StoryEditorWiadomości rolnicze

Sołtys, który z wiejskiej biblioteki wyrzucił harlequiny

12.06.2014., 12:06h
To nietypowa wioska, ale takich na Opolszczyźnie jest więcej. Mieszkańców „takich naprawdę” ma ośmiuset, ale tych „do wyborów” – więcej. Sporo Staniszczan pracuje za granicą.   

Obecny sołtys władzę w niej sprawuje niepełną kadencję. Ostatnie wybory nie wyłoniły żadnego – nikt w Staniszczach Małych nie chciał się zgodzić. Pół roku trwało bezkrólewie – rządy w sołectwie sprawowała gmina. W końcu mieszkańcy uprosili Edwarda Kunysza i udało się, choć, jak mówi, miał opory, bo nie jest już taki młody – ma 66 lat. Kiedy przyjął stanowisko, zniknęły wątpliwości.

– Nie bałem się, pracowałem w Hucie w Ozimku na poważnym stanowisku. Jestem z tych, którzy wyrzuceni drzwiami, wchodzą przez okno. Ale nie muszę używać tych umiejętności. Mam dobry kontakt z burmistrzem i jego zastępcą – cieszy się sołtys.

Najbardziej cieszy się z remontu dróg. 

− Dziury w naszych drogach były tak duże, że jadąca do pożaru straż omal nie traciła kół. Trzeba było jeździć dookoła, nawet pogrzeby musiały nadrabiać kilometry. A teraz jeszcze ziemia rozryta, bo budują niedaleko nas tory pod linię kolejową Opole – Częstochowa, po której ma jeździć Pendolino. Samochody ciężarowe niszczą nam drogi. Zgłosiłem to na policję i poszły mandaty – mówi sołtys.

Oprócz samochodów ciężarowych szkody wyrządzają jeszcze... bobry. Ale im mandatu nie można wystawić. 

– Dobrze, że mamy betonowy most na rzece, przynajmniej nam go nie podgryzą – mówi z satysfakcją sołtys. Cieszy się też z nowej, bogato wyposażonej świetlicy wiejskiej – ostatnio z funduszu sołeckiego kupił dwa stoły pingpongowe na kółkach i stojaki pod mikrofony. W świetlicy jest też biblioteka. 

Edward Kunysz, w ramach „nowych porządków” kazał powyrzucać harlequiny i kupić nowe książki, bo czytelników w Staniszczach podobno nie brakuje. W budynku mają też pokoje dzierżawione dla organizacji pozarządowych działających w Staniszczach Małych. Swoje lokum znalazły tam mniejszość niemiecka, straż pożarna i Odnowa Wsi. 

Jak to jest rządzić opolską wioską? Na Opolszczyźnie nie ma z pewnością problemów z punktualnością. 

− Jak szef prosi, to ludzie to wykonują. Każdy jest punktualny i każdy wie, co ma robić – to śląskie wychowanie. Ludzie są zorganizowani. Ale mam problem z restauracją. Mieliśmy tu kiedyś jedną, ale została zlikwidowana. Mężczyźni przychodzą i mówią: „Panie sołtysie, przydałoby się restauracja zrobić, bo nie ma gdzie piwa wypić”. Ale przychodzą też kobiety i słyszę od nich: „Panie sołtysie, jak to dobrze, żeście ta knajpa zlikwidowali, bo chłopy przynajmniej nie piją po południu”. A ja sam chodzę na piwo i lubię je wypić poza domem – śmieje się Edward Kunysz.

Przydałby się im oprócz restauracji jeszcze jeden sklep we wsi. Jeden już jest, ale kiedy w wios­ce jest więcej gości, trzeba czekać w kolejce po chleb czy mleko. Problemem bywają też malkontenci, ale tych sołtys się nie boi. Tacy są wszędzie, a osoba publiczna musi się liczyć z krytyką. Komendantowi też potrafią powiedzieć, że źle trzyma przysłowiową sikawkę, jak sam mówi. Ale on stara się być dla ludzi, potrafi pojechać do mieszkańca nawet w środku nocy.

− Ostatnio zadzwoniła do mnie mieszkanka o dziesiątej w nocy. Słyszę w słuchawce: „Sołtysie, proszę przyjechać na ratunek! Chciałam skorzystać z toalety, otwieram klapę, a tam mały krokodyl!”. Pytam, czy mąż nie może jej pomóc, ale był akurat na robotach w Monachium. Mówię: „Proszę wziąć drut, nałożyć na niego starą pończochę i podebrać jak rybę. Okazało się, że to była jaszczurka, która weszła rurami kanalizacyjnymi – opowiada o nietypowej interwencji Edward Kunysz.

O drugiej kadencji na razie nie marzy, bo dopadła go choroba – od trzech lat czeka na założenie endoprotezy kolana. Ale także teraz nie składa broni. Niedawno ufundował z pieniędzy sołeckich tablicę mieszkańcom, których tuż po wojnie zesłano na Sybir, a którzy już nie wrócili do Staniszcz. 

Jak zareklamowałby swoją wieś? 

– Do nas chłopaki przyjeżdżają po dziewczyny, bo u nas są oczywiście najładniejsze. A strażacy są najdzielniejsi. I jeszcze organizujemy we wsi spotkania osób samotnych i starszych, bo w Staniszczach mamy wyjątkowo dużo wdów. Przygotowujemy poczęstunek i zapraszamy ciekawych gości – niedawno zaprosiliśmy komandosów z misji w Afganistanie – kończy Edward Kunysz.

Karolina Kasperek

 
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
28. kwiecień 2024 05:41