StoryEditorWiadomości rolnicze

W sklepie – leków jak na lekarstwo

02.02.2017., 15:02h
Do wiejskiego sklepiku prowadzonego przez sąsiadkę możesz przejść się po proszek do pieczenia albo proszek do prania. Ale całkiem prawdopodobne, że za chwilę nie przyniesiesz już z niego ulubionych proszków na ból głowy.

Raptem trzy tygodnie temu Ministerstwo Zdrowia opublikowało projekt rozporządzenia, które ma zmieniać rozporządzenie w sprawie kryteriów klasyfikacji produktów leczniczych, które mogą być dopuszczone do sprzedaży w placówkach obrotu poza­aptecznego oraz punktach aptecznych. Mówiąc jezykiem bardziej przystępnym – na przykasowych stojaczkach w supermarketach, dyskontach, na stacjach benzynowych czy w małych sklepikach nie znajdziemy już niektórych leków. A część z tych, które dobrze znaliśmy, trochę się zmieni. Wagę, niemal o połowę, zmieni nie tylko tabletka, ale też opakowanie, w którym znajdzie się teraz mniej sztuk wybranych preparatów leczniczych.

Znikną jedne, będą drugie

Zgodnie z rozporządzeniem, w przysłowiowym sklepiku wciąż kupimy leki pierwszej potrzeby, w tym przeciwbólowe, przeciwzapalne i przeciwgorączkowe. Znajdziemy też coś na gardło, na zbyt nerwowo pracujące jelita i na łatwiejsze rzucanie palenia. Jak wynika z rozporządzenia, bez wsparcia nie pozostaną też alergicy i cierpiący na zgagę. Specjalna tabela w rozporządzeniu specyfikuje substancje czynne będące składnikiem preparatów dopuszczonych do obrotu poza aptekami. Znajdziemy tam związki chemiczne ze znanych nam leków – ibupromu, stoperanu, octeniseptu, przeciwalergicznego claritine, paracetamolu, altacetu, leczących gardło orofaru, strepsils czy septolete, a także kojącego swędzenie fenistilu. To, co podlega dość istotnej zmianie, to proponowana przez ministerstwo zmiana gramatury tabletek w preparatach opartych na paracetamolu i kwasie acetylosalicylowym (polopirynie) z 500 mg na 300 mg. Ibuprofen ma być sprzedawany już tylko w gramaturze 200 mg, a nie, jak dotychczas, także w tabletkach 400-miligramowych. Tabletki wielu preparatów mają też być sprzedawane w mniejszych opakowaniach.

Nie odchudzać pigułki!

Na propozycje zmian niemal natychmiast zareagowała Krajowa Rada Izb Rolniczych, publikując na swoich stronach internetowych najpierw informację o proponowanych zmianach, a zaraz potem uwagi samorządu rolniczego do projektu. Rada przede wszystkim nie zgadza się z decyzją wycofania 2/3 substancji z obrotu pozaaptecznego. Postuluje w uwagach pozostawienie większych, 500-miligramowych dawek niektórych środków przeciwbólowych jako minimalnych dawek leczniczych, powołując się na opinie ekspertów.

Rada domaga się też przywrócenia na liście trzech substancji będących składnikiem preparatów na zgagę, choć resort zdrowia proponuje dwa inne o tym samym działaniu. Chciałaby też sprzedaży w sklepach wody utlenionej i pewnego preparatu na gardło. W uzasadnieniu poprawek czytamy m.in., że „...ministerstwo zignorowało zupełnie fakt, że na wsi w Polsce mieszka 15 milionów ludzi i że dostęp do aptek, gdzie mogliby kupić wspomniane preparaty, jest ograniczony. Jeśli nawet w miasteczku jest apteka czy punkt apteczny, to są one zwykle zamknięte w soboty i niedziele”. Rada zwraca też uwagę, że mniej tabletek w opakowaniu będzie oznaczało większe koszty dla pacjentów, a także utrudnioną dostępność preparatów.

– Większość leków kupują ludzie starsi. Mieszkający na wsiach, z których jedna trzecia nie ma komunikacji publicznej. Ci ludzie nie posiadają samochodów, bo są skrajnie biedni – często z emeryturą w wysokości 800 zł. Kiedy ma się tylko tyle na miesiąc, trzy razy ogląda się nawet grosz. A mniejsze opakowanie tabletek z pewnością podwyższy koszty zakupu. Poza tym nie sądzę, żeby ktoś, kto ma ledwo na życie, kupował nadwyżki leków. Nie słyszałem o nikim, kto się nimi otruł – powiedział nam Wiktor Szmulewicz, prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych.

Żeby było zdrowiej

Minister Konstatnty Radziwiłł przekonuje jednak w projekcie o zasadności zmian i powołuje się na zdrowie Polaków. W uzasadnieniu czytamy m.in.: „Na tle rozwiązań zagranicznych, aktualne polskie regulacje prawne odnoszące się do sprzedaży pozaaptecznej jawią się jako ze wszech miar nieadekwatne do celu, jakim jest zapewnienie bezpieczeństwa zdrowotnego polskich obywateli”. Zmiany mają ograniczyć zbyt duży dostęp do środków, które łatwo przedawkować czy które mogą wchodzić w niekorzystne reakcje, choćby z innymi lekami. Chodzi o to, byśmy zażywali lekarstwa w bardziej kontrolowany sposób. Ministerstwo powołuje się w dokumencie na rozwiązania prawne innych krajów – choćby Austrii, Francji czy Niemiec, w których prawo jest w tym względzie dużo bardziej restrykcyjne.

Bez recepty – to lubimy

Zmiany uznano za absolutnie konieczne tym bardziej, że Polska od lat w licznych badaniach zajmuje pierwsze miejsce w Europie pod względem użycia leków bez recepty. Potwierdzają to chociażby dane Eurostatu. W ostatnim dostępnym przeglądzie, odnoszącym się do lat 2006–2010 (najnowszy opublikowany zostanie w marcu tego roku), znajdziemy informację, że spośród wszystkich krajów Unii tylko Polska i Łotwa konsumują więcej preparatów bez recepty niż tych przepisanych. O częstości stosowania leków świadczy też moment, kiedy ostatni raz po nie sięgnęliśmy. Badacze zapytali ankietowanych o konsumpcję leku bez recepty w ciągu dwóch tygodni poprzedzających badanie. Na Cyprze, w Rumunii czy Hiszpanii „tak” odpowiedziało 20%. W Polsce – aż  połowa badanych.

Z innych badań, na które powołuje się ministerstwo, wynika, że zjawisko się pogłębia. A Polacy w uzależnieniu od leków w szranki stawać mogą tylko z Francuzami. To na ich prawodawstwie chce się wzorować minister Radziwiłł.

Czy rzeczywiście nadużywamy leków i czy te wydawane bez recepty mogą szkodzić? Zapytaliśmy o to toksykologa.

– Wycofanie substancji zobojętniających kwas żołądkowy i pozostawienie dwóch tak zwanych inhibitorów pompy protonowej wyjdzie tylko na dobre, bo to leki lepiej leczące zgagę. W praktyce klinicznej obserwujemy też skutki długotrwałego, niefrasobliwego stosowania paracetamolu czy ibuprofenu. To jedne z najbardziej szkodliwych dla wątroby związków. Mają w reklamach, niestety, wizerunek bezpiecznych i to dla każdego. To nieprawda. Poza tym to są leki do bardzo krótkotrwałego stosowania. Łatwa dostępność środków przeciwbólowych powoduje też, że ludzie leczą ból, zamiast diagnozować choroby u lekarza i leczyć przyczyny – wyjaśnia Eryk Matuszkiewicz, toksykolog z poznańskiego szpitala im. Franciszka Raszei.

Leki bez recepty mogą szkodzić. Ale czy akurat ograniczanie obrotu niektórymi wyłącznie do aptek rozwiąże problem? Wiktor Szmulewicz ma co do tego spore wątpliwości. Nam też wydaje się, że trzeba tu inaczej zakrojonych działań.

Karolina Kasperek

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
05. maj 2024 21:16