W gospodarstwie Bogusława i Witolda Pawliszynów ze Świerczowa w województwie opolskim nie mamy do czynienia z typową przy produkcji trzody chlewnej kolejnością, a mianowicie najpierw chowem tuczników, a później pomysłem na uruchomienie małej ubojni. Bogusław Pawliszyn wraz z żoną Danutą w 1997 roku uruchomił zakład ubojowo-rozbiorowy i dopiero po kilku latach zapadła decyzja, aby zająć się też trzodą chlewną. Było to podyktowane potrzebą zapewnienia sobie surowca.
– Decyzja o inwestycji w świnie była łatwiejsza, bo mieliśmy już zakład ubojowo-rozbiorowy. Rolnicy, których postawienie chlewni na sto loch obecnie kosztuje ponad 3 mln zł, są w dużo gorszej sytuacji. To ogromne pieniądze. Nie wiadomo, kiedy się zwrócą, a nie ma pewności zbytu żywca w opłacalnej cenie. Nadeszły bardzo trudne czasy i praca gospodarzy nie jest szanowana i doceniana – podkreśla Bogusław Pawliszyn.