StoryEditorWiadomości rolnicze

Szkody łowieckie kolejną zmorą podlaskich rolników

25.08.2014., 11:08h
Przed miesiącem rolnicy z województwa podlaskiego przyjechali ciągnikami pod Urząd Wojewódzki w Białymstoku. Domagali się zmian przepisów, które pozwoliłyby skuteczniej obniżyć pogłowie dzików i zmniejszyć rozmiary szkód łowieckich. Dziś ci sami rolnicy ze zdumieniem przecierają oczy, widząc na swoich polach szkody, jakich nigdy tam jeszcze nie było.  

– Już w tej chwili wiem, że na niektórych polach kukurydzy nie będę miał czego zbierać. Takich szkód w połowie sierpnia jeszcze u nas nie było. Co my mamy robić i do kogo zwrócić się o pomoc? Nasz protest nie został zauważony i nikt z rządzących nie podchodzi poważnie do naszego problemu. Pozostało nam tylko wyjechać ponownie ciągnikami pod urząd wojewódzki lub zablokować kilka mostów w ważnych miejscach i stać, aż ktoś znajdzie dla nas skuteczne rozwiązanie – mówią rozgoryczeni rolnicy z powiatu białostockiego.

Protest nie pomógł

Rolnicy z Podlasia stają są bezradni wobec szkód wyrządzanych przez dziki w uprawach rolnych. Niektórym plantatorom brakuje już sił i cierpliwości w szukaniu sposobów na ochronę swoich plantacji przed tymi szkodnikami. 21 lipca br. rolnicy z woj. podlaskiego wyjechali ciągnikami przed Urząd Wojewódzki w Białymstoku. Chcieli zwrócić uwagę na problem szkód w uprawach polowych, które są coraz częściej wyrządzane przez dziki. Rolnicy domagali się przede wszystkim podjęcia skutecznych działań zmierzających do obniżenia pogłowia dzików. Domagali się zmniejszenia rozmiarów szkód łowieckich oraz zagrożenia chorobą ASF. Na podjęcie odpowiednich kroków rolnicy zobowiązali się czekać do 31 sierpnia br. Jednak już w połowie sierpnia pojawiły się szkody w kukurydzy o rozmiarach, jakich jeszcze nigdy o tej porze nie widzieli. Dlatego, nie mając żadnej satysfakcjonującej odpowiedzi na swoje postulaty, jeszcze w sierpniu planują wyjechać ciągnikami na drogi. Rolnicy z innych regionów Polski, między innymi z okolic Międzyrzeca Podlaskiego i Szczecina, zapowiedzieli aktywne wsparcie w proteście.

– Dziki żerują w mojej kukurydzy i jak tak dalej będzie, to nie będę miał po co wjeżdżać kombajnem na plantację. Siedem lat temu spłonęły budynki w moim gospodarstwie. Zaciągnąłem kredyty na ich odbudowę, a dziki regularnie uniemożliwiają mi ich spłatę – tłumaczy Paweł Rogucki. – Nie wiemy już, co mamy dalej robić. Nikt nie traktuje naszych problemów poważnie. Od Wojewody Podlaskiego nie możemy doprosić się żadnej odpowiedzi na nasze postulaty. Natomiast od Marszałka Województwa Podlaskiego otrzymaliśmy pismo, w którym jedno zdanie będące cytatem ministra rolnictwa ogromnie mnie zdziwiło. 

Dzików nie zredukujemy

Brzmi ono następująco: „W piśmie Pan Minister podkreśla, że dotychczasowa redukcja dzików nie jest właściwą metodą ograniczenia rozprzestrzeniania się ASF. Takie stwierdzenie wynika z analizy raportu opublikowanego przez Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA)”. 

– No to co będzie dalej? Jeżeli odstrzały nie pomogą, to niech ktoś wymyśli coś, co pomoże w ograniczeniu rozprzestrzeniania się ASF i w zredukowaniu szkód łowieckich – oburza się Paweł Rogucki w miejscowości Rostołty w gminie Juchnowiec Kościelny (pow. białostocki), który przewodził lipcowym protestom w Białymstoku. – W piśmie tym jest jeszcze informacja o odstrzale dzików w strefie z ograniczeniami. A co z nami, którzy prowadzimy uprawę poza tą strefą? Nikt tutaj w ogóle nie strzela do dzików. Przybywa ich w błyskawicznym tempie, a my nie możemy uprawiać naszych pól – mówi rolnik.

Paweł Rogucki prowadzi gospodarstwo o powierzchni 32 ha. Na całym areale uprawia kukurydzę w monokulturze.

– Już wiosną tego roku dziki wyrządziły mi spore szkody w kukurydzy. Zniszczyły w sumie około 3 ha zasiewów. Jednak w tej chwili nie jest jeszcze u mnie na polach tak źle jak u sąsiadów. Ale zdaję sobie sprawę z tego, że to tylko kwestia czasu, kiedy dziki zniszczą także moją kukurydzę. Jest ich w tym roku wyjątkowo dużo, a dodatkowo przepisy rozporządzenia doprowadzą do dalszego wzrostu populacji tych zwierząt. Na spotkaniu zorganizowanym w Juchnowcu Kościelnym w lipcu, powiedziano nam, że do lochy nie można strzelać, bo do 15 sierpnia trwa okres ochronny. Nie można organizować polowań zbiorowych, nie można też nęcić dzików w lesie. To jak myśliwi mają ustrzelić tego dzika? – pyta Andrzej Głowacki z miejscowości Rostołty.

Gospodaruje on na powierzchni około 300 ha. Pola orne zajmują 200 ha. Około połowy tego areału to kukurydza na ziarno, 30 ha zajmuje rzepak ozimy, 10 ha ziemniaki i 65 ha pszenica ozima. Ponadto 100 ha łąk nadrzecznych gospodarz zbiera na biomasę.

Samogon zamiast odszkodowania

Prawdziwą inwazję dzików na polach kukurydzy przeżywają rolnicy z gminy Zabłudów w powiecie białostockim. Marcin Szarejko z miejscowości Kolonia Zabłudów zniszczenia liczy już w dziesiątkach hektarów.

– Takich szkód w połowie sierpnia jeszcze nie miałem. Dziki tratują mi kukurydzę i z dnia na dzień jest coraz gorzej. Na niektórych zagonach straty dochodzą do 50%, a nawet do 80%, nie ma tam już co kosić. Posiałem odmianę Bombastic, której dziki miały nie ruszać ze względu na wysoko osadzone kolby. Niestety nic sobie z tego nie robią. Nie wiem, co dalej ze mną będzie. Każdego roku przez szkody wyrządzane głównie w kukurydzy, ale także w innych uprawach, tracę duże pieniądze. Od ubiegłego roku mam straty w kukurydzy oszacowane na 90 tys. zł. Poszedłem do koła łowieckiego, żeby zwróciło mi te pieniądze. Zaproponowali mi bukłak samogonu i dzika. Poszedłem do prawnika, który wystosował odpowiednie pismo do koła. Odpowiedzieli, że wypłacą mi pieniądze. Jednak w tym roku może to być jedynie 17 tys. zł, łącznie za ubiegły i za ten rok – mówi Marcin Szarejko.

Prowadzi on gospodarstwo o powierzchni ok. 400 ha. Na 155 ha wysiał kukurydzę przeznaczoną częściowo na kiszonkę, a częściowo na ziarno. Gospodarz utrzymuje ok. 150 sztuk bydła, z czego 60 to krowy mleczne. Surowiec dostarczany jest do OSM Hajnówka. Ponadto w gospodarstwie utrzymuje 50 koni zimnokrwistych. Pan Marcin wielokrotnie i z sukcesami prezentował je na wystawach i czempionatach. Jednak jego zdaniem przyszłość całego gospodarstwa stoi pod znakiem zapytania.

 

Józef Nuckowski

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
26. kwiecień 2024 07:49