Wiesław i Lilla na ganku rodzinnego domu Kollerów, w którym mieszkali jeszcze kilka lat temu. Teraz tam pracują i prowadzą Ceglaną ZagrodęKarolina Kasperek
StoryEditorŻycie wsi

Stare pługi, sochy i wóz. Rolnicy z Powaliny stworzyli niezwykłe muzeum

18.10.2025., 11:00h

W Powalinie, w gminie i powiecie Nowy Dwór Gdański można odbyć spacer po kilku epokach. Za sprawą Lilli i Wiesława Kollerów powstała tam niezwykła izba pamięci. Większość wypełniających ją eksponatów to przedmioty i sprzęty należące do ich rodzin. Niektóre przyjechały na Żuławy aż z Lubelszczyzny.

Spacer przez epoki w Powalinie – niezwykła Izba Regionalna „Ceglana Zagroda”

„Dzień dobry. Jestem od urodzenia mieszkanką jednej z wsi żuławskich. Pięć lat temu utworzyłam Izbę Regionalną »Ceglana Zagroda« we wsi Powalina. Serdecznie Panią zapraszam do obejrzenia naszej izby, której hasło przewodnie brzmi: »Nie ma przyszłości bez przeszłości«. Pozdrawiam. Lilla Koller”.

Między bobikiem a historią – spotkanie z pasją i tradycją

Takich zaproszeń nie zostawiamy bez odpowiedzi. Pojechaliśmy więc do Powaliny. W samo południe przed domem czekała Lilla. W tle słychać było szum suszarni, w której przesypywały się ziarna bobiku. A za nią uwagę przykuł natychmiast deskal ze znaną nam dobrze kreską. Zapytałam, czy to Arkadiusz Andrejkow.

– Tak, zobaczyłam go w pani artykule kilka lat temu. Zachwyciły mnie te deskale. Tydzień się zastanawiałam. Zadzwoniłam i się zgodził. Miał akurat zlecenie niedaleko stąd. Deskal powstał w kilka godzin w oparciu o stare zdjęcie. Są na nim rodzice mojego męża z jego najstarszym bratem. Kiedy artysta malował to trzy lata temu, Izba już działała – mówi Lilla.

image
Wiesław i Lilla na ganku rodzinnego domu Kollerów, w którym mieszkali jeszcze kilka lat temu. Teraz tam pracują i prowadzą Ceglaną Zagrodę
FOTO: Karolina Kasperek

Długi ceglany budynek, w którym mieści się izba, wybudowali w 1932 roku Niemcy. Rodzice Wiesława byli we wsi jednymi z pierwszych osadników po wojnie – przybyli do Powaliny z Warmii w 1946 roku. Założyli gospodarstwo, w którym Wiesław wciąż pracuje. Na ponad 80 ha sieją pszenicę, rzepak, ostropest, len i bobik. Wiesław, choć uczył się na mechanika-kierowcę, od zawsze jest rolnikiem. W uprawie pomagają mu jego syn Emil i cotygodniowa lektura „Tygodnika”, który prenumeruje niemal od początku istnienia gazety. Lilla jest pedagogiem i przez lata uczyła w szkole, między innymi plastyki. O jej skuteczności przekonam się za chwilę. Dziś w Zagrodzie przyjmują zwiedzających i pracują, a mieszkają w sąsiedniej miejscowości.

Czytaj więcej: Portrety bohaterów dawnej wsi uwiecznione na muralach Arkadiusza Andrejkowa

Niech coś po nas zostanie: narodziny „Ceglanej Zagrody”

Idziemy do pierwszej izby. W niej – stare sprzęty, ale nie takie zwyczajne. Większość z nich – kupiona lub otrzymana – pochodzi od bliższej i dalszej rodziny, znajomych Lilli i Wiesława albo z rodzinnej wioski mamy Lilli na Lubelszczyźnie.

– Ta socha to jeden z najstarszych eksponatów. Na ścianie – brony. Nieco młodsze, bo te używane przez pradziadków miały drewniane ocynki, czyli zęby. Te mają już metalowe. Wóz drabiniasty przywieziony rok temu z Annopola. Wiele z tych eksponatów stało w domach teściów i moich rodziców. Kilka starych sprzętów oddaliśmy, zanim pojawiła się idea izby, ale nigdy nie rozstawaliśmy się z nimi bez sentymentu. Kiedy osiem lat temu przechodziłam na emeryturę, pomyślałam, że fajnie by było zrobić coś, co będzie pamiątką po naszych przodkach, naszej przeszłości – mówi Lilla.

image
Lilla z deskalem autorstwa Arkadiusza Andrejkowa, którego poznała dzięki artykułowi w „Tygodniku”
FOTO: Karolina Kasperek

Stare pługi jednoskibowe, kopaczki, cepy, sadzarka do ziemniaków, sieczkarnia, młocarnia – tzw. sztyftówka, siewnik, wialnie, drobne narzędzia. Na ścianie – ramka ze zdjęciami mamy Lilli ze swoją matką. Obok – małe widły z zębami w kształcie tulipana, którymi babcia wykopywała w Starocinie buraki.

– Ziemia u nas urodzajna, ale ciężka w uprawie. W tym roku poznaliśmy ogrom tych trudności. My akurat nie straciliśmy, udało się wszystko zebrać, ale jeszcze w zeszłym tygodniu niektórzy młodzi rolnicy nie zebrali jeszcze zboża. Na 10 ha leży i kiełkuje – mówi z troską Lilla i wskazuje na kolejną ramkę ze zdjęciami, na których – dla kontrastu – widać bardziej współczesną pracę na roli. I prowadzi przez następne drzwi do kolejnej izby.

image
To pokój, który jest kopią izby rodzinnego domu mamy Lilli – domu, który istnieje już tylko na zdjęciach. Większość sprzętów należała do rodziny
FOTO: Karolina Kasperek

Na pszczoły i myszy – warsztaty, rękodzieło i żywa historia

To pomieszczenie, w którym odbywają się co pewien czas – od wiosny do jesieni – warsztaty: zdobienia pisanek, florystyczne, ceramiczne itp. Lilla planowała otwarcie zagrody edukacyjnej w Powalinie, gościła już nawet komisję, ale chwilowo plany przystopowały. Zagrodę odwiedzają grupy zorganizowane, szkoły, ale też indywidualni turyści, którzy postanowili odwiedzić Żuławy. Lilla gościom zawsze proponuje coś słodkiego. Czasem to ciasto drożdżowe z domowymi śliwkami, a czasem z maminego przepisu – lubelskie ciasto drożdżowe z kaszą gryczaną i twarogiem. W izbie stoi stare krosno – darowizna od kuzyna Lilli, przywiezione z Lubelszczyzny. Są też XIX-wieczne koło­wrotki.

– A tu stary stół stolarski, przy którym pracował ojciec mojej mamy. Stolarski fach uratował mu życie podczas wojny. Wyjechał na roboty przymusowe do Niemca, a był tak dobry, że Niemiec podobno proponował mu swoją córkę za żonę. A tu weselny ulik, bo dziadek miał też pszczelarską pasję. Hoduje się w nim matki. To centryfugi do separowania śmietany – jedna z Lubuskiego, dostaliśmy ją w prezencie, a druga poniemiecka – robiła w niej śmietanę moja ciocia, która mieszka obok. I forma do twarogu, też po Niemcach i też wykorzystywana przez rodzinę męża. Stara pułapka na myszy – pokazuje z dumą Lilla i otwiera drzwi, za którymi znajdują się schody prowadzące na strych.

image
Wóz drabiniasty przywieziony z Annopola, spod którego pochodzi mama Lilli. Na nim tabliczka z Powaliny pamiętająca lata międzywojenne
FOTO: Karolina Kasperek

Pomieszczenie tonie w rysunkach i obrazach. Przedstawia prace uczniów Lilli – dwie z uczennic skończyły nawet Akademię Sztuk Pięknych. Na sztalugach widnieją obrazy artystek z ostatniego pleneru malarskiego.

Za Bataliony i patriotyczną postawę

Lilla zaprasza na ciasto drożdżowe i kawę. Okazuje się, że słodkości będą musiały poczekać, bo to nie koniec oprowadzania. Pokój po lewej to prawdziwy raj. Pełen mebli, sprzętów, starych zdjęć, makatek, serwet i wzorzystych chust.

– Pokój nawiązuje do historii rodziny z obu stron. Większość tych sprzętów należała do naszych rodzin. Na planszy widnieje tekst o historii rodzin przygotowany przez Emila Kollera, naszego syna, na konkurs, w którym dostał za prezentację drugie miejsce. Po prawej stronie na portretach moi przodkowie z Lubelszczyzny. Dyplom dla dziadka za „patriotyczną postawę i wykonanie obowiązków dla państwa polskiego”. Z kolei matka mojego taty siedziała sześć miesięcy w więzieniu, ponieważ nie „wywiązała się z obowiązków” wobec państwa, czyli nie zrealizowała dostaw. A tu medale dla wuja – za walkę w Batalionach Chłopskich. Obaj moi dziadkowie byli też w partyzantce. Brzytwa – dziadek przywiózł z robót w Rzeszy, każdemu z braci po jednej. I ciekawostka – świadectwo tożsamości konia. „Koń – zwolniony od służby wojskowej. Licencja gdańskiego Związku Hodowców Koni”. Z 1949 roku – chwali się Lilla.

image
Ceglana Zagroda
FOTO: Karolina Kasperek

Obok pisanki batikowe w stylu krzczonowskim, czyli z Lubelszczyzny. Szafka i stare żelazko z domu matki, który już rozebrano i widnieje tylko na zdjęciu.

A to ponadstuletnia chusta mojej babci, którą utkała na kros­nach dla niej z wełny jej siostra. Dziś jest nakryciem na starym łóżku – mówi właścicielka powalińskiego muzeum.

image
Ceglana Zagroda
FOTO: Karolina Kasperek

Przy dźwiękach z gramofonu – powrót do dawnych czasów

Lilla otwiera kolejne drzwi. Izba, która właśnie opuściłyśmy, dokumentowała czasy międzywojnia i wojny na Lubelszczyźnie i Żuławach. Kolejna jest pokojem stylizowanym na międzywojenny pokój w zamożnym niemieckim domu. Lilla zgromadziła w nim meble i porcelanę pamiętające jeszcze dziewiętnaste stulecie. Szafa, toaletka, maszyna do szycia i piec kaflowy to jedyne, co pozostało z umeblowania domu po dawnych właścicielach. Na starym gramofonie puszcza nagranie Doris Day z czasów wojny. To amerykańska aktorka, która zaczynała karierę od śpiewu. Lilla pokazuje jeszcze zdjęcie dawnych właścicieli, którzy w latach 90. XX wieku odwiedzili gospodarstwo. Już brakuje tchu od podziwiania setek, a kto wie, czy nie idących w tysiące eksponatów, a Lilla kieruje się do schodów. Nie, to jeszcze nie zapowiedziana kawa. Po drodze pokój w stylu późniejszego PRL-u. Gustowna, politurowana meblościanka, w jednej z jej witryn – banknoty z Ludwikiem Waryńskim i Jarosławem Dąbrowskim. Projektor kinowy i ten mały – słynny diapol, na którym puszczało się slajdy. I jeszcze jeden mały pokoik na tyłach – pokój z czasów pierwszych lat socjalizmu w Polsce. W gablotce zawieruszyła się słynna szklana ryba. „Przepłynęła” przez epoki, bo to kolorowe szkło z krośnieńskiej huty szkła było modne w latach 70. XX wieku.

image
Ceglana Zagroda
FOTO: Karolina Kasperek

W końcu idziemy na kawę. Lilla zaprasza do pomieszczenia na poddaszu, które dosłownie tonie w pokrytej kobaltem ceramice. Wszystko w stylu holenderskiego fajansu. Siadamy z nią i mężem.

Skontaktowałam się z Panią dzięki mężowi, który prenumeruje „Tygodnik”. Prawie od początku. On czyta o uprawie. A ja czekam zawsze na dział „Rodzina”. Ponadto prenumerowałam również „Gospodynię”, dzięki której mogłam się zetknąć z wyjątkowo twórczymi kobietami – kończy Lilla.

Karolina Kasperek

image
Zdjęcie tygodnia

Dzik jak malowany

image
Ciekawostki
Arcydzieła wymalowane na bieszczadzkich stodołach

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
07. grudzień 2025 10:03