod Orchowem. Obok – widok z wnętrza kręgu
Zastanawiali się, czy to nie marketingowa działalność lokalnych firm. Ale zaraz na taką sugestię padła odpowiedź.

Uważam, że nawet jeśli zrobili to ludzie, to jest to coś fajnego. Zrobili coś, co inni zauważyli, a teraz przychodzą tu, spotykają się, rozmawiają – powiedział inny z odwiedzających krąg.

Baza u pani Marii

Tydzień później trafiliśmy do Wylatowa. To tam od osiemnastu lat na terenie gospodarstwa państwa Szpuleckich spotykają się naczelni polscy badacze UFO. Gości ich pod ukwieconą altaną dziś już owdowiała Maria Szpulecka.

Nawet nie pamiętam tych początków. Kiedy kręgi zaczęły się pojawiać dwadzieścia lat temu, mieszkaliśmy obok, w Targownicy. Potem kupiliśmy tę działkę i ufolodzy spotykali się na niej, kiedy dom był w pierwszym stadium budowy – bez podłóg i działających toalet. Rozkładali się z namiotami, spali jeden przy drugim jak koty, gotowali sobie. A w 2003 roku stanął dom i wtedy przyjmowałam ich w kuchni. Któregoś roku ekipa z Bydgoszczy wyświetlała film o UFO i o Wylatowie. Wywieszałam na ścianie domu prześcieradło jako ekran, przyszło ze dwieście osób. Był tu u nas i Marcin Daniec, i jeszcze jeden aktor, ale nie pamiętam nazwiska. I jeszcze słynna Nancy Talbot, badaczka UFO ze Stanów, i Danuta Świątek z Radia Nowy Jork – opowiada Maria Szpulecka.

Nie tylko w kuchni, ale nawet na poddaszu, gdzie w 2004 i 2005 roku powstało całe studio. Komputery miały rejestrować obraz z kamer, żeby wyśledzić powstawanie kręgu w zbożu. Jak się później okazało, ostatniego kręgu w Wylatowie. Ale piktogramy powstawały już wcześniej.


Maria Szpulecka i jej zięć Roman w ogórdku tuż przy altanie, w której goszczą co roku ufologów
  • Maria Szpulecka i jej zięć Roman w ogródku tuż przy altanie, w której goszczą co roku ufologów
Ten ostatni to miał taki skomplikowany wzór. Powstał po drugiej stronie drogi, nie na naszym polu. Na polu sąsiada jednego roku powstało nawet trzydzieści kręgów! – mówi Maria, a jej zięć Roman bierze patyk i rysuje na ziemi zapamiętane kształty.

Maria pamięta noc, kiedy powstało trzydzieści kręgów.

Przyjechałam akurat z wycieczki. Umyłam się, stanęłam w oknie, było w pół do drugiej, noc była bardzo jasna. Spojrzałam na pola i pomyślałam: „No, mogłoby się coś ukazać”. I poszłam spać. O piątej obudziły mnie krzyki, bieganina, „że są piktogramy” – opowiada Maria.

Pytam ją i zięcia, czy wierzą w istnienie innych cywilizacji.

Ja myślę, że są. Bo to byłoby za pusto, jakby miało być tylko życie na Ziemi – mówi Roman. Podejrzewa, że może nas, Ziemian, coś odwiedzać.

Ale poruszają się w sposób, który jest dla nas niezrozumiały – dodaje.

Te trzydzieści kółek, przecież kto by to mógł zrobić? Ale coś poza nami na pewno istnieje – mówi z przekonaniem Maria. Z techniką jest raczej na dystans, laptopa włącza tylko, kiedy potrzebuje rozkład jazdy albo chce sobie puścić piosenkę.

Pytam jeszcze, jak by się zachowała, gdyby przed jej domem wylądował statek kosmiczny i wyszły z niego obce istoty.

Najpierw bym się pewnie wystraszyła. A potem zaproponowałabym coś do jedzenia. Zupę, naleśniczki, placki ziemniaczane. A jak już jakiś lepszy obiad, to może roladka, ziemniaki do tego, buraczki. Albo polskiego schabowego z kapustą. A na deser sernik albo jabłecznik – wyobraża sobie reprezentacyjne menu dla zielonych istot.

Jeśli nie UFO, to co?

Na rozmowach o polskiej gościnności wobec obcych cywilizacji zeszła nam godzina. Tymczasem do Wylatowa powoli zjeżdżali się amatorzy zjawisk niewyjaśnionych. Na miejscu był już wspomniany na początku tekstu organizator, z wykształcenia – elektronik. Namówiliśmy go na chwilę rozmowy o kręgach, którym on przygląda się od samego początku.

Uchodzę tu za sceptyka. Uważam, że wszystkie kręgi, nie tylko te wylatowskie, są robione ręką ludzką. Znamy nawet grupy, które przyznały się do takiej twórczości. Ale jest coś ciekawszego. Do kręgów przyjeżdżało wielu specjalistów, robiono pomiary i wyniki wyraźnie wskazywały anomalie. Nie muszą one wynikać z faktu, że coś wykonali kosmici. Dziś nikt nie potrafi wytłumaczyć przyczyny tych odchyleń. Stwierdza się zaburzenia grawitacji, promieniowanie rentgenowskie, dziwnie zachowujące się pole elektromagnetyczne, którego zachowanie raczej wskazuje na sztuczne pochodzenie. Takie zaburzenia stwierdzaliśmy też w miejscach, w których już od lat nie powstawały pikto­gramy – wyjaśnia badacz.


Pod altaną ścierały się, a raczej uzupełniały najróżniejsze poglądy co do niewyjaśnionych zjawisk i autorstwa kręgów
  • Pod altaną ścierały się, a raczej uzupełniały najróżniejsze poglądy co do niewyjaśnionych zjawisk i autorstwa kręgów
Jak mówi, stara się być na wszystko otwarty, ale „bez przesady”. Mówi, że trudno tłumaczyć rzeczy, którymi się zajmuje, bo trzeba by wyjść trochę ze sposobu rozumowania, do którego jesteśmy przyzwyczajeni na co dzień. Ale interesuje go, co mają do powiedzenia na ten temat inni, dlatego współorganizuje co roku spotkanie ufologów amatorów w Wylatowie.

Kto na nie przyjechał? Młody chłopak z dziewczyną z okolic Płońska, gdzie niedawno odnotowano serię dziwnych świateł. Marek jest z Warszawy i uczestniczy w UFOAlarm. Jego pierwszy pobyt w terenie to krąg w Wólce Orchowskiej. Para z Koszalina jeździ od lat na festiwale alternatywne i postanowiła wreszcie dowiedzieć się więcej o UFO. Patryk jest z Kruszwicy, przyjechał pierwszy raz. Artura interesuje „wolna energia elektryczna”, UFO jest jego hobby. Grzegorz od dawna związany jest z badaniem zjawisk UFO. Ktoś liczy, że inni opowiedzą i go przekonają, kilku innych jest przekonanych, że było świadkiem zjawiska niewyjaśnionego. Na temat piktogramów mieli bardzo różne zdania. Patryk uważa, że stopień skomplikowania piktogramów odpowiada poziomowi rozwoju danej społeczności. Prowadzący próbował przekonać, że kręgi to działanie ludzi. I że nawet fakt mdlenia po wejściu do kręgu znajduje proste wyjaśnienie na gruncie psychologii.


Pięknie różnić się – to dosyć wyświechtana fraza. Ale trafnie oddająca nastrój dyskusji w wylatowskiej altanie Marii Szpuleckiej. Czasem rozmówcy znajdowali siebie na skrajnie przeciwnych biegunach – czy mówiąc o orbsach, czyli dziwnych białych śladach na zdjęciach, czy świetlnych kulach zawisających nad podróżującymi samochodem, czy też planach obcych cywilizacji wobec Ziemian. Zawsze jednak znajdowali wspólny język. Może to efekt wylatowskiej, zaklętej gdzieś w ziemi czy przestrzeni energii? Trudno powiedzieć, bo kury tuż obok gdakały jak od tysiącleci, a na krzakach, jak zawsze, dojrzewały maliny.

Karolina Kasperek
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
09. grudzień 2024 11:56